26. EVERLY

540 77 16
                                    

W piątek do szkoły podwiózł mnie tata. Zaczynałam dopiero o dziesiątej, więc przed zajęciami wstąpiliśmy jeszcze do mamy. Ulżyło mi, bo czuła się już odrobinę lepiej. Najgorszy kryzys minął, ale to wcale nie oznaczało, że wszystko jest w porządku.

Ojciec milczał przez całą drogę do szkoły. Miałam wrażenie, że po przeżyciach ostatnich dni oboje byliśmy w pewnym stopniu wydrenowani z emocji. Wpatrywałam się w zalane deszczem ulice, a moje myśli na chwilę opuściły szpitalną salę i zaczęły krążyć wokół dzisiejszego popołudnia. Serce zatrzepotało mi w piersi na myśl o próbie i o tym, że po niej miałam spotkać się z Cadenem w bibliotece.

Dojechaliśmy na miejsce. Chciałam już wysiąść, ale tata nagle się odezwał.

– Cholerny gówniarz.

– Co? – Spojrzałam na niego zaskoczona. Rzadko używał przekleństw.

Spoglądał gdzieś na lewo, a jego rysy napięły się w gniewnym wyrazie.

Gdy odrobinę się wychyliłam zobaczyłam idącego ścieżką Cadena. Supeł w moim żołądku raptownie się zacisnął. Clarke i mój ojciec to bardzo, bardzo zły zestaw.

– Jak on, do diaska, wygląda? Co to ma być? – mamrotał pod nosem tata.

Zacisnęłam usta i zastygłam w fotelu, czekając aż Caden znajdzie się dostatecznie daleko. Nie chciałam ryzykować opuszczenia auta i tego, że Clarke przywita się ze mną na oczach ojca. W napięciu obserwowałam jego wysoką sylwetkę, ledwie kilka metrów od naszej tesli.

Zauważyłam, jak tata kręci głową. Był głęboko zniesmaczony wyglądem Cadena, który zdecydowanie nie przypominał chłopaka z dobrego domu. Zamiast białego kołnierzyka, miał na szyi tatuaż. Zamiast kaszmirowego swetra i chinosów – skórzaną kurtkę i przetarte dżinsy.

A co najgorsze – był synem swojego ojca.

Na szczęście nie spojrzał w naszym kierunku. Moja twarz była wystarczająco czerwona i bez tego. Odetchnęłam z ulgą, gdy zniknął za rosnącymi wzdłuż ścieżki drzewami.

Poczułam na sobie wzrok ojca.

– Ever, dobrze się czujesz?

– Tak! – zapewniłam. – Wszystko w porządku.

– Nadal nie mogę uwierzyć, że Campbell go przyjął.

– Mm. To oburzające – mruknęłam, zgarniając torbę i wysiadając z samochodu. – Do zobaczenia wieczorem.

– Wieczorem?

– Mam dzisiaj kółko teatralne – wyjaśniłam, przeczuwając już, jaka będzie reakcja.

Zgodnie z moimi przewidywaniami, ojciec ciężko westchnął.

– Tracisz tylko czas. Powinnaś pomyśleć o czymś bardziej ambitnym.

– To cześć – odparłam, nie zamierzając wdawać się teraz w dyskusję. Zatrzasnęłam drzwi i ruszyłam w kierunku głównego wejścia.

Skoro rozczarowywał go fakt, że wolałam sztukę niż arkusze kalkulacyjne, nie chciałam nawet myśleć, co powiedziałby na moją znajomość z Cadenem. Ale te rozważania zostawię na kiedy indziej. Bo chwilowo to właśnie perspektywa spotkania z Clarkiem sprawiała, że jakoś się trzymałam.

***

Po zajęciach razem z Gianną zeszłyśmy do podziemia.

Zdążyłam już opowiedzieć jej i Avani o nocnej wizycie Cadena. Musiałam przyznać, że Gia dość żywo zareagowała na te rewelacje:

Stolen stars (CHANCES #1) (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz