ⅩⅦ

605 35 5
                                    

‎ ‎ ‎

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

‎ ‎ ‎

‎ ‎ ‎

‎ ‎ ‎

‎ ‎ ‎

‎ ‎ ‎

‎ ‎ ‎

‎ ‎ ‎

‎ ‎ ‎

‎ ‎ ‎

‎ ‎ ‎  

‎ ‎ ‎ Spojrzeli na Vivian ze zniecierpliwieniem.

Elijah, najspokojniejszy z całej czwórki, siedział na jednym z foteli, jak zwykle ubrany w elegancki garnitur. Kol za to w połowie leżał na jednej z kanap, a noga, którą trzymał na podłodze nerwowo podskakiwała.

Vivian i Klaus nie usiedli. Zamiast tego, od czasu do czasu nerwowo krążyli po pomieszczeniu, jednak w pewnej odległości od siebie.

– Mój plan może wam się nie spodobać, ale na ten moment, nie widzę żadnego innego wyjścia – Zaczęła, przygryzając wargę - Nie mogę spróbować jej namierzyć, bo Bonnie pewnie rzuciła zaklęcie maskujące i to wyczuje. Lepiej nie ryzykować.

– A co jeśli nie rzuciła zaklęcia? – Spytał zaczepnie Kol.

Vivian westchnęła, odchylając głowę do tyłu.

– Jeśli nie ukryli jej ciała gdzieś w domu lub pod nim, zależy im na tym, żeby nikt jej nie znalazł. Pewnie przewidzieli, że znajdziecie wiedźmę, albo ukryli trumnę w jakimś bezpiecznym miejscu.

Kol po chwili namysłu pokiwał głową, przetwarzając nowe informacje.

Vivian spojrzała na Klausa wiedząc, że jemu szczególnie nie spodoba się plan, który wymyśliła. Widząc jej wzrok, Klaus uniósł brwi w niemym pytaniu.

Przełknęła ślinę.

– Możemy spróbować zaproponować wymianę – Zaczęła, a reszta spojrzała na nią, jak na wariatkę.

Tak właśnie się czuła.

– Nie takiego planu się spodziewałem, kochanie – Klaus zmarszczył brwi.

Vivian spojrzała na niego przelotnie, wywracając oczami.

– To nie wszystko. Wysłuchajcie mnie do końca.

Klaus po chwili zacisnął usta, jednak skinął głową. Elijah i Kol nie protestowali, więc wzięła głęboki oddech, zanim znów zaczęła mówić.

– Elijah wmówi im, że chce wymienić Rebekę na Klausa. Że chce się zemścić za zamykanie reszty w trumnach – Mówiła powoli, uważnie przyglądając się ich reakcji.

– Sztylety nie działają na Klausa – Kol zmarszczył brwi, a Vivian miała ochotę walnąć głową w ścianę. Spojrzała na niego wymownie, a na jego twarzy powoli pojawiło się zrozumienie – Czy ty chcesz–

Przerwał, śmiejąc się cicho, przy czym z niedowierzaniem kręcił głową.

– Oświecicie nas?

Zniecierpliwił się.

– Może i zwykle sztylety na ciebie nie zadziałają, ale Złoty już powinien.

Od razu, kiedy skończyła mówić, Klaus i Elijah rozszerzyli oczy w szoku. Vivian spodziewała się, że Klaus od razu się nie zgodzi, ale ku jej zdziwieniu, oparł się jedynie o kanapę, wpatrując się w nią intensywnie.

– Co dalej? – Spytał.

Przez chwilę nic nie mówiła, tylko wędrowała wzrokiem po całym pomieszczeniu.

– Będziesz musiał pozwolić wbić sobie Złoty Sztylet w serce. Jeśli uwierzą, że Elijah jest po ich stronie, mogą zabrać go tam, gdzie ukryli Rebekę i zamiast tego, wsadzić do trumny Klausa. I zanim zapytasz Kol, nie, nie mogę niczego się dowiedzieć. Do tej pory nie powiedzieli mi ani słowa o tym, co robią. Będą podejrzliwi.

Kol skrzywił się, opuszczając dłoń.

– A jeśli mnie tam nie zabiorą? – Spytał, marszcząc brwi.

Vivian mimowolnie się uśmiechnęła.

– Postawisz im warunek. Żeby mieć pewność, że cię nie oszukają. To niebezpieczne dla obu stron, ale będą w stanie podjąć ryzyko.

W pomieszczeniu zapanowała cisza, a każdy w skupieniu rozważał wszystkie za i przeciw. Mieli świadomość, że wiele rzeczy może pójść nie tak, a Vivian nie była przekonana, czy zaryzykują. Cóż, Kol na pewno, ale Elijah i Klaus byli niewiadomymi, a to oni byli główną częścią planu.

– Skąd w ogóle chcesz wziąć Złoty Sztylet? Z tego, co wiem, nigdy nie został stworzony – Kol pokręcił głową, wymownie patrząc na Klausa.

Tamten jedynie uniósł ręce w geście poddania.

– Nie byłabym tego taka pewna – Przestąpiła z nogi na nogę, zakładając ręce na piersi.

Ponownie, spojrzeli na nią zaintrygowani.

Vivian im się nie dziwiła. Spędziła parę ostatnich nocy, aby znaleźć choć trochę przydatnych informacji i jak widać, nie poszło to na marne. Teraz musiała jedynie przekonać ich, aby zgodzili się. Nawet, gdyby chciała, jej własne sumienie nie pozwoliłoby Vivian zostawić Rebeki w trumnie. Nie wiedziała, ile zamierzają ją tam trzymać, ale na samą myśl, że miałaby być na jej miejscu, paznokcie wbijały się jej w dłoń.

– Najpierw rozmawiałam z Kolem, a potem ze znajomym z Nowego Orleanu – Kontynuowała, a Klaus szybko uniósł na nią brwi – I nie powiem ci z kim – Rzuciła w jego stronę.

Klaus wywrócił oczami.

– Przecież nic bym nikomu nie zrobił, kochanie.

Vivian uśmiechnęła się sztucznie.

– Uznajmy, że ci wierzę – Mruknęła pod nosem, podchodząc do jednego z okien – Chodzi mi o to, że obiecał zdobyć Złoty Sztylet. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będę go mieć za dwa dni.

Kiedy Vivian pierwszy raz od dłuższego czasu rozmawiała przez telefon z Marcelem Gerardem, nie wydawał się zbyt chętny do pomocy, przynajmniej dopóki nie wspomniała, że chodzi o Rebekę. Wtedy, przekonanie go stało się prostsze.

– Musicie tylko się zgodzić – Westchnęła, patrząc na nich wyczekująco.

W pomieszczeniu nastała cisza.

Vivian wpatrzyła się w podłogę, przygotowując się na odmowe. W głowie miała już kolejny plan, ale szanse na jego powodzenie były marne. Gdyby zaczęła zadawać zbyt wiele pytań braciom, staliby się podejrzliwi.

– Zgadzam się – Tak jak się spodziewała, Kol jako pierwszy, bez cienia wątpliwości się zgodził.

Mimowolnie się uśmiechnęła, co tamten odwzajemnił.

– Skoro to jedyny sposób, też się zgadzam – W jego ślady poszedł Elijah, choć nerwowo zerkał na Klausa.

Vivian posłała ostatniemu Mikaelsonowi wymowne spojrzenie, a on, nie zrywając kontaktu wzrokowego, westchnął.

– Nienawidzę was wszystkich – Stwierdził beznamiętnie, a Vivian musiała powstrzymać się przed uśmiechem – Zgadzam się.

𝐑𝐀𝐕𝐈𝐒𝐇𝐈𝐍𝐆, KLAUS MIKAELSONWhere stories live. Discover now