751 37 5
                                    

‎‎

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

‎‎

‎ 

‎ 

‎ 

‎  

‎ ‎ ‎ Vivian stanęła przed pensjonatem Salvatorów.  

Od kilku minut powtarzała sobie w głowie wszystkie możliwe scenariusze, które mogły się zdarzyć. Nie mogła być w końcu w stu procentach pewna, że drzwi otworzy jej Stefan. I to było w tym wszystkim najgorsze. Vivian nie miała zamiaru płaszczyć się na niby przed Damonem, którego ostatnio była gotowa udusić. Na samą myśl przeszły ją ciarki żenady.

Wzięła głęboki oddech.

Vivian zapukała kilkakrotnie w dębowe drzwi, po czym oparła się ramieniem o framugę, krzyżując ręce na piersi.

Nie musiała czekać długo. Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem, ukazując Stefana, który na widok swojej siostry rozchylił usta, jakby nie mógł znaleźć odpowiednich słów.

– Mogę wejść? – Spytała po chwili, przybierając najbardziej niepewny wyraz twarzy na jaki było ją stać.

Stefan zamrugał kilka razy, a Vivian przez chwilę poczuła się źle, kiedy zobaczyła łzy w oczach brata.

– Wejdź, Vivi – Wręcz szepnął, uśmiechając się czule.

Vivian poczuła ciężar w klatce piersiowej. Przez te wszystkie lata nie czuła tęsknoty za swoim młodszym bratem, jednak wtedy, stojąc przed nim, poczuła się, jakby coś w niej pękło.

Przeszła powoli przez próg, natychmiast rozglądając się dookoła. Niechętnie, ale musiała przyznać, że wnętrze było bardzo ładne.

– Nie masz pojęcia jak bardzo za tobą tęskniłem – Stefan podszedł do swojej siostry, po czym przyciągnął ją do mocnego uścisku.

Vivian powoli odwzajemniła uścisk, przymykając na chwilę oczy.

– Ja za tobą też – Westchnęła, ciesząc się, że Stefan nie zaczął wytykać jej znajomości z Katherine tak, jak zrobił to Damon – I przepraszam, że skręciłam ci kark.

Ku jej zaskoczeniu, Stefan zaśmiał się lekko.

Vivian powoli rozchyliła oczy, a jej dobry nastrój natychmiast zniknął, kiedy zobaczyła wchodzącego do pomieszczenia Damona.

– Jak uroczo. Zaraz zwymiotuję tęczą – Sarknął ironicznie, opierając się o ścianę.

Stefan i Vivian natychmiast się od siebie odsunęli, patrząc na Damona karcąco, choć ona z trochę większą pogardą.

– Damon, to nasza siostra–

– Nie zaczynaj znowu – Przerwał mu ostro najstarszy – Może i jest naszą siostrą, ale gdzie była przez ostatnie dekady?

Kiedy Stefan miał już odpowiedzieć, Vivian prychnęła.

– Jakim prawem wypominasz mi, że nie chciałam mieć z tobą nic wspólnego po tym, jak uwierzyłeś Katherine, mimo, że cię ostrzegałam, a potem zostawiłeś mnie w lesie, żebym się wykrwawiła?

Jej spokojny ton sprawił, że bracia Salvatore stali przez chwilę w osłupieniu. Vivian przez chwilę zastanawiała się, kiedy Damon powiedział Stefanowi, że jeszcze żyła, gdy ją znalazł.

– Ciebie też się to tyczy – Rzuciła w stronę Stefana, mając na myśli część z Katherine, gdyby ten też chciał wypominać jej przyjaźń z Pierce.

Stefan jedynie spojrzał na nią przepraszająco, w przeciwieństwie do Damona, który wyglądał na jeszcze bardziej zirytowanego.

– Ponad sto lat próbowałem wymyślić, jak wyciągnąć Katherine z grobowca!

Vivian zaśmiała się ostro, niewesoło.

– Nie moja wina, że do tego stopnia dałeś się zmanipulować – Pokręciła głową widząc, że złość jej starszego brata powoli została zastąpiona czymś smutniejszym. Vivian przypomniała sobie jego paplaninę, kiedy został ugryziony przez Klausa.

– Uspokójcie się, oboje – Stefan uniósł uspokajająco ręce, patrząc wymownie na swoje starsze rodzeństwo.

Damon go zignorował.

– Po co tu teraz przyszłaś? – Uśmiechnął się złośliwie – Nie mów mi tylko, że przejrzałaś na oczy, bo Klaus próbował cię zabić.

Vivian zacisnęła szczękę słysząc, że Damon jest jeszcze bardziej nieznośny, niż zakładała. Nie chciała dać mu się jednak sprowokować.

– Nikt nie próbował mnie zabić. Mówiłam ci, że nie jestem tak głupia jak wy, żeby zadzierać z Pierwotnymi.

Damon wywrócił dramatycznie oczami, podchodząc do jednej z szafek, aby następnie wyciągnąć butelkę z alkoholem.

– To co tu robisz?

Uniosła wysoko brwi.

– To nie oczywiste? – Spojrzała między obojgiem swoich braci – Chciałam zobaczyć, czy nadal skaczecie sobie do gardeł.

Obaj bracia zgodnie wywrócili oczami.

– Jak widzisz, żyjemy – Damon machnął ręką między sobą a Stefanem – Zamknij za sobą drzwi, jak będziesz wychodzić.

Nie patrząc w stronę pozostałej dwójki, Damon wyszedł z pomieszczenia ze szklanką alkoholu w ręku.

Vivian z trudem powstrzymała się przed zrobieniem mu krzywdy.

– Zignoruj go. Jest po prostu przytłoczony – Próbował wytłumaczyć go Stefan.

– Nie jestem! – odkrzyknął gdzieś z głębi pensjonatu Damon.

Vivian uniosła brwi, siadając wygodnie na jednym z foteli, kiedy Stefan przetarł twarz rękoma, zrezygnowany.

– Spokojnie. Damon jest ostatnią osobą w tym mieście, która jakkolwiek mnie obchodzi – Wzruszyła ramionami, mając nadzieję, że to też usłyszał.

Stefan uśmiechnął się lekko, siadając na kanapie.

– A tak na poważnie? Po co wróciłaś do miasta?

Vivian oparła podbródek na dłoni, nadal rozglądając się po wnętrzu.

– Katherine mnie namówiła – Wyjaśniła monotonnym głosem – Chciała podszyć się pod Elenę, ale wpadła na Klausa.

Vivian mimowolnie parsknęła śmiechem, przypominając się minę Katherine po spotkaniu z Mikaelsonem, natomiast Stefan zmarszczył brwi.

– Vivian, bądź ostrożna – Poprosił, patrząc na swoją siostrę z czułością. W przeciwieństwie do Damona, Stefan starał się być miły – Mikaelsonowie nie przepadają za mną i Damonem. Nie mówię, że bez przyczyny. Po prostu... staraj się do nich nie zbliżać. Proszę cię.

Vivian słuchała jego monologu ze zmrużonymi oczami. Oczywiście, nie mogła powiedzieć, że jeszcze wczorajszej nocy, jakby nigdy nic, siedziała na kanapie w rezydencji Mikaelsonów i opowiadała podekscytowanemu Kolowi o swoich mocach.

Zamiast tego, pokiwała głową z lekkim uśmiechem.

– Spokojnie, nie mam zamiaru.

Kłamstwo z łatwością wyszło z jej ust.

𝐑𝐀𝐕𝐈𝐒𝐇𝐈𝐍𝐆, KLAUS MIKAELSONWhere stories live. Discover now