*rozdział 24*

198 15 7
                                    

pov: Aurora

Wczoraj Tom musiał szybko wracać. Trochę się całowaliśmy, ale potem zadzwonił Bill, żeby jego brat wracał bo jest potrzebny. Miało to jakiś związek z piosenką, więc wybaczam.

Chciałam nieco upamiętnić nasze spotkanie, więc postanowiłam go narysować. Nie rysowałam nas oboje, bo siebie nie umiem przelać na kartkę, ale za to jego tak jak wczoraj wyglądał. Nie dość, że przyjemna robota to jeszcze pożyteczna, bo przecież nie mogę zaniedbywać mojego hobby.

Następnego dnia postanowiłam zrealizować mój plan i podpytać Marie o drzwi. Idąc do recepcji nie miałam pojęcia co powiem. Uznałam, że lanie wody pójdzie mi efektywniej. Będąc na końcu schodów od razu zauważyłam ją za ladą. Ubrana była w swój codzienny strój, a włosy miała związane w warkocza. Rozmawiała z kimś przez telefon.

Podeszłam do niej, a ona nadal trzymając słuchawkę przy uchu powiedziała do mnie:

- Chwileczkę.

Ja za ten czas aż przestanie gadać z gościem, wymyślałam o co mogę ją zapytać, żeby nie wyszło że tak po prostu do niej zaczynam mówić. Nie znamy się, więc plotki o tajemniczym portalu nie będą na miejscu.

Po upływie kilkunastu sekund, pożegnała się z rozmówcą i odłożyła telefon na miejsce.

- Pomóc w czymś? - zapytała patrząc na mnie.

- Yyy tak, mam pytanie... - zaczęłam, ale nie zdążyłam wymyślić tego pytania - Gdyby ktoś przyszedł do mnie, będzie to doliczane do rachunku?

Dosłownie najbardziej nieprzydatne mi pytanie jakie mogłam zadać.

- Zależy po co by przychodził - No chyba nie po to, żeby się ruchać - Jeśli chodzi o nocleg i inne usługi to tak.

- Aha rozumiem.

- A spodziewasz się kogoś?

- Nie, nie. - odparłam. Napewno w głowie zadała sobie pytanie "to po chuj pytasz". Pewnie to wyglądało jakbym serio po porstu chciała zagadać. Pytam o coś, a i tak końcowo mówię, że nikt mnie nie odwiedzi.

- Ale na wszelki wypadek lepiej wiedzieć. Gdybyś jednak miała tak po prostu gościa, żadna kwota nie będzie doliczana. Poza tym, o ile dobrze, pamiętam masz pokój jednoosobowy, więc wygodniej by ci było wziąć wtedy dwu. - wytłumaczyła, ale nic z jej słów nie zapamiętałam. Myślałam jak przewrócić temat na drzwi.

- Tak, ma pani rację - odparłam, a ona czekała aż coś jeszcze powiem, albo sobie odejdę - Mam jeszcze jedno pytanie.

- Tak?

- Nie wiem jak to powiedzieć...

- Nie krępuj się, obsługa zawsze postara się pomóc.

Gdybyś kurwa wiedziała o co chodzi, to byś nie była taka skora do pomocy.

- No więc... od kiedy pani tutaj pracuje? Jeśli mogę wiedzieć. - powiedziałam, nie widząc o co innego zapytać. Jakby mnie osobiście ktoś o to zapytał to bym zapytała: a chuj się to obchodzi?

- Raczej nie jest to żadna tajemnica. Prawie pół roku.

- A zna się pani dokładnie na pokojach tutaj?

- Myślę, że tak. - Jak na razie ze spokojem odpowiadała na moje pytania.

- A tak czysto teoretycznie myśli pani, że ten kantorek który stoi pod schodami na czwartym piętrze, może mieć jakieś inne zastosowanie?

W sumie sama mogę odpowiedzieć sobie na to pytanie. Przecież sama wkopałam Toma przez staruszką, że rucha się tam po kątach.

- Nie do końca rozumiem o co chodzi. Kantorek to kantorek. - Na końcu wzruszyła ramionami.

Right person, wrong time || Tom Kaulitz Where stories live. Discover now