Rozdział 19

56 5 1
                                    

Powoli rozwarłam zaklejone przez zmęczenie powieki. Zamrugałam kilka razy rzęsami, aby dostosować wzrok do ciemnego pomieszczenia. Jedyne co poczułam, to pulsująca głowa.

— Gdzie ja jestem? Co się stało? — wyszeptałam, rozglądając się po obskurnym pomieszczeniu, w którym nie było ani jednego mebla.

Małe okienko naprzeciw mnie wpuszczało do środka kilka pojedynczych promieni słońca. Ze ścian odpadała szara farba.

Na drugim końcu małego pokoiku dostrzegłam moje współlokatorki, które spały, przytulone do siebie.

— Kate! Melody! — Szarpnęłam się, aby im pomóc, lecz jakaś siła, odciągnęła mnie do tyłu. Poczułam ból w okolicach nadgarstka. Ktoś przywiązał do niego łańcuch, przymocowany do ściany. — Proszę, obudźcie się.

Kate leniwie się przeciągnęła. Wyprostowała ramiona, a gdy otworzyła oczy, przywarła plecy do ściany.

— Gdzie my jesteśmy?

— Nie mam pojęcia — odpowiedziałam z drugiego końca pokoju. — Nic wam nie jest?

— Tylko trochę boli mnie głowa — odpowiedziała, rozmasowując skronie.

— A ty Melody?

— Jestem cała — ziewnęła i ruszyła rękami, aby przetrzeć oczy, ale powstrzymał ją łańcuch, który nie pozwolił jej zbliżyć rąk do twarzy.

Kate zaczęła majstrować przy żelastwie. Poszłam w jej ślady. Myślałam, że może uda mi się, prześlizgnąć przez zapięcie, ale kłódka przymocowana do konstrukcji, uparcie mi to uniemożliwiała.

Im mocniej się szarpałam, tym większy czułam ból od startej skóry, która zaczęła piec.

— Przywiązali nas do łańcuchów jakbyśmy wylądowały w średniowieczu — sarknęła ze złością Kate, szarpiąc łańcuch od ściany. Nie miała na tyle siły, aby go wyrwać.

— Nigdy stąd nie uciekniemy — westchnęłam, siadając na zimnej podłodze. Nie znosiłam się poddawać, ale z tego miejsca nie było możliwości ucieczki. — Wayne nas znajdzie. Musimy tylko poczekać — dodałam pokrzepiającym głosem, chociaż nie byłam pewna, czy uda się mu nas odnaleźć.

— A jeśli nie? — zapytała Melody. Taka opcja nie wchodziła w grę.

— Znajdzie nas — powtórzyłam. Panikowanie w niczym, by nam nie pomogło.

— Lio, twoja suknia! Jest cała brudna. — Melody skinęła w stronę mojej kreacji.

Podniosłam tiul, który powoli opadł w powietrzu. Brudnymi od smaru rękami, odgarnęłam włosy, opadające mi na czoło.

— Nie przejmuj się. To tylko kawałek materiału.

Rozległo się skrzypnięcie drzwi. Do środka wszedł mężczyzna, który sięgał prawie sufitu. Odwrócony był w stronę dziewczyn, więc mogłam przyglądać się jedynie jego umięśnionym plecom.

— Widzę, że nasze ślicznotki już wstały. Miło mi was poznać, przyjaciółki Lii Bergman.

Ten głos... Już go wcześniej słyszałam i wcale nie chodziło mi o moment porwania.

— Max? — pisnęłam.

Mężczyzna powoli odwrócił się w moim kierunku, a promienie słońca padały prosto na jego twarz.

— Długo się nie widzieliśmy, prawda, Lio? — Obdarzył mnie drwiącym uśmieszkiem.

— Znasz go? — wtrąciła się Kate.

DARK FLAMES [TRYLOGIA FLAMES] +16Where stories live. Discover now