*rozdział 6*

201 16 15
                                    

pov: Aurora

Wyszłam z pokoju Lary i Matta, ale tak naprawdę nie wiedziałam gdzie mogłabym się podziać. Dogadałam się jedynie z dziewczyną, że w razie czego zawsze mogę do niej wpaść (bo dalej mi nie wierzy).

Moim jedynym, aktualnym celem jest znalezienie całego zespołu. Chociaż pewnie będą siedzieli w swoich pokojach, więc za bardzo się ich nie naszukam. Mogłabym tylko dowiedzieć się, którą jednostkę mieszkalną rzeczywiście zajmują. Jednak przy takiej ilości pokoi nie byłoby to najłatwiejsze zadanie.

Wpadłam zaś na inny pomysł. Również opierał się on na sprawdzeniu pokoju, ale nie zamieszkiwanego przez ludzi, tylko tego przez który się tutaj dostałam.

Już któryś tam raz tego dnia udałam się na schody i weszłam nimi na odpowiednie piętro. Tylko zamiast iść prosto korytarzem jak dotychczas, skręciłam aby wejść pod nie. Pokonałam dokładnie taką samą ilość zakrętów co przedtem, aż w końcu napotkałam się na odpowiednie drzwi.

Wyglądały inaczej niż poprzednio, ale w końcu tutaj wszystko jest inne. Wzięłam głęboki wdech, a następnie złapałam za klamkę. Nie chciałam jeszcze się przenosić, ale musiałam sprawdzić czy w razie czego będę miała jak w ogóle wrócić.

Nacisnęłam za klamkę i uchyliłam wejście, ale już na starcie nie ujrzałam tego promienia światła co ostatnio. Nie zwiastowało to nic dobrego.

Otworzyłam drzwi szerzej i myślałam, że się płacze jak zobaczyłam wnętrze pokoju. Nie dość, że było ciemno jak w dupie to zamiast przyszłego świata, napotkałam się na mopy, wiadra na wodę, miotły, ścierki, detergenty i inne duperele.

Jednym słowem był to najzwyklejszy na świecie składzik na miotły.

Od razu po zobaczeniu tego spowrotem zamknęłam drzwi, zdjęłam rękę z klamki, znowu ją na nią położyłam i otworzyłam wejście w nadziei, że coś się zmieniło. Mimo, że nie przyniosło to żadnych efektów, zrobiłam tak jeszcze kilka razy.

Za piątym stwierdziłam, że to nie ma sensu i chyba nigdy nie uda mi się wrócić. Byłam tym faktem bardzo zestresowana. Ciekawe czy już mnie szukają, czy raczej myślą że po prostu tak długo zajmuje mi schodzenie do restauracji.

Co w ogóle pokusiło mnie, żeby tam wchodzić? Szczerze mówiąc myślałam, że nic się nie zmieni, więc chciałam no nie wiem, doświadczyć? To światło mnie zainteresowało ale jak widać nie potrzebnie, bo nawet nie mam pomysłu jak mogę wrócić.

Wypowiadanie zaklęć przy drzwiach do składziku na miotły raczej nie pomoże, więc uznałam że nic tam po mnie i po prostu odeszłam spod tych schodów.

Nie wiedząc co robić, postanowiłam przejść się po korytarzu i ponownie sprawdzić obecność pokoju 483. Bo skoro nie ma go pod schodami jako magiczny portal to znaczy, że służy jako normalny pokój hotelowy.

Moje podejrzenia były trafne, bo prawie na końcu korytarza ujrzałam pokój 483. Wychodzi więc na to, że Marie z recepcji (w tej starszej wersji) znowu mnie okłamała i tak naprawdę numeracja nie jest przypadkowa. Wydaje mi się, że specjalnie zlikwidowali ten pokój i drzwi przenieśli pod schody, aby ludzie do niego nie wchodzili.

Czyli według mojej logiki teraz ten portal również powinien działać, bo wchodziła bym przez te same drzwi. Miałam jedno rozwiązanie, aby przekonać się o swojej teorii. Przeczucie podpowiadało mi, że muszę otworzyć te drzwi.

Podeszłam bliżej nich i już miałam chwycić za klamkę, kiedy niespodziewanie drzwi same się otworzyły. To znaczy, nie do końca same bo ktoś musiał to zrobić i to z niemałą siłą, bo uderzył mnie w nos.

Right person, wrong time || Tom Kaulitz Where stories live. Discover now