Rozdział III cz. 2

295 67 219
                                    


***

Rodzice już nie spali, odeszli kawałek dalej, w miejsce, gdzie las był rzadszy i łapali poranne promyki słońca. Matylda uniosła twarz ku niebu i zamknęła oczy, a tata wyciągnął przed siebie dłonie, jakby dopiero teraz zauważył ich istnienie. Następnie popatrzyli na siebie i mocno przytulili, szepcząc coś do ucha. Szczebiotali, jak dwójka zakochanych nastolatków. Ten nagły przypływ miłości nieco mnie zaskoczył. Usiadłam na trawie i napotkałam spojrzenie Michała, który także był zdezorientowany. Wzruszył tylko ramionami i szturchnął Milenę, leżącą nieopodal, a ta natychmiast otworzyła oczy.

— Obudzili się?

— Tak samo, jak staruszek. Zadowoleni i wypoczęci.

— Właśnie. Gdzie on jest? — zapytałam.

— Nasz mistrz survivalu tuż przed nadejściem świtu, wziął głęboki wdech i zamknął oczy, a następnie obudził się jak gdyby nigdy nic. Przywitał się ze mną, oświadczył, że zapowiada się wspaniały dzień i że idzie do lasu nazbierać prowiantu.

— Robi się coraz dziwniej — mruknęłam, a następnie dodałam ściszonym głosem. — Powinniśmy z nimi porozmawiać. Mówiłeś im, co się stało?

— Tak, ale odparli, że kryzys już minął. Podobno czują się cudownie i nie musimy się o nic martwić.

— Skoro tak, to od razu mi lepiej — odparłam sarkastycznie.

Nasze rozważania przerwał powrót staruszka, który niósł owoce i grzyby, w prowizorycznym koszyku z liści rośliny rosnącej nieopodal rzeki. Przestał kuśtykać i znów odmłodniał o kolejnych dziesięć lat. Włosy mu zgęstniały i pojawiły się w nich czarne kosmyki. Spojrzał na moich rodziców i zaproponował śniadanie. Tata wyciągnął do niego rękę, ale zamiast po jagody z kosza, sięgnął do jego ramienia i uścisnął je mocno, wciąż patrząc w oczy starca. Siwy znieruchomiał na moment, a po niepokojąco długiej chwili, także chwycił tatę za łokieć. Później uczynił taki ruch, jakby zamierzał uklęknąć. Przez moment myślałam, że zasłabł, ale w tym samym czasie tata powiedział coś bardzo cicho i Siwy stanął wyprostowany, bez cienia wysiłku na twarzy. Starzec nic nie odpowiedział, jedynie pokiwał głową i podszedł do nas z owocami.

— Widzę, że wszyscy już się obudzili — zagadnął wesoło. — Niestety, przespaliśmy kolejną możliwość przejścia przez polanę i musimy czekać do zmierzchu.

— Jak to? Mamy tu tkwić cały dzień? — zapytałam zdziwiona. — Myślałam, że chcemy jak najszybciej uzyskać pomoc, a zamiast tego będziemy tak po prostu siedzieć i czekać, aż nadejdzie noc.

— Nie mamy wyjścia, przejście przez otwartą przestrzeń jest niebezpieczne - stwierdziła mama, która podeszła do nas, by się przywitać. Pogłaskała Milenę po głowie w typowo matczynym geście, następnie uśmiechnęła się do mnie promiennie. — A teraz dla zabicia nudy może poćwiczcie z Mileną strzelanie z łuku. Tylko nie oddalajcie się zbytnio, okolica wciąż jest niebezpieczna. — Zabrała dwa jabłka z kosza i poszła zanieść jedno tacie, który wciąż stał w lekkim oddaleniu od nas. Odchodząc, rzuciła jeszcze przez ramię mimochodem. — Michał, może idź z dziewczynami. Będziemy spokojniejsi, że nic im nie grozi.

Popatrzyliśmy na siebie z rodzeństwem wymownie i bez słowa odeszliśmy w stronę lasu. Kiedy się obróciłam żeby spojrzeć na rodziców, ci pogrążyli się już w rozmowie z Siwym. Milena, także powiodła za nimi wzrokiem, natomiast nasz brat nie musiał się oglądać, żeby wiedzieć co zaszło.

— Wygląda na to, że chcieli się nas w subtelny sposób pozbyć — odparł.

— Subtelny? Równie dobrze mogła powiedzieć byśmy poszli do swojego pokoju — dodałam z przekąsem.

Pomiędzy Światami - Tom I: Przebudzenie animaga.Where stories live. Discover now