Podobno po burzy przychodzi słońce
Moja głowa się czuje jakby była na łące
Lekka i wolna zaczynam myśleć o ptakach
Żadna mi tu wrona nawet nie zechce zakrakać
Pierwszy raz w głowie poczułem taki spokój
Cieszę ze gdzieś na tej łące zniknął mój niepokój
Może w kwiatach, trawie albo w tych pięknych słonecznikach
Jeśli tam się ukrył to ja ich nie chce tykać
Patrzę na te słoneczniki i myślę o mamie
Gdyby ze mną tu była , to by je wzięła przez swą manie
Tuż przed śmiercią opowiedziała ona mi czemu je tak kocha
Poznała ona za życia Vincenta van Goha
I to on zaszczepił w niej takie zamiłowanie do sztuki
Sama zaczęła malować kwiaty, pola czy też swoje wnuki
Pamiętam ten dzień jak dziś kiedy umierała
Dała mi malutki obrazek na którym była ona sama
Od tamtego dnia do dziś noszę go zawsze przy sobie
Czuję wtedy jej opaczność w swojej osobie
W sumie też przez nią stałem się poetą
Bo to ona była dla mnie najważniejszą kobietą
Nie wiem czemu w chwili radości tak o niej pomyślałem
Pewnie dlatego że ją tak bardzo kochałem
YOU ARE READING
Terapia Umarłego Poety
PoetryKiedyś nie było, terapii wylewaliśmy swoje chwile radości i momenty smutku na papier. Nie chodziliśmy na nie pewnie dlatego, ponieważ ich po prostu nie było. Jedyne co mogliśmy zrobić to chwycić za kartkę oraz pióro, które ze sobą mieliśmy. Nie byli...