Opos 2

28 4 2
                                    

Makak wraz ze swoim dzieckiem i starym bobrem stali przed wejściem do jego domu.
-Dobra. Dzięki swoim kontaktom wiem, że twoja żona gra teraz Lois w,, Family guy. Głowa rodziny". Teraz ty musisz mi pomóc pozbyć się tych wiewiórek. - powiedział Makak, głaszcząc swojego syna po głowie.
-Spokojnie, mam przy sobie akurat idealny
sposób... tylko muszę znaleźć... - bóbr zaczął grzebać sobie w gaciach tak intensywnie, że włożył tam aż głowę i obie ręce.
MK patrzył na to zachwycony do czasu aż Makak nie odwrócił mu głowy na bok.
-No w końcu się znalazł! - bóbr wyciągnął z majtek wyliniałego oposa z zezem. - Chłopcy przedstawiam wam Kake.
-Kake? - spytał zdziwiony Sześciouch. - Jak on ma nam pomóc?!
-Kake to profesjonalista. Powiem mu co i jak, wrzucę go do środka a on już zrobi swoje.
-Jesteś pew...
-Pewnie, że jestem pewny! No, a teraz mniej gadania a więcej działania!
Bóbr cisnął gryzoniem do środka domu. Znaczy... cisnął 2 razy bo za pierwszym zapomniał otworzyć drzwi. Kiedy Kake znajdował się już w środku, małpy i płasko-ogonowy nasłuchiwali odgłosów z pomieszczenia. Najpierw słychać było wściekłe piski wiewiórek ale potem pojawiło się warczenie, skrzeczenie, chrychanie i syczenie oraz przerażone wrzaski wiewiórek. Następnie z domu wybiegło stado wiewiórek tak szybkie jak biegunka.
-O ty w mordę... - rozdziawił szczękę Makak.
-No wiem. Kake wymiate w tym fachu ale już czas by wrócił do moich majtek. - bóbr oznajmił z usatysfakcjonowanym uśmiechem.
Cała trójka weszła do środka.
-Hej ptysiu czas do gaci! Pspspsp! - wołał długo-zębaty, ale szkodnik nawet nie chrychnął dając znak życia.
Czarno-futrzasty zajrzał do kuchni i aż przeklnął ze złości.
-Kurwa! Ten pchlarz wciąga moje ziarna kawy!-krzyknął Makak.
Chciał wyrwać gryzoniowi torbę z nasionami ale pchlarz zaczął się trząść jakby miał padaczkę do 10 potęgi, potem obijał się od ściany i szafek jak piłka plażowa a na koniec zaczął warczeć na nich.
-O kurwa! Szybko spierdalamy! Kake odjebało!-wrzasnął bóbr, chwytając MK'a i uciekając z nim przed dom.
Makak wybiegł za nimi.
-Ja pierdolę co teraz?- spytał sześciouch ledwo zipiąc.
-Dobra trzeba go złapać.-postanowił bóbr i wyjął chój wie skąd walizkę.
-Co?! My mamy to zrobić?! Nie lepiej zadzwonić po antyterrorystów?!
-Nie bo oni nie znają Kaki.
-My też nie i za chiny lodowe tam nie wrócimy! Prawda MK?
Dorośli spojrzeli w dół ale nie zobaczyli tam małego małpiszonka.
-MK?! GDZIE MOJE BUBU?!- zawodził czarno-włosy.
Nagle dało się słyszeć śmiech brunetka dochodzący ze środka domu.
-Mój Bobo! Musisz go ocalić, staruchu! Musisz!!!-krzyczał Makak, trzęsąc bobrem.
-Spokojnie mam coś co może nam pomóc!- oświadczył bóbr i znów zaczął grzebać w majtach. Po chwili wyciągnął zabawkowy miecz świetlny.-Prosz!!! Oto broń przeciwko agresywnemu Kake!
-Spytałbym jak ma nam pomóc, ale na pewno wiesz co robić.- odparł Makak zrezygnowanym głosem.
-To proste:bierzesz ten miecz, wchodzisz do środka i wracasz ze swoim potomkiem i Kake.
-Taaa...rzeczywiście nic trudnego!
-Właśnie! A  teraz niech twoje matczyne chormony zwyciężą!
Bóbr wrzucił Makaka do środka z mieczem i zamknął drzwi. Małpa przeklnęła pod nosem i ruszyła w poszukiwaniu dziecka i oposa.
-CHRUP...CHRUP...CHRUP...- głośne chrupanie dochodziło z jego sypialni.
Mihou czuł jak z każdą chwilą jego panika wzrasta.
-Tylko nie myszkuj mi w bieliźnie zboku.-wyszeptał, kiedy centymetr dzielił go od wejścia.
Kiedy stanął w progu drzwi, zobaczył jak Kake zjada jego szufladę z majtkami. Zrobił krok do przodu i właśnie wtedy szkodnik go zauważył.
-Dobra Kake...jestem matką mojego syna i partnerem Monkey Kinga i wiem dokładnie co robię.- oświadczył dzielnie Liu'Er, ale gdy tylko opos syknął, cała odwaga go opuściła.- Dobra kłamałem i się ciebie boję. Masz dziwny pysk i pachniesz bobrem, ale nie skrzywdzisz mojego Bobo!
Sześciouch chwycił go za ogon i wybiegł z pokoju. Stanął na środku salonu i krzyknął:
-To nie był dobry pomysł!
W tej chwili z łazienki wyszedł MK i kiedy zobaczył swoją matkę z oposem w salonie, podbiegł do niego i zapytał:
-Czemu trzymasz kota z długim pyskiem?!
-Masz durną matkę!
-Nie prawda. Jesteś Makak Sześciouchy. Mistrz cieni.
-Masz rację.
-Z Buddą!
Monkie Kid chciał uciec ale czarno-włosy go powstrzymał.
-Nawet o tym nie myśl Xiaotian. Ty jesteś Monkie Kid. Razem damy sobie radę!
-Dobrze, co mam zrobić?
-Podaj mi tę torbę.
Brunet podał swojej matce torbę, do której wepchali Kake.
-Bubu zrobiliśmy to!- krzyknął Makak.
-Taaak!!! Mój Buddo nigdy bym nie przypuszczał, że tak się ucieszę z wsadzenia naćpanego oposa do mojej torby! Ale emocje...Na szczęście już po wszystkim.- uspokoił się chłopczyk.
Nagle przez ścianę wpadł Wukong z bobrem pod pachą i krzyknął:
-Stój sukinkocie!!!
Jednak kiedy zauważył, że chałupa się nie jara powiedział, że spotkał przed wejściem tego starego bobra, który mu wszystko  wyjaśnił.
-Okej...Ale dlaczego nie wszedłeś drzwiami?- spytał czarno-włosy.
-Znudziło mu się to.- odparł rudzielec.
-Dobra...Tak czy siak dzięki za pomoc panie bobrze.- zwrócił się Liu'Er do bobra.
-Spoko, to ja dziękuję za pozbycie się mojej żony. A skoro już o tym mowa idę się najebać z Kake.- długo-zębny, wziął torbę i wyszedł.
-Mamo? Co to znaczy najebać się?- spytała mała małpka niewinnie.
-Emmm...To znaczy: zjeść dużo lodów.- odparła ciemna małpa, nerwowo się uśmiechając a kropelki potu pojawiły się na jego czole.
-To ja chcę się najebać czekoladą!- krzyknął MK, wywołując tym śmiech u Wukonga.

Koniec🍨

Małpi kabaret Where stories live. Discover now