Żmija w ludzkim ciele

138 41 22
                                    

Przemierzając lasy, pola, knieje,

Mam ja myśli. Co się dzieje?

Ze mną oraz z całym światem tym,

Me emocje są jak dym.


Gdy je tylko uwolniłem,

To się szczerze przeraziłem.

Takie myśli mam wędrując,

Słabo się też przy tym czując.


Ma wędrówka gdzieś dobiega,

Patrzę nagle o kolega.

Był to w sumie starszy pan,

Z brodą długą jak Hiszpan.


Miał charyzmę i przemowę,

Ja się łapię tu za głowę.

I zaczynam z nim rozmawiać,

Ależ on umiał udawać.


Jeszcze tego nie widziałem,

Ale jemu zaufałem.

Nigdy w życiu nie myślałem,

Że cię właśnie tak poznałem.


Mówił do mnie tak przepięknie,

Zaufanie tu aż klęknie.

Tak mijały noce, dnie,

Nam na wspólnej rozmowie.


On słuchał mnie jak Apollo boski,

Dając mi moce oraz w głowie zagwozdki.

Nie była to żadna magia,

Raczej zwykła moc zrozumienia.


To rodziło w mojej głowie pytań bardzo wiele.

Czy ja się stałem jego przyjacielem?

Spędzaliśmy większość dnia u niego na chatce,

On ją podobno odziedziczył po matce.


Ale nigdy nie chciał ze mną o niej rozmawiać,

Wolał się jak jakiś Casanova emocjonalnie zabawiać.

Chciałem dowiedzieć się w sumie, czemu,

Kiedy raz zszedłem sobie do piwnicy po słoik dżemu.


Gdy otworzyłem drzwi, to się przeraziłem,

Tym co właściwie tam zobaczyłem.

Była tam masa ciał i kości ludzkich, przecie,

To nie dziadek, tylko morderca najgorszy na tym świecie.


Wtedy do mnie dotarło, tak naprawdę dlaczego,

On mnie tak rozumiał w świecie tego złego.

Chciał uśpić moją czujność i wzbudzić zaufanie,

Tylko po to, żeby później mnie zabić bez serca, mój panie.


Ja w tym wielkim strachu i lęku,

Wyszedłem z piwnicy praktycznie bez dźwięku.

Potem wyszedłem z tego przeklętego domu,

Przecież ja już nigdy nie zaufam nikomu.


A już myślałem, że znalazłem sobie przyjaciela,

Który będzie mnie w trudnych chwilach rozweselał.

A okazało się, że to była żmija w ludzkim ciele,

Czy ja naprawdę chciałem tak wiele?

Terapia Umarłego PoetyWhere stories live. Discover now