Rozdział 7

14 1 0
                                    

Obudziłam się rano, a raczej ktoś mnie obudził.
- Wstawaj dziś masz randkę z najładniejszym chłopcem z całego Hogwartu - wrzasnęła Pansy i położyła się na łóżku obok mnie - przygotowałam ci już outfit.
- Idę tylko po to żeby Adrien się ode mnie odwalił - delikatnie naciągnęłam prawdę
- Przecież on jest miły jak na ślizgona
- chcę mi wejść pod spódnicę, zaproponował że będę jego prawa ręką, bo liczył na wyjście do Hogsmeade
- zgodziłaś się?
- tak, ale za dwa tygodnie
- ty to masz szczęście do chłopaków
Podniosłam się z łóżka i zaczęłam szukać wzrokiem mojego ubrania na dziś. A gdy je znalazłam spojrzałam na Pansy z uznaniem.

- Masz dobry gust - powiedziałam w myślach, nie mogłam powiedzieć tego na głos, bo podniosłabym jej ego

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Masz dobry gust - powiedziałam w myślach, nie mogłam powiedzieć tego na głos, bo podniosłabym jej ego.
- Dziękuję, mam najukochańszą siostrę na świecie - powiedziałam i ją przytuliłam - przyszedł jakiś list od rodziców?
- Chciałabyś - powiedziała Pansy - Byłoby inaczej gdyby mieli syna, którego tak ojciec pragnął.
- U nas w rodzinie syn jest zawsze pierwszy
- Ojcu się to nie podoba
- Pojechałam na MŚWQ tylko po to, żeby było mu lepiej
Gdy miałam 8 lat mama była w ciąży z chłopcem, ojciec był bardzo szczęśliwy. Chciał mieć syna, aby spłodził dużo dzieci i aby ród parkinsonow nie przepadł. Mama zaczęła rodzić przed terminem. Chłopiec zmarł dwa miesiące po urodzeniu, był za słaby. Próbowała jeszcze kilka razy, ale nie mogła donosić ciąży. W końcu przestali próbować. Ojciec musiał cieszyć się z tego co ma, ale nie był zadowolony z córek.
Punkt 10 wyszłam z pokoju wspólnego, Cedric czekał już z bukietem w ręce.
- Dzień dobry - powiedział i wręczył mi bukiet - To dla ciebie
Przez chwilę nie wiedziałam co zrobić, nigdy nie dostałam od nikogo kwiatów.
- Dziękuję, są ładne
- mówisz jakbyś nigdy nie dostała kwiatów - zaśmiał się chłopak, a ja spiorunowalam go wzrokiem - jak to możliwe?
- Normalnie, rusz się idziemy
Droga minęła nam szybko. Weszliśmy do sklepu Weasleyów.
- Nasza ulubiona ślizgoneczka - powiedział jeden z klonów
- i nasz ulubiony puchon - powiedział drugi .
- razem - dokończyli wspólnie
- to nie tak - powiedziałam ale nie dane było mi dokończyć
- nie oceniamy, powodzenia na nowej drodze życia
Próbowałam im to wytłumaczyć, ale nie pozwolili mi dojść do słowa. Cedric patrzył na to z rozbawieniem.
- Ciebie to śmieszy? - zapytałam unosząc brwi
- Trochę, niech sobie gadają
- będą chodzić o nas różne plotki
- przynajmniej będę miał spokój od fanek - powiedział
- czyli po to mnie zaprosiłeś
- nie to nie tak, chciałem cię gdzieś zaprosić w ramach rekompensaty za...
- cóż, łączy nas ten sam cel - powiedziałam i się uśmiechnęłam. Diggory zabrał mnie do herbaciarni. Zamówił dla mnie i dla siebie herbatę różaną z cytryną i jakieś ciastka. Nasze zamówienie przyniosła jakaś starsza pani.
- Cedricku dawno cię tu nie było - powiedziała i uścisnęła dłoń chłopaka - nareszcie przyprowadziłaś tu dziewczynę, do tego bardzo ładną - powiedziała i się do mnie uśmiechnęła.
- to nie tak my tylko - chciał dokończyć Cedric.
- Na reszcie przedstawił mnie światu, wie pani jak długo na to czekałam - przerwałam mu. Spojrzałam się na cedricka zadziornie.
- nazywam się Charlotte - podałam rękę starszej kobiecie.
- ja nazywam się Anna, ale mów mi Ana i nie paniuj mi tutaj - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie promiennie. Po chwili poszła do innego stolika.
- nie ładnie tak kłamać - powiedział Ced
- ty możesz a ja nie mogę? - powiedziałam i puściłam mu oczko na co chłopak uśmiechnął się pod nosem. Wypiłam już herbatę i zjadła ciastko. Diggory nachylił się nade mną i wytarł kciukiem mój policzek. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, po chwili odchrząknęlam. Chłopak wyrwał się z transu i wrócił na swoje miejsce.
- miałaś kawałek pudru na policzku - powiedział zarumieniony.
- O - powiedziałam czerwona jak pomidorek - może już wracajmy
- tak, pójdę tylko zapłacić
- nie ją za siebie zapłacę
- To ja cię zaprosiłem więc za zapłacę i nie przyjmuje odmowy - powiedział stanowczo i zostawił mnie przy stoliku. Po chwili wrócił i pomógł mi ubrać kurtkę. Wyszliśmy na dwór z zamiarem pójścia na spacer.

Pomóc ślizgonceWhere stories live. Discover now