6

7 0 0
                                    

Jay od zawsze miał zwyczaj opowiadania żartów nawet w najtragiczniejszych momentach. Nie wynikało to wbrew temu, co sądzili niektórzy z głupoty, czy też lekkomyślności. Był to jego sposób walki ze strachem. Jego matka przez całe życie powtarzała mu, że uśmiech to najlepsza broń i najskuteczniejsza tarcza, a on trzymał się tej maksymy stosując ją, kiedy tylko mógł. 

Miał dryg do dowcipów oraz rozbawiania innych. Kiedy atmosfera robiła się za gęsta, gdy myśleli, że to koniec i przegrali, kiedy nadzieja gasła jak wypalająca się zapałka, on robił co mógł, by podnieść na duchu swoich towarzyszy. 

Oczywiście były też takie momenty, gdy należało się od tego powstrzymać. Umiał je wyczuć oraz należycie uszanować. Mimo wszystko, jego bliscy zawsze byli mu wdzięczni za to, że potrafił ich tak sprawnie oderwać od nieprzyjemnych myśli. Bo to dzięki temu potrafili zacząć myśleć trzeźwo i bez strachu obmyślić porządny plan w najtrudniejszych sytuacjach. 

Teraz stał w podziemnej bazie klasztoru obserwując czarnowłosego mistrza wiatru ze skrzyżowanymi rękami. Miał mętlik w głowie. Zerknął kątem oka na przyjaciół, nim ponownie skupił się w całości na zielonookim. 

- Podsumowując, chcesz nam wmówić, że przysłał cię tu sam wielki Pierwszy Mistrz Spinjitzu? Sorry, ale ja tego nie kupuję - powiedział sceptycznie Jay.

Morro opowiedział im jak powrócił do życia i trafił na plażę. Teraz siedział wygodnie pod ścianą, do której wcześniej go przykuli obserwując reakcję wszystkich zgromadzonych na swoją opowieść z szerokim uśmiechem.

- Nie musisz, przecież uprzedzałem, że to trochę dziwaczna historia - wzruszył ramionami czarnowłosy.

- To nadal niewiele nam rozjaśnia - odrzekł mistrz Wu gładząc się po długiej brodzie. 

- Reszty nie mogę powiedzieć - zaznaczył, a widząc pytające spojrzenia ninja dodał pospiesznie: - Sami powiedzieliście, że tę część dotyczącą wydarzeń na plaży mogę powiedzieć tylko waszej piątce. Próbuję współpracować.

- Pff, akurat - mruknął niebieski ninja. - Coś mi tu bardzo śmierdzi i bynajmniej nie jest to oddech Cole'a!

- Ej! - mistrz ziemi walną go w ramię. 

Jay rozmasował je z lekkim uśmiechem. Widział drobną iskrę wesołości także w spojrzeniu swojego najlepszego przyjaciela. Cole uniósł jeden kącik ust dziękując w ten sposób za próbę rozładowania napięcia.

- Dlaczego tak bardzo nie chcecie nam powiedzieć, co tam się stało? - zapytała Misako.

- Bo nie, i koniec kropka. - Wysyczał Lloyd przez zaciśnięte zęby, nie patrząc nawet na matkę. - I prosiłbym, abyście zostawili nas samych. Potem przekażemy wam najważniejsze informację.

- O nie kochany! - zawołała zdenerwowana Pixal. Podeszła do zielonego ninja szturchając palcem jego klatkę piersiową. - Wciąż jest wiele pytań, a odpowiedzi na nie nie wymagają od nas znajomości tej "tajnej" części historii. - Powiedziała robiąc palcami cudzysłów w powietrzu, po czym wróciła do dźgania go w mostek. - Na przykład, dlaczego powrócił po tak długim czasie?

- Albo dlaczego jest taki ugodowy? - dodał mistrz Wu.

- I czemu nazywa was kuzynami? - wtrąciła się Misako. Wszyscy jak na komendę popatrzyli na siedzącego na podłodze czarnowłosego, który znacząco chrząknął, chcąc zwrócić na siebie uwagę pozostałych.

- Na te pytania chyba mogę odpowiedzieć - oznajmił z uśmiechem. - A więc tak, nie wiem ile minęło od naszego ostatniego spotkania. Pierwszy Mistrz powiedział mi jedynie, że wiatr wie, gdzie i kiedy mnie wysłać, oraz żebym mu zaufał. Wiatrowi w sensie.

Jej Chłopcy | Ninjago |Where stories live. Discover now