*rozdział 4*

237 17 7
                                    

pov: Aurora

To nie tak, że liliput mnie obudził. Przyjmijmy wersję, że to Berlińskie centrum, które od wczesnego rana pobudzało każdego do życia.

Wczoraj pozwoliłam sobie pospać nieco dłużej niż dziś, bo i tak nie mieliśmy większych planów na drugi dzień. Przez większość dnia całą czwórką korzystaliśmy z atrakcji hotelowych. Osobiście byłam na dwóch rodzajach masażu, korcie tenisowym i sali gier, oczywiście z Axelem. Później zaś przeszliśmy się po najbliższej okolicy, niedaleko hotelu.

Dziś nie mając zbytnio wyboru wstałam i zaczęłam szykować się na śniadanie, które miało być w restauracji na parterze. Po wygonieniu Axela z naszego wspólnego pokoju, podeszłam do szafy do której powkładałam trochę swoich ubrań i zaczęłam wymyślać stylówke na dziś.

Z racji tego, że nie miałam ograniczeń wagowych co do bagażu, bo jechaliśmy autem, pozwoliłam sobie zabrać aż nadto rzeczy. To znaczy jakieś tam ograniczenie było, bo dosłownie całej szafy nie mogłam zabrać.

W końcu wybrałam dogodny outfit, na tyle abym mogła dobrze zaprezentować się w mieście. Jednak zanim go założyłam to najpierw udałam się do łazienki, gdzie ogarnęłam twarz i włosy.

A mój ostateczny wygląd prezentował się o tak:

A mój ostateczny wygląd prezentował się o tak:

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Basic ale mi się podoba.

Potem zeszłam sama na śniadanie. Chyba nikogo nie zdziwi to, że poszłam na nie jako ostatnia, bo zbierałam się najdłużej ze wszystkich. W końcu znalazłam się przy szwedzkim stole i mogłam wybrać cokolwiek chce.

Kątem oka zauważyłam, że liliput nabiera na talerz same słodkości, począwszy od truskawek w czekoladzie do małych pączków oblanych litrami lukru.

- A może by tak jabłka? - zapytałam wkładając mu na talerz wspomniany owoc.

- Zabieraj to. - powiedział natychmiast odkładając jabłko do koszyka, w którym uprzednio się znajdował.

- Musisz zjeść coś lepszego, a nie jakieś pączki.

- Ważne żebym się najadł.

- To tak nie działa.

- Wezmę co chce i nic ci do tego.

- Mi może i nic, ale zobaczysz że mama zaraz karze ci to odnieść.

- Nie prawda. - powiedział pewny siebie odwracając się w stronę stołu przy którym siedzieli rodzice.

- A chcesz się założyć? - zapytałam na co od razu się zatrzymał.

- Dorba - powiedział odwracając się spowrotem i zaczynając grzebać po kieszeni w poszukiwaniu jakichś pieniędzy. W końcu ze spodni wyciągną drobne monety i zaczął je przeliczać - O siedem euro. - stwierdził w końcu.

- Spoko. - powiedziałam wyciągając do niego prawą rękę, którą od razu uścisnął.

Potem ponownie ruszył w stronę stołu, a ja nadal rozglądałam się po jedzeniu oferty śniadaniowej. W końcu zdecydowałam się na jajko w koszulce z jakimiś warzywami. Jednak nie zdążyłam nawet pójść do reszty, kiedy obok siebie zobaczyłam rękę uderzającą o bok stołu.

Right person, wrong time || Tom Kaulitz Where stories live. Discover now