*rozdział 36*

153 14 7
                                    

pov: Aurora

Starałam się wykorzystać pozostawione mi dni najbardziej jak tylko umiałam. Wiedziałam, że podczas pełni wrócę do domu, więc pomimo już takiego czasu spędzonego w przeszłości, tym bardziej nie mogłam zmarnować chwil, głównie z Tomem.

Bardzo dużo przesiadywałam w pokoju 483. Jeszcze na te parę dni zwróciłam tabliczkę spowrotem na nie i byłam bardzo wyczujona na jej obecność tam. Nie wiadomo czy Marie nagle nie zmieniłaby zdania i nie chciała mi ją odebrać na zawsze. Na szczęście tak się nie stało i nasz szantaż stosowany na nią zadziałał. Wiadomo jednak, że w końcu tabliczka zostanie zlikwidowana. Albo i nie bo przecież w przyszłości będzie ona wisieć na drzwiach kantorka.

Jednak co do samej obietnicy recepcjonistki, to ją dotrzymała, bo każdy artykuł o mnie i Tomie został zlikwidowany. Tak samo jak zdjęcia, bo na pierwszy rzut oka w telefonie nigdzie ich nie było.

W każdym razie, większość dni spędzałam z Tomem, ale i resztą chłopaków. Nawet gdy byliśmy w trakcie spotkania, to już towarzyszyło mi poczucie tęsknoty za tymi ludźmi. Mimo, że tak naprawdę jeszcze ciągle z nimi byłam.

Przez ten czas pisałam też z Larą o tak naprawdę każdym temacie jaki nam się nasunął. Nie mogę powiedzieć, że była to moja najlepsza przyjaciółka, ale jestem jej wdzięczna za pomoc, bo nawet jak wyjechała do swojego miasta to i tak utrzymywała ze mną kontakt.

W dniu mojego powrotu musiałam się z nią pożegnać. Może aż tak bardzo nie odczuwałam tęsknoty za nią, bo co chwilę przypomniało mi się że to przecież matka mojej przyjaciółki w przyszłości, ale i tak szkoda że nasz kontakt się urwie.

Po południu, kiedy siedziałam w swoim pokoju, zadzwoniłam do niej.

- Hej, Lara. - przywitałam się, gdy tylko odebrała.

- Siema. To dziś? - zapytała, ale pomimo że nie powiedziała o co konkretnie chodzi, to i tak obie dobrze wiedziałyśmy.

- Tak, w końcu przyszedł czas.

- Pamiętam jak do mnie przyszłaś i mi o tym powiedziałaś pierwszy raz. - przypomniała, na co uśmiechnęłam się pod nosem.

- Ja też. Stare dobre czasy.

- Za kilka godzin będziesz tak mówić ogólnie o tym świecie.

- No...

Bardzo nie chciałam dopuszczać do sobie myśli, że już niedługo mnie z nimi nie będzie. Jednak trzeba powoli godzić się z tym faktem.

- A zastanawiałaś się nad zostaniem?

- Co chwile o tym myślę, ale końcowo nie dam rady porzucić tamtego życia.

Będąc jeszcze miesiąc temu w swoim świecie, nigdy bym tak nie powiedziała. Ale dopiero gdy coś się traci to się to docenia. Nie mówcie liliputowi, ale już tęsknię i za nim i za jego debilizmem.

- Kumam, więc wychodzi na to, że to nasza ostatnia rozmowa.

- Tak, tutaj tak.

- Tutaj? - zapytała, a ja powinnam walnąć się w głowę, że nawet po takim czasie tajenia informacji, nadal nie umiem trzymać języka za zębami.

- Tak, bo nigdy nie wiadomo czy w przyszłości się nie spotkamy.

- Weź i tak będę miała wtedy z czterdzieści lat. - zaśmiała się.

- Tak to jest... a tak w ogóle to co z twoimi ubraniami? - spytałam, bo przecież ani ja nie zdążę jej ich zawieść, ani ona po nie przyjechać - Raczej ich tutaj nie zostawię, bo szkoda by było.

Right person, wrong time || Tom Kaulitz Où les histoires vivent. Découvrez maintenant