Rozdział 8

13 2 0
                                    

Poszliśmy do lasu, żeby pogadać o quidditchu i żeby nikt nam nie przerywał rozmowy. Zaczęło robić się ciemno, a my chcieliśmy znaleźć wyjście z lasu, jednak na daremno. Po jakichś 20 minutach dotarliśmy na polanę. Schowaliśmy się za drzewo, gdy zobaczyłam, że na polanę schodzą się ludzi w czarnych szatach z maskami na twarzy.
- Śmierciożercy - powiedziałam cicho. Diggory przyłożył palec do moich ust. Odwróciłam się i oglądałam co będzie dalej. Ci ludzie rozpalili ognisko. I przyprowadzili kogoś. Jakąś kobietę, nad którą się znęcali rzucając zaklęcia. Miałam łzy w oczach gdy na to patrzyłam.
- idziemy - powiedział Cedric, złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić. Nagle złamała się gałązka pod moją nogą, a twarze śmierciożerców skierowały się w naszą stronę
- Biegiem - powiedział Cedric i ruszyliśmy ile sił w nogach wciąż trzymając się za ręce - nie pobiegniemy do Hogwartu
- biegnij do sklepu Wonka
- po co?
- zaufaj mi
Cedric zrobił jak powiedziałam. Gdy byliśmy na miejscu weszliśmy do środka, poszłam na zaplecze i odchywlilam dywan pod którym znajdował się właz.
- wchodź - powiedziałam a Cedric zrobił co mówiłam. W końcu dotarliśmy do Hogwartu. Chłopak pomógł mi wyjść z tunelu. Potknęłam się o spódniczkę i wylądowałam na nim.
- Lecisz na mnie - powiedział Diggory
- To nie miejsce na żarty. Musimy iść do Dumbledora - powiedziałam wstając, ale szybko tego pożałowałam. Moja noga była rozciętą i sączyła się z niej krew.
- daj pomogę Ci - powiedział Diggory chcąc wziąć mnie na ręce.
- Dam sobie radę - warknelam na co chłopak mnie puścił - próbowałam dotrzymać mu tępa ale nie wychodziło mi to.
- Jeżeli przyjmiesz moja pomoc to dalej będziesz feministką - powiedział Diggory
- Nie pozwolę żeby puchon mnie niósł, straciłbym godność - powiedziałam i chwilę przystanąłem, żeby odsapnąć. W tym momencie Diggry podszedł i przerzucił mnie przez swoje ramię jakbym nic nie ważyła
- Postaw mnie na ziemię - powiedziałam rwąc się. Po 5 minutach zrozumiałam, że on i tak mnie nie puści. Zaniósł mnie do łazienki prefektów na piątym piętrze.
- nawet się nie zmęczyłeś - stwierdziłam
- ważysz może z 5 kilo - powiedział i wyjął bandaż z apteczki.
- Muszę ją oczyścić, trochę cię zaboli - powiedział i wylał alkohol na ranę, a ja z bólu wbiłam mu paznokcie w ramię. Po tym posmarował mi ją jakąś maścią i zabandażował. Przyglądałam mu się. Wyjaśniał przez te wakacje. Jego włosy były jaśniejsze a rysy twarzy nieco się zmieniły. W końcu spojrzał na mnie, tymi pięknymi szarymi oczami. Pomógł mi wstać i zaprowadził pod same drzwi mojego dormitorium.
- Jutro pójdziemy powiedzieć o tym Dumbledorowi - powiedział Cedric - dziękuję, za dziś było..
- niebezpiecznie, ciekawie, strasznie - dokończyłam za niego.
- następnym raz będzie lepiej - powiedział i oparł się o ramę drzwi
- następnym razem?
- dobranoc - powiedział i włożył mi włosy za ucho. Spojrzał mi się głęboko w oczy, zatonelam w nich. Nogi zrobiły mi się jak z waty.
- Dobranoc - powiedziałam i zbliżyłam moja twarz do niego. Już mieliśmy się pocałować gdy drzwi do mojego dormitorium się otwarły.
- Nareszcie jesteś - powiedziała Pansy - Romeo do domu
- Tak, dobranoc - powiedział i odszedł. A ja  patrzyłam jak odchodzi. Chciałam go pocałować, co jest ze mną nie tak.

Pomóc ślizgonceWhere stories live. Discover now