Rozdział 11

12 2 0
                                    

Siedziałam w bibliotece pisząc kolejne wypracowanie na eliksiry, literki znaczyły tańczyć na papierze, więc postanowiłam odpuścić na dziś. Chciałam odłożyć książkę, ale przez szparę zobaczyłam Diggory'ego, który się uczył, po chwili podeszła do niego Czang.
- Cedric muszę ci coś powiedzieć. Będziesz zadowolony.
- Słucham cię uważnie - powiedział i oparł się o regał z książkami.
- Posmarowaliśmy miotły ślizgonow klejem
- co zrobiliście?
- Krukonki nie lubią ich tak samo jak wy, więc chcieliśmy im dopiec
- Cho przecież może im się coś stać. Takich rzeczy się nie robi - powiedzieli i chciał wymieniać dziewczynę, ale ona go zatrzymała
- Widzisz Ced, nie ma rzeczy jakiej dla ciebie nie zrobię, to chyba dobrze tak?
- Nie na tym polega miłość - powiedział i lekko popchnął dziewczynę.  Wybiegłam z biblioteki szlam do WS coś zjeść.
- Lottie, chodź - powiedział Cedric i wciągnął mnie do schowka na miotły.  Było tu ciemno, ale widziałam jego rysy twarzy - muszę ci coś powiedzieć.
- Coś się stało? - zapytałam udając, że nie wiem.
- Wasze miotły zostały posmarowane klejem, rozpuśćcie ten klej rozpuszczalnikiem - powiedział.
- Wiesz kto to zrobił? - zapytałam. Cedric milczał - wiesz
- nie proś mnie o odpowiedź na to pytanie, zróbcie co mówię.
- Dlaczego mi to mówisz? - zapytałam - powinnaś się z tego śmiać i cieszyć, większość by tak zrobiła.
- Nie chcę żeby ktoś na tym ucierpiał - powiedział i wyszedł ze schowka.
Ja też wyszłam po chwili i od razu pobiegłam do Adriena.
- Co się stało piękna? - zapytał Adrien
- Krukonki posmarowali nam miotły klejem - powiedziałam zdyszana.
- wiedzieliśmy co planują już od tygodnia. Podmienilismy miotły. Posmarowali swoje, a nie nasze.
- O - to jedyne co umiałam powiedzieć na tamtą chwile.
- usiądź, zmęczyłeś się - powiedział i wskazał na miejsce obok niego. Usiadłam na ławce, podziwialiśmy widok zachodzącego słońca.
- Moi rodzice w Boże Narodzenie organizują bal, zaprosimy twoją rodzinę - powiedział chłopak wyrywając mnie z transu.
- Będzie nam miło. Słyszałam, że wasze bale są prawdę piękne.
Gdy zaczęło się ściemniać Adrien odprowadził mnie do dormitorium. Nie spałam całą noc. Zastanawiałam się czy nie iść do Cedrica i nie podziękować mu, ale moja ślizgońska strona wygrała tą bitwę. Nazajutrz był mecz, który został odwołany z powodu poklejonych mioteł krukonów. Zeszłam z boiska, kierowałam się w stronę mojego dormitorium, gdy ktoś mnie zatrzymał.
- Jak mogłaś to zrobić? - zapytał Cedric
- ślizgoni od dawna wiedzieli co oni planują, podmienili miotły
- przez to nie odbył się mecz
- to jest moja wina, że krukonom zachciało się grać nie fair?
- mogłaś do tego nie dopuścić
- nie wiedziałam o tym
- doprawdy? - zapytał z kpiną Diggory
- Odkąd zaczęły chodzić o nas plotki przestali mi mówić
- nie wiedziałem
- doprawdy? Idź lepiej do Chang tak się dla ciebie poświęciła
- skąd wiesz, że to ona? Czyli jednak coś ci mówią
- widziałam was razem w bibliotece - powiedziałam i odeszłam - uważasz, że jestem taka okrutna
- jesteś Slizgonką
Po tych słowach zostawiłam go samego, przy nim byłam kompletnie inna, byłam dobra, a on i tak powiedział, że nie mam serca.

Pomóc ślizgonceWhere stories live. Discover now