22. EVERLY

477 82 13
                                    

Boże. Jestem największą idiotką, jaka stąpała po ziemi! – Ta myśl nawiedzała mnie nieustannie, odkąd wysłałam wiadomość do Cadena. A później otrzymałam tę odpowiedź.

Gdy zobaczyłam, że przysłał głosówkę, serce zabiło mi szybciej. Co miał mi do powiedzenia? Czułam rosnącą ekscytację, a kiedy wcisnęłam przycisk odtwarzający nagranie...

Nie. Nawet nie chcę tego wspominać.

Ja naprawdę zaczęłam zakochiwać się w chłopaku, na którego nie powinnam nawet spojrzeć. Najwyraźniej dostałam w zamian to, na co zasłużyłam – zderzenie z rzeczywistością.

Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny .

No właśnie. Sztuka. Wyglądało na to, że próby z Clarkiem nigdy nie będą łatwe. Najpierw wcale nie chciałam, żeby mnie dotykał, a teraz... cóż, teraz też tego nie chciałam. Już nie.

– Everly, czy wszystko w porządku? – Z zamyślenia wyrwał mnie głos pani Fischer.

Poczułam, jak moje policzki oblewają się gorącem.

– Tak, tak – odparłam szybko, kątem oka zauważając, że Caden spojrzał w moją stronę.

Nauczycielka odwróciła się do tablicy, a ja powoli wypuściłam z płuc powietrze.

Nie daj po sobie poznać, że cierpisz.

Po tym, jak do niego napisałam, Clarke w żaden sposób nie próbował wytłumaczyć odpowiedzi, którą dostałam. Nie żeby musiał. Przecież nie łączyło nas nic, poza tym przeklętym tańcem. To ja zaczęłam popadać w jakieś idiotyczne zauroczenie. Im szybciej się z niego wyleczę, tym lepiej.

Clarke odwrócił głowę, znów skupiając się na pani Fischer.

Przygryzłam wargę.

Dobrze. Tak jest dobrze. Meyersowie i Clarke'owie nie mają ze sobą nic wspólnego. I tak powinno pozostać.

***

Razem z Avani postanowiłyśmy, że po zajęciach odwiedzimy Giannę, która nadal leżała w łóżku. Zaopatrzone w jej ulubione pistacjowe babeczki, zadzwoniłyśmy do drzwi, a po chwili mama Gii, pani Cochran, zaprowadziła nas na piętro.

Gianna leżała w swoim wielkim łóżku z pikowanym zagłówkiem i ze znudzeniem przesuwała palcem po ekranie iPhone'a.

– Cześć, umarlaku – powitała ją Avani.

– O nie... – jęknęła Gi na nasz widok. – Przyszłyście, żeby opowiedzieć mi o wszystkich świetnych rzeczach, które ominęły mnie przez chorobę, prawda?

Avani wymieniła ze mną spojrzenia.

– Tak. I nie. Jeśli chodzi o homecoming, mamy dość mieszane uczucia.

– Avi chce przez to powiedzieć, że jej weekend był świetny. Mój do bani – dodałam, postanawiając nie owijać w bawełnę.

Gia zmarszczyła brwi, a Avani posłała mi smutny uśmiech.

– No i mamy twoje ulubione babeczki! – Pomachałam torebką z cukierni, uśmiechając się trochę zbyt szeroko, by wyglądało to naturalnie.

– Dawaj je tutaj. I mówcie mi, co się stało. Tylko ze szczegółami.

***

Pół godziny później Gi pakowała do ust trzecią babeczkę. Biorąc pod uwagę jej apetyt, czuła się już chyba lepiej.

– Wiedziałam! – Zlizała z palca resztkę pistacjowego kremu. – Czułam, że coś jest na rzeczy. Mówiłaś, że go nie cierpisz, ale nie myśl, że nie zauważyłam tych spojrzeń, które wymienialiście.

Wpatrywałam się w swoje ledwie nadgryzione ciastko. Od sobotniego wieczoru kompletnie nie miałam ochoty na jedzenie.

– Brawo, Sherlocku.

– Och, Ever. Przecież wiesz, że jestem po twojej stronie. Ten dupek nie powinien w ogóle z tobą zaczynać, skoro nie miał na myśli niczego konkretnego.

Westchnęłam, odchylając głowę na oparcie fotela.

– Całe szczęście, że wszystko zdechło, zanim w ogóle się zaczęło. Coś musi nade mną czuwać.

I, chociaż gdzieś głęboko wciąż czułam żal, postanowiłam mocno trzymać się tej teorii. Dużo łatwiej było powtarzać sobie, że tak jest lepiej.

***

Clarke nie zjawił się na piątkowej próbie.

Od Paula dowiedzieliśmy się, że nie było go także na zajęciach z algebry i analizy danych.

– Może zachorował? – zastanawiał się Aaron, nerwowo krążąc po scenie.

– Tylko dlaczego nie dał nikomu znać, że go nie będzie? – Blanca skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na mnie z wyzywającą miną. – Ever, na pewno nic nie wiesz? Chyba jesteście blisko.

Odpowiedziałam jej lodowatym spojrzeniem.

– Chyba coś ci się pomyliło.

– Dobra. Po prostu do niego zadzwonię. – Schaefer wyciągnął komórkę i ruszył w stronę wyjścia, żeby złapać lepszy zasięg.

Miałam wrażenie, że cała grupa teatralna wstrzymała oddech, czekając aż wróci. Sama przysiadłam na jednym ze stojących z boku krzeseł. Mój wzrok odruchowo podążył w kierunku fortepianu, a w głowie pojawił się obraz grającego na nim Cadena.

Świetnie. Teraz będą mnie prześladować wspomnienia.

Zmusiłam się do obrócenia głowy.

Aaron wrócił po niecałej minucie. Nie dodzwonił się do Clarke'a, więc kontynuowaliśmy próbę bez niego. Przez cały czas czułam w środku dziwny niepokój. To prawda, nie miałam ochoty grać z Cadenem, ale jeśli teraz zrezygnuje... Nie chciałam nawet brać pod uwagę, że przedstawienie mogłoby się nie odbyć.

Gdy próba dobiegła końca, w salce zostaliśmy tylko ja, Gia i Aaron, który usiadł przy fortepianie, palcami rozcierając sobie skronie.

– Oszaleję – mruczał. – Najpierw nie mogliście się dogadać, a teraz nie wiem nawet, na czym stoję.

Gi patrzyła na Aarona ze współczuciem.

– Może faktycznie coś mu wypadło?

– Na przykład poczucie przyzwoitości – burknęłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.

Schaefer popatrzył na Giannę, później na mnie, i ciężko westchnął.

– Od początku tygodnia coś było z nim nie tak. Kiedy wychodził z balu zachowywał się normalnie, a w poniedziałek nawet nie chciał z nikim rozmawiać. Jakby kompletnie się odciął. – Zwrócił się do mnie. – Nie wiem, co między wami zaszło, ale...

– Naprawdę sądzisz, że to ma związek ze mną? – przerwałam. – Bo jeśli szukasz źródła, to źle trafiłeś. Może zapytaj go raczej o laskę, z którą zabawiał się w sobotnią noc.

Poczułam na ramieniu dłoń Gii.

– Ever, wyluzuj.

Aaron zmarszczył brwi.

– Coś musiało się wydarzyć. Widziałyście jego rękę?

– Nosi bandaż – stwierdziłam. – I co z tego? Założę się, że gdzieś zabalował i zrobił sobie kuku. Mam go teraz żałować?

– Nie wiem. Cholera, sam nie wiem, co robić... ale mam dziwne wrażenie, że Caden wpakował się w jakieś kłopoty.

Parsknęłam pod nosem.

– Nie byłabym zdziwiona. Tyle że to nie mój zafajdany problem.

Stolen stars (CHANCES #1) (ZAKOŃCZONA)Where stories live. Discover now