Rozdział XI cz. 2

188 58 93
                                    

***

Czterech mężczyzn pogrążyło się w ożywionej rozmowie. Zapewne starali się wymyślić jakieś wyjście z tej sytuacji, jak przekonać księżniczkę do powrotu. Usiadłam obok siostry i razem próbowałyśmy przypomnieć sobie, która droga prowadzi do portalu. Nie mogłyśmy dojść do porozumienia, dlatego postanowiłyśmy włączyć do rozmowy księżniczkę. Gwardziści zajęli się naszymi końmi i sprawdzili ich kondycję po tak ciężkiej drodze. Jeden wałach lekko kulał, gruba drzazga wbiła mu się w pęcinę tuż nad kopytem. Neldor usunął ją sprawnym ruchem i zawyrokował, że wierzchowiec dojdzie do siebie, jeśli nie narzucimy mu szybkiego tempa. Zaczynało już zmierzchać, więc musiałyśmy szybko podjąć decyzję, którędy wyruszyć, żeby zdążyć na bitwę.

— Nie chcę, by mnie ominęła walka, nie po to nadstawiałam karku, by oglądnąć zgliszcza.

Meliandra mówiła to z wielkim przekonaniem, jednak gdy Dimissi nie patrzyła, puściła do mnie oko. Czyżby właśnie tego chciała? Spóźnić się na bitwę? — zastanowiłam się. — To by miało sens. W końcu, gdyby Higgidon i reszta rycerzy nas zobaczyli, pewnie musiałybyśmy wrócić z nimi do Zielonych Wodospadów, a przecież nie o to nam chodziło. Nie byłam pewna, czy dobrze odczytałam jej intencje, a nie miałyśmy okazji do dyskretej rozmowy, więc postanowiłam zaryzykować. Musiałam tylko dobrze obliczyć czas, ponieważ tamtą drogę przebyliśmy pieszo, robiąc przymusowe przerwy na nocleg, natomiast teraz mieliśmy do dyspozycji świetnie wyszkolone wierzchowce.

— Dimissi, posłuchaj. Wy wtedy źle się czuliście, mieliście gorączkę, majaki, a ja wszystko pamiętam. — Próbowałam ją przekonać, mimo iż dobrze wiedziałam, że szykuje nam okrężną drogę. Wciąż musiałam odgrywać swoją rolę, dlatego zwróciłam się także do księżniczki. — Meliandro, nie martw się, jestem pewna, że zdążymy.

— Oddział pojechał tamtędy. — Amikal podszedł do nas, by wskazać szeroką drogę wiodącą w głąb lasu. — Ma tylko kilka godzin przewagi, więc jeśli się pospieszymy, to na pewno zdążymy. — Zerknął na nas swoim wesołym spojrzeniem, które rzadko opuszczało jego twarz. — Swoją drogą, wiem, że wy dwie byłyście zdolne do takiej niesubordynacji, ale księżniczka Dimissi? Ciebie pani, w życiu bym o to nie podejrzewał.

Czekał chwilę na odpowiedź mojej siostry, jednak ta tylko wzruszyła ramionami. Wyglądało na to, że mimo różnicy zdań, jaka nas dzieliła, teraz stanęła po naszej stronie. Kochana siostrzyczka — pomyślałam.  — Tylko jak ja się jej teraz pozbędę?

Amikal wrócił do swojej wypowiedzi i ponownie wskazał głową w stronę obszernej drogi.

— Tędy powinniśmy jechać.

— Wojsko wybrało szeroki trakt, jednak nas jest dużo mniej, dlatego spokojnie możemy pojechać węższymi ścieżkami, by zyskać na czasie. — Szukałam jakiegoś rozsądnego argumentu, który satysfakcjonowałby gwardzistów, przysłuchujących się naszej rozmowie. Wiedziałam, że łatwo nie dadzą się zwieść moim sztuczkom. — Trasa jest trudniejsza, ale za to szybsza, więc powinniśmy dotrzeć na czas. Księżniczko, decyzja należy do ciebie — dodałam.

Gdy wszystkie spojrzenia skupiły się na Meliandrze, posłałam jej szybki i wymowny uśmiech. Długo się zastanawiała, jakby faktycznie rozważała wszystkie możliwości, po czym podjęła decyzję.

— Zawierzymy słowom Jagody. Była tutaj niedawno i mówi, że wszystko pamięta. Wybacz Dimissi, ale byłaś chora, dlatego twoje osądy mogą nie być właściwe. To samo się tyczy was, moi drodzy gwardziści, ponieważ o ile wiem, nie bywaliście w tych stronach od bardzo dawna.

Wszyscy mężczyźni pokiwali głowami, na znak potwierdzenia jej słów. Dimissi stała z niezadowoloną miną, jednak nie chciała podważać autorytetu księżniczki.
Niedługo później wyruszyliśmy w drogę, z tą różnicą, że tym razem to ja byłam przewodnikiem. Nie kłamałam, mówiąc, że dobrze pamiętam okolicę, ponieważ faktycznie tak było. Przypomniałam sobie, jaką trasą podążaliśmy za pierwszym razem i teraz starałam się odrobinę ją zmodyfikować. Miałam dobrą orientację w terenie, dlatego bez trudu wybierałam ścieżki wiodące na około, by potem znów powrócić na główną trasę. Po pewnym czasie droga zrobiła się odrobinę szersza, a wtedy Neldor zrównał się ze mną.

Pomiędzy Światami - Tom I: Przebudzenie animaga.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz