Kiedy odebraliśmy bagaż skierowaliśmy się w stronę wyjścia z lotniska i udaliśmy się na parking. Teo odszukał wzrokiem auto brata i pokierował nas w tamtą stronę. Był to czarny Range Rover.
Mężczyzna siedzący w środku kiedy nas zauważył wysiadł, ubrany w szare dresy i czarna bluzę. Też był blondynem z niebieskimi oczami, również wysoki, można było zobaczyć u niego podobieństwo do Teodora. Widać było ze jest starszy, lecz nie wyglądał na 38 lat. Trzymał się bardzo dobrze.
Najpierw przywitał się z Mel, z tego co mi mówiła jest to ich drugie spotkanie, z bratem przywitał się typowo po męsku i rzucił jakiś żart. Kiedy przyszła kolej na mnie zaczął skanować mnie wzrokiem. Dość dokładnie obejrzał mnie z góry na dół, widać było że się nad czymś zastanawia, ale koniec końców wystawił do mnie rękę- Marco Blanco, brat tego idioty - przedstawił się
- Nicolas Wesson - rownież wyciągnąłem do niego rękę i ją uscisnąłem, widziałem jak w jego oczach błysnęła nutka ekscytacji, ale nie miałem pojęcia z jakiego powodu
- Dobra wsiadajcie i jedziemy bo nie ma po co tak tu sterczeć- powiedział Marco, pomogłem Teodorowi wsadzić nasze bagaże i usiadłem z tyłu obok Mel. Czułem na sobie wzrok starszego z braci i parę razy przyłapałem go w lusteku, co dawało mi coraz więcej powodów do zastanowienia.
Znów podjechaliśmy pod ten sam apartamentowiec, zaparkowaliśmy w podziemnym garażu i windą wjechaliśmy na odpowiednie piętro. Zajęliśmy pokoje tak jak ostatnio i poszlismy spać.
Ja obudziłem się po jakiejś godzinie, nie lubię spać w dzień a białe żaluzje nie dawały żadnego zacienienia.
Przebrałem się i wyszłem do kuchni. Przy blacie siedział Marco i popijał zapewne kawę, robiąc coś na laptopie- Cześć- odezwałem się informując o swojej obecności, kiedy usłyszał mój głos podniósł wzrok na mnie
- Hej, myślałem że będziesz dłużej spać tak szczerze
- Jakos nie mogłem zasnąć
- Na śniadanie mogę zaproponować ci jajecznicę albo jajecznicę, gdyż kucharz ze mnie żaden i za późno mnie poinformowaliście więc nie zdążyłem się przygotować- wytłumaczył
Z jego wskazówkami zrobiłem sobie 3 jajka sadzone, z pieczywem. Kiedy zjadłem nadal moi towarzysze spali, cóż ich pasją był sen, usiadłem w salonie i przeglądałem sociale. Nawet nie zauważyłem kiedy Marco skończył pracę i usiadł obok mnie
- Nasze gołabeczki jeszcze pośpią więc możemy zacząć bez nich, bo aktualnie mam czas
- A więc mieszkałem z kobietą, której 16 lat temu mnie przyniesiono, przyniósł mnie jakiś mężczyzna, zadnych informacji o nim, był pracownikiem jakiegoś niebezpiecznego człowieka, akt urodzenia jest sfałszowany, urodziła mnie kobieta która wogule nie istnieje a ojciec nieznany. Według tego człowieka urodziłem się 11.03.2007 - na te słowa oczy zaświeciły mu się jak 5 złotych - i taka datę mam wpisana w akcie urodzenia, Octavia nie wie czy moja matka wogule przeżyła porób ponieważ odbył się w trudnych warunkach - Wiem że była brunetką z zielonymi oczami, chciała żebym się nazywał Nicolas więc tak zostało przy mnie był też łancuszek z zawieszka smoka z nazwiskiem Alvarez i obrączką z grawerem...
- Jakim grawerem, masz przy sobie? - zapytał na co ściągnąłem z szyji naszyjnik i mu wręczyłem
Zaczął przeglądać dokładnie obrączkę, a kiedy zobaczył grawer zamarł
-Cholera jasna - zmarszczyłem brwii, bo nie wiedziałem o co chodzi, wyciagnal telefon i do kogoś zadzwonił
- Lucas jesteś w domu? -......- siedź na dupie i się nie ruszaj za chwilę tam będę-...... - to jech cholernie pilne, ale nic związane z interesami