1.1K 46 5
                                    

‎

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

‎ ‎ ‎ Słabo oświetlony, długi korytarz był kompletnie pusty. Zbyt pusty, biorąc pod uwagę, że najstarsze klasy miały zajmować się przygotowaniem imprezy.

Vivian miała coraz gorsze przeczucia, słysząc jedynie parę bijących serc gdzieś daleko, po drugiej stronie budynku. Nie miała pojęcia, czy Katherine nadal znajdowała się w budynku szkolnym, czy może już uciekła. Starsza nie odpisywała jej na żadne wiadomości.

Westchnęła z rozdrażnieniem, otwierając drzwi do kolejnej części niekończącego się korytarza. W tym momencie, Vivan była o krok od zawołania Kath i tym samym zwrócenia na siebie uwagi. Choć Katherine kazała jej na siebie uważać, cokolwiek to miało znaczyć, Vivian nie była zbyt przejęta. Nawet, jeśli chodziło o Mikaelsona.

Kath potrafiła o siebie zadbać. Obie potrafiły.

Nagle, z bocznych drzwi wyszła, a wręcz wypadła postać, wydając z siebie jęk bólu.

Vivian zatrzymała się, patrząc, jak cały spocony mężczyzna zatacza się po korytarzu, ostatecznie podtrzymując swój ciężar na metalowych szafkach. Rozchyliła usta, a całe powietrze natychmiast wyleciało jej w płuc.

Damon spojrzał na nią nieprzytomnym wzrokiem, oddychając ciężko. Pot spływał mu po całej twarzy.

 Proszę. Nie, nie, nie, nie. Tylko nie ty – Wydyszał w panice, na chwilę zaciskając oczy. Jakby miał nadzieję, że Vivian zniknie.

Jednak ona dalej tam stała, a na jej twarzy zaczęła pojawiać się złość.

Nie myśląc nad tym zbyt długo, sekundę później znalazła się przy Damonie. Vivian odciągnęła go od szafek jednym ruchem ręki, a następnie, z całej siły kopnęła go w plecy. Z cichym łoskotem upadł na podłogę, kilka metrów dalej.

Ze zmarszczonymi brwiami obserwowała, jak Damon wije się z bólu na podłodze, nawet nie próbując się podnosić.

Coś było nie tak.

Vivian stanęła nad nim, przyglądając mu się z obrzydzeniem.

– Co ci się, do cholery stało? – Syknęła, jednak Damon nic sobie z tego nie zrobił.

– Nie jesteś prawdziwa, nie możesz być. To tylko halucynacje. Ty nie żyjesz–

Słysząc niewyraźną paplaninę, Vivian dopiero teraz zauważyła ranę, ledwo wystającą zza koszulki Damona. Ranę po ugryzieniu wilkołaka. Vivian przeklęła pod nosem, nie zwracając większej uwagi na dalszy bełkot. Nie do końca tak wyobrażała sobie pierwsze, po latach spotkanie ze starszym bratem. Nie, kiedy był o krok od śmierci.

Przesunęła ręką po twarzy, niewyraźnie słysząc szmery dochodzące z pobliskiego pomieszczenia. Bez większego zastanowienia, dość mocno kopnęła swojego brata w bok głowy, starając się nie czerpać z tego zbyt dużej satysfakcji. Damon stracił przytomność, a Vivian poprawiła opadające na twarz włosy.

– Cóż, tego się nie spodziewałam.

Natychmiast poderwała głowę, słysząc nieznajomy głos. Paręnaście metrów od nieprzytomnego Damona i stojącej nad nim Vivian, nieznajoma przyglądała jej się z wyraźnym zainteresowaniem.

Vivian nie rozpoznała jej, chociaż już kolejny raz w ciągu paru dni miała przeczucie, że powinna.

– Kim jesteś? – Spytała, patrząc, jak blondynka robi kilka pewnych kroków w jej stronę, w końcu stając po drugiej stronie nieprzytomnego Damona.

Spojrzała na niego kpiąco, ignorując pytanie.

– Nie mówię, że sobie nie zasłużył, ale co tym razem zrobił? – Uśmiechnęła się lekko.

Vivian przez chwilę patrzyła na nią niepewnie, nie wiedząc, jak zareagować, ale ostatecznie westchnęła, odpowiadając.

– Zbyt długo by wymieniać – Przechyliła głowę, starając się uciąć temat – Kto go ugryzł?

Vivian wcale nie była zdziwiona, że Damon narobił sobie wrogów, szczególnie wilkołaki. To bardzo pasowało do jej starszego brata.

Blondynka wzruszyła niedbale ramionami.

– Mój brat. Jak zwykle Damon nie potrafił się zamknąć się w odpowiednim momencie – Wywróciła oczami, po czym wyciągnęła w stronę Vivian dłoń – Jestem Rebekah.

Pod jej oczami momentalnie pojawiły się czarne żyły, jakby chciała przestraszyć nową znajomą. Vivian uniosła brwi, jednak z uśmiechem chwyciła ją za wyciągniętą rękę.

– Vivian. Miło Cię poznać. Chyba.

Rebekah uśmiechnęła się szerzej. Zaraz potem, obie spojrzały na Damona, który zaczął się wiercić.

– Masz zamiar mu pomóc? – Spytała, obchodząc go dookoła, aby stanąć obok Vivian.

Natychmiast zmarszczyła brwi. Rebekah tak naprawdę zapytała, czy chce zostawić Damona na śmierć. Vivian jednak, nie miała jak mu pomóc.

Choć szczerze nienawidziła swojego brata, nie byłaby wstanie skazać go z śmierć, w ten sam sposób, w jaki on skazał ją. W przeciwieństwie do niego, miała resztki człowieczeństwa. Cóż, czasami.

Rebekah musiała zauważyć zmartwione spojrzenie swojej nowej znajomej. Westchnęła ciężko.

– Spokojnie, on nie umrze – Przyznała niechętnie – Mój brat mu nie pozwoli. Obecnie, Damon jest jego sposobem na szantaż.

Vivian zacisnęła usta, kiwając powoli głową.

– Nie jestem zdziwiona, że narobił sobie wrogów – Westchnęła.

Nie wiedziała dlaczego, ale uwierzyła blondynce. Było coś przekonującego w sposobie, w jaki mówiła. Nie próbowała też używania na niej perswazji, co było miłą odmianą.

Nie miała pojęcia, w co dokładnie się wpakowała, ale zaczynała czuć coraz większy niepokój. Obecnością prawie martwego Damona i nieobecnością Katherine.

Vivian chciała zadać kilka pytań Rebece, aby zanim zdążyła, obie usłyszały przeraźliwy, męski krzyk z dosyć bliskiej odległości. Rebekah natychmiast się napięła, rzucając Vivian szybkie spojrzenie.

– Kto to?

Westchnęła.

– Mój psychopatyczny brat, któremu chyba nie wyszło porwanie - Zacisnęła usta w niezadowoleniu – Powinnaś już iść. Nik chyba nie jest w dobrym humorze.

Vivian już otwierała usta, żeby zadać kolejne pytanie, ale kolejny krzyk zmroził jej krew w żyłach.

– Rebekah!

Natychmiast rozpoznała głos. Głos Klausa.

Uciekaj – Rzuciła w jej stronę Rebekah, prawie bezgłośnie, kiedy głośne kroki zaczęły być coraz bardziej wyraźne.

Vivian posłała ostatnie spojrzenie nieprzytomnemu Damonowi, czując się w pewnym sensie źle.

– Dziękuję – Szepnęła.

W następnej sekundzie, zniknęła ze szkolnego korytarza, zostawiając za sobą oszołomioną Rebekę.

𝐑𝐀𝐕𝐈𝐒𝐇𝐈𝐍𝐆, KLAUS MIKAELSONDonde viven las historias. Descúbrelo ahora