Rozdział 1

684 31 14
                                    


Live fast, die young, bad girls do it well - M.I.A


W czwartek moja współlokatorka Sage Cooper popełniła samobójstwo, a w piątek poszłam na imprezę. 

Nie lubiłam Sage. Poza dzieleniem jednego pokoju nic nas nie łączyło. Dlaczego więc miałabym rozpaczać nad jej śmiercią, skoro byłyśmy sobie kompletnie obce? Nie znałam Sage na tyle, aby domyślić się, dlaczego postanowiła odebrać sobie życie. Nie była typem spokojnej dziewczyny, która szlochała do poduszki, wołając o pomoc, dlatego ani ja, ani pozostałe współlokatorki nie mogłyśmy wyciągnąć do niej pomocnej dłoni, bo Sage nigdy nie zaniepokoiła nas swoim zachowaniem.

Uniwersytet opłakiwał stratę studentki, która odebrała sobie życie, skacząc z dachu akademika. Mówiono, że nie miała żadnych szans na przeżycie. Jej ciało zderzyło się z chodnikiem z prędkością rozpędzonego na szosie samochodu, łamiąc kręgosłup na pół.

Czwartkowe popołudnie postanowiłam spędzić na świeżym powietrzu, pisząc pracę na zajęcia z ekonomii. Zbliżał się termin oddania projektów, dlatego moja uwaga w pełni skupiła się na wklepywaniu cyferek w kalkulator i zapisywaniem wyników na kartce. Zajęta obliczeniami nie dostrzegłam sylwetki Sage znajdującej się na samym szczycie budynku.

Do dziś w mojej głowie rozbrzmiewał wrzask studentek, gdy ciało Sage roztrzaskało się na kawałki jak posążek z porcelany. Wyciągnęłam głowę znad zeszytu, a milczący tłum zebrany przy wejściu akademika wywołał moją ciekawość. Włożyłam zeszyt do torby i ruszyłam w stronę grupy.

Wszędzie sączyła się gęsta krew, która wsiąkała pomiędzy szpary w chodniku. Stanęłam na palcach i zadarłam głowę, aby zobaczyć, kto okazał się tym nieszczęśnikiem, który postanowił odebrać sobie życie. Gdy dostrzegłam bladą głowę swojej współlokatorki, z której wypływały litry krwi, przyłożyłam rękę do ust. Fala gorąca sprawiła, że mój oddech stał się płytki. Łapczywie łapałam powietrze i drżącymi rękami napisałam wiadomość do jednej ze współlokatorek.

Czarny wór, w którym wywieziono ciało Sage, wciąż śnił mi się po nocach, a na samo wspomnienie krwi wypływającej z jej czaszki, moim ciałem wstrząsał dreszcz obrzydzenia. Odkąd odeszła zbyt często pojawiała się w moich myślach. Częściej niż wtedy, gdy dzieliłyśmy razem pokój. Pragnęłam pozbyć się z głowy widoku spływającej po chodniku krwi, ale on wciąż nawiedzał mnie w najczarniejszych koszmarach.

Samobójstwo Sage na zawsze zmieniło atmosferę na naszym kampusie. Była pierwszą studentką w historii St. Mary, która zginęła na terenie uczelni. Jedni mówili, że nie wytrzymała presji związanej z nauką, ale wiedziałam, że to głupota. Sage w nosie miała dobre oceny, a na studia wybrała się tylko dlatego, aby uniknąć pracy załatwionej przez ojca.

Dlaczego następnego dnia po śmierci mojej współlokatorki wybrałam się na imprezę? Odpowiedź była prosta. Miałam dość smętnych spojrzeń innych studentów i słów wsparcia. Gdy nieznajomi zatrzymywali się, żeby zapytać, jak czuję się po jej śmierci, zaciskałam szczękę, chcąc wykrzyczeć im w twarz, że byłyśmy sobie obce, dlatego, aby pozbyć się wścibskich studentów wybrałam się do pubu i raz na zawsze zamknęłam im usta, pokazując całemu światu, że miałam się dobrze, lecz w rzeczywistości wcale tak nie było.

Gdy ciemna noc pokrywała swoim mrokiem nasz pokój, mój wzrok uciekał w stronę pustego łóżka, które należało do Sage. Blask księżyca padał na jej poduszkę, jakby chciał wyznaczyć drogę. Przewracałam się na drugi bok, by przestać myśleć o Sage i o tym, że nie była już wśród nas.

DARK FLAMES [TRYLOGIA FLAMES] +16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz