~•6•~

262 16 1
                                    

Wczoraj odbył się pogrzeb cioci, z racji tego że kiedyś była szanowaną prawniczką w Nowym Jorku na pogrzebie zjawiło się bardzo dużo osób. Jeśli mam być szczery to zawiele nie pamiętam z mszy, bo przez cały czas tępo wpatrywałem się w trumnę. W drodze na cmentarz Melisa zemdlała, ale koniec końców była przy wkładaniu trumny do ziemii.

Dzięki znajomością Teo, ale również koleżankom z pracy Octavii udało się przekazać opiekę nademną Melisie, dzięki czemu nie trafiłem do domu dziecka. Dziś byliśmy na odczytaniu testamentu - Octavia pozostawiła mi mieszkanie i 50tys. dolarów, ale dostanę to jak będę pelnoletni, chociaż tak naprawdę wcale mi na tym nie zależy, a Mel dostała 150 tys.$

Teraz miałem mieszkać z nimi, nie byłem z tego faktu zadowolony, dobra byłem do momentu kiedy nie spotkałem ich dzisiaj rano roznegliżowanych w kuchni. Nie przeszkadza mi to, poprostu czuje się tu nie swojo i nie komfortowo.

Mieszkanie było urządzone w kolorach bieli, zieleni i szarego. Układ pomieszczeń był podobny jak u nas, korytarz z którego wchodzi się na otwarta przestrzeń gdzie znajduje się kuchnia, jadalnia i salon. W korytarzu 3 pary drzwi, jedne do łazienki, drugie do ich sypialni a trzecie do mojego pokoju, który jeszcze parę dni temu był gabinetem.

Aktualnie siedzieliśmy w salonie we trójkę, zrobiliśmy sobie taki wieczór filmowy z niezdrowym żarciem, Mel zadecydowała że oglądamy Igrzyska Śmierci

- Co zrobisz dalej z poszukiwaniami rodziców? - spytał Teodor w przerwie między filmami

- Trzeba będzie tam wrócić i szukać dalej innych wskazówek oraz poszlak. Sęk w tym że nie mamy za wiele informacji i to wszystko utrudnia - stwierdziłem wszystko racjonalnie analizując

- Mój brat mógłby nam pomóc, on..... on ma wiele wtyk w LA, napewno powiedzą mu więcej niż tobie czy Mel i mi. Może on coś się więcej dowie, tylko musielibyśmy mu wysłać wszystko co mamy i to tak szczegółowo opisane

- Dużo tego nie jest - wyciągnąłem telefon, weszlem w notatnik i zacząłem czytać na głos każdy podpunkt

przyniósł mnie cioci mężczyzna, który pracował dla mafiozy który zginął

-Nie wiemy czy Octavią go znała - dopowiedziałem

● kobieta która mnie urodziła to brunetka z zielonymi oczami, ale nie wiadomo czy żyje bo poród był w trudnych warunkach

- Wiesz ile jest brunetek z zielonymi oczami! - jęknęła Mel

Według niego urodziłeś się 11.03.2007 tą datę masz tez wpisana w akcie urodzenia

●Matka w akcie urodzenia to kobieta która nie istnieje, a ojciec nie znany.

● Okolice Los Angeles

●Matka nazwała mnie Nicolas

●Na szyji miałem zawieszony naszyjnik z smokiem, sztyletem i obrączką

●Obrączka jest grawerowana O&L forever

-To wszystko co mamy, doliczajac to czego dowiedzieliśmy się na miejscu - podsumowałem

- Pokaż tą obrączkę- zdjąłem naszyjnik i dałem Teo, mężczyzna zaczął studiować każdy element po kolei

- Obrączka będzie damska, to widać bo jest mała- stwierdziła Mel - więc statystycznie może należeć do twojej matki tak jak cały naszyjnik

-Alvarez - szepnął Teo przyglądając się smokowi - Na ogonie jest napisane Alvarez chińskimi literami - naprostował

-Wisiorek jest kogoś kto ma na nazwisko Alvarez - stwierdziłem

- Wiesz ile może być ludzi o tym nazwisku w całym stanie, ciocia mówiła ze okolice LA też są brane pod uwagę- podsumowała przyjaciółka

- Pamiętaj brunetka, zielone oczy, możliwe że Alvarez

- Takich kobiet jest pełno- skwitowałem

- A może trzeba cię tam zawieść, zostawić w środku tłumu brunetek z zielonym oczami aż któraś stwierdzi "To mój syn" i będziecie żyć razem długo i szczęśliwie. - rozmarzyła się blondynka

- Aż tak bardzo chcesz się mnie pozbyć? - złapałem się teatralnie za serce - pozatym czytasz za dużo bajek, bo to jest nierealne

- Więc jaki masz inny pomysł geniuszu - powiedziała sarkastycznie

- Jedziemy do LA, bo na odległość to nam nawet mój brat nie pomoże - wyprzedził mnie z odpowiedzią Teodor

I tak oto znów nasza historia się powtarza, Melisa przedłuża wolne o tydzień, jej chłopak szuka najbliższego samolotu do LA, a gdy takowy znajduje na jutro na 6 rano, ale patrząc na zegar to za 4 godziny, bookuje je i każdy idzie się odświeżyć i spakować. Nie kupujemy biletów powrotnych bo nie jesteśmy w stanie stwierdzić ile czasu tam spędzimy. Nadal wszystkie rzeczy mam w kartonach, ale nie przejmuje się tym i do torby sportowej wkładam ubrania na jakiś tydzień. Kiedy jestem już gotowy idę do salonu gdzie siedzi blondyn

- Melisa pewnie zaraz się zbierze - śmieje się pod nosem - mój brat nie będzie zachwycony że będziemy u niego z rana, bo dla niego to środek nocy, ale lubię go wkurzać

- Cóż chyba od czasu do czasu może się poświęcić i wstać wcześniej- również się zaśmiałem

Na Mel nie czekaliśmy długo, bo po paru minutach przyszła, pojechaliśmy na lotnisko, auto zostawiliśmy na parkingu, stamtąd miał je odebrać znajomy blondyna przeszliśmy przez odprawę, zjedlismy coś na szybko i wysiedliśmy do samolotu. Tym razem udało nam się trafic na siedzenia stosunkowo blisko siebie.

To co powtórkę z rozrywki z LA oficjalnie czas zacząć, mam nadzieję że tym razem nie będzie takich smutnych sytuacji.

To ty #TOM IIWhere stories live. Discover now