~•15•~

206 16 2
                                    

Rodzina dobrze poradziła sobie z faktem ze juz dużo wiem o mafii. Wczoraj byliśmy na strzelnicy i ojciec był pod wrażeniem moich umiejętności, potem jak poszlismy na siłownie trochę się biliśmy, aby sprawdzić moje umiejętności a na koniec dość mocny trening na nogi przez co dziś ledwo chodzę, bo już dawno nie miałem takiego treningu, ale widzę że nie tylko to mnie dopadło, bo Marco też narzekał dziś z rana.

Aktualnie zostałem sam z Melody i Jasperem, bo ojca nie ma od wczoraj, a mama z samego rana pojechała załatwiać jakieś sprawy dotyczące otwarcia nowej restauracji. Jasper znając życie gra na konsoli, a ja z małą oglądam jakieś bajki, ale nie skupiam się na fabule,  bo mnie nie interesuje.

Mała prawie usypiała, no tak była już pora jej drzemki więc chciałem ją ułożyć w jej pokoju, ale mijając cala przeszklona sciane w salonie z której kątem oka można było zobaczyć garaże zauważyłem że 2 auta naszych ochroniarzy odjeżdżają, czyli zostało tylko trzech. Kiedy już byłem na piętrze usłyszałem strzały. I to nie jeden, otworzyłem drzwi do pokoju Jaspera, a ten jak gdyby nigdy nic grał i miał słuchawki

- Jas odkładaj to, strzelają szyby na dole już poszły, a ochrona gdzieś pojechała, właź do garderoby i pilnuj Mel, ona śpi - brat zerwał się jak poparzony i delikatnie wziął siostrę- idz do mnie tam się schowaj, ja zaraz dojdę

Ruszyłem w stronę gabinetu ojca po drodze dzwoniąc do niego. Oczywiście nie odbierał, ani on, ani Marco, zadzwoniłem nawet do wujka ale też pudło, przynajmniej znalazłem pistolet. Glock 18 może nie jakiś najlepszy ale da radę. Dopiero dziadek odebrał, a go nawet nie było w LA

- Nicolas stało się coś?

- Tak strzelają do nas, tata, Marco i wujek nie odbierają, dwa auta ochrony pojechały gdzieś, a w domu jestem ja, Jasper i Mel

- Schowajcie się w piwnicy

- Nie wiem gdzie jest klucz

- Cholera, schowajcie się ja tam wyślę do was kogoś, zaopiekuj się nimi

Rozłączył się a ja z bronią poszedłem do rodzeństwa. Gabinet zamknąłem na klucz i wsadziłem do kieszeni, kiedy szłem przez salon dwa okna były całkowicie wybite.

Mała spała w najlepsze, a Jasper przytulał ją do siebie cicho płacząc. Nigdy nie byłem dobry w pocieszaniu więc nie wiedziałem co robić

- Ej wszystko bedzie dobrze, zaraz przyjadą nasi i ich stąd wykurza - tłumaczyłem mu ubierając buty, bo w skarpetkach nie będę się bronił

- Ale oni nas zabiją

- Ej będzie dobrze nikt nas nie zabije, nie na mojej zmianie rozumiesz? - parsknął cicho a ja się do niego przytuliłem- jak będziesz słyszał strzały to będę ja strzelał więc się nie martw o mnie i siedź tu cicho, masz mój telefon, kod to 1709, jakby mi się coś stało to napisz Jake'owi. Pod żadnym skarbem się nie wychylaj, ja będę w pokoju, tak wrazie czego. Dopiero jak usłyszysz wołanie taty lub kogoś zaufanego wychodzisz

-Okej

Stanąłem w pokoju tak aby mieć idealny widok na drzwi, ale żeby mnie nie było widać w pierwszym momencie. Kiedy się otworzyły zauważyłem jakiegoś faceta, napewno nie był nasz więc do niego strzeliłem, nie zabiłem go, bo strzeliłem w dłoń, po czym przywaliłem w głowę, aby go ogłuszyć i wyciągnąłem z pokoju.

- Wszystko gra - krzyknąłem do rodzeństwa, chociaż nic nie grało, ale nie chciałem denerwować jeszcze bardziej brata widzac jego stan

Wiedziałem że zaraz napewno pojawi się ich tu więcej więc żeby  spowolnić znalezienie rodzeństwa sprawdziłem ile mam nabojów- a było ich 18 czyli jak brałem był caly, i ostroznie wyszedłem na korytarz.
Na korytarzu zabiłem dwóch, ale jeden z nich drasnął mnie w nogę, naszczescie rana nie wyglądała na poważną więc zbagatelizowałem to.
Podeszlem do okna, na podwórku była istna rzeź, zauważyłem że pojawił się ojciec, czyli teraz pójdzie z górki. O tym że nie jestem sam dowiedziałem się po usłyszeniu strzału, a potem poczułem ogromny ból pleców, szybko się odwróciłem i teraz wpakowałem facetowi kulkę między oczy. Bolało cholernie,  a skoro ojciec już jest poszedłem do pokoju. Zsunąłem się na ziemie po ścianie i brałem głębokie wdechy, kiedy usłyszałem płacz siostry chciałem wstać, ale nie mogłem

- Jas.... chodzcie tu....

Brat wyszedł z siostrą i dal mi ją na ręce, kiedy zobaczył ze wokół mnie robi się kałuża krwi zaczął panikować, a ja w tym momencie uspokajałem mała, kiedy przestała płakać zwróciłem się do Mel

- Słoneczko idz sie schowaj z Jasperem, bo bawimy się w chowanego i musicie wygrać - dziewczynka ochoczo pokiwała głową.

- Jas idźcie tam gdzie byli...scie, tata jest za niedlu...go  przyjdzie

- Ale..

- Idźcie- jak już odchodzili powiedziałem do brata - Jas... przekaż rodzicom że ich kocham... ciebie i Mel też...

Kiedy usłyszałem większy hałas na piętrze zwróciłem się do nich

- Szybko

Ja juz ledwie kontaktowałem więc było mi to obojętne, drzwi otworzyły  się z impetem i w nich stanął chyba Marco, stał jak sparaliżowany dopiero gdy ktoś go popchnął zaczął coś mówił

- Nicolas! ...... Nicolas do cholery ....... budzimy.... - słowa docierały do mnie jak przez mgłę

- Jas.... Mel... garderoba - ostatnie co powiedziałem a potem już była tylko ciemność i cisza


4/5

To ty #TOM IIHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin