~•14•~

198 16 1
                                    

-To co teraz? - Po chwili ciszy zabrałem głos

- Szczerze nie wiem co robić- przyznał Vincent - miałem pomścić brata i pozbyć się problemu z towarem a teraz chuj wie co robić

- Podpiszmy z nimi sojusz - zaproponował Jake - informujcie się o zaatakowanych dostawach, a wujka to warto mścić? Nie pamiętam go, ale patrząc na to co zrobił to nie był zbyt dobrym w tej branży i wiele rzeczy robił na oślep przez co ty na tym później dużo traciłeś

- Proponowałbym umowę z wysoką karą, Meksykanów obserwować, a co do twojego brata to już twoja decyzja, jednak skoro był taki a nie inny to czy warto robić sobie kolejnych wrogów? - przedstawiłem swoje poglądy

Vincent stwierdził że załatwi to sam na sam z moim ojcem, więc cala reszta wyszła z gabinetu. Zeszliśmy na dół gdzie była cała reszta

- Marco nie złość się tak na mnie, rozwiązałbym was ale nie mogę, Lucas został sam na sam negocjować, jak się dogadają to już za niedługo pojdziemy stąd

- Gdzie Jasper?

- Uciekł zapewne do domu po tym jak zobaczył ze rozmawiam z Jack'iem. Wsumie może niezbyt przychylne okoliczności ale Jack to jest Marco przyjaciel mojego ojca, Marco to jest Jack, mój przyjaciel i syn Vincenta Scotta

- To on ma syna? - zapytał zdziwiony

- Ma

                          ****

Ojciec wyszedł z gabinetu poprawiając garnitur, a za nim Vincent, skinął głową a jego ludzie rozwiązali reszte.  Ja podszedłem do Vincenta i podziękowałem mu

- Nie ma za co, wpadnij do nas, a jak pójdę na spotkanie z twoim ojcem też przyjdź. No a teraz to trzymaj się i nie daj się tak jak ostatnio.

Pożegnałem się z niektórymi i wyszliśmy z magazynu, Jake zaproponował że nas podrzuci więc ojciec, Marco i ja wysiedliśmy do samochodu którym tu przyjechałem i skierowaliśmy się do domu, reszta naszych też miała mieć zapewniony jakis transport, miałem nadzieję że się tam nie pozabijają

W drodze powrotnej nikt się nie odzywał, ale cisza nie była zbytnio niekomfortowa. Jack zatrzymał się parę metrów przed bramą, kiedy inni już kawałek odeszli przytuliłem się z chłopakiem, a on poklepał mnie po plecach

- Dasz radę, trzymam kciuki, napisz potem

- Napiszę

Kiedy doszedłem do bramki zobaczyłem że stał w niej Marco

- No młody dałeś czadu

- Tsa, jak pewne jest to że mam szukać nowego domu?

- Nie gadaj głupot, Lucas to przetrawi, dostaniesz zjebke ale nie odda cię.

W salonie stała mama, dziadek i wujek a wraz z nimi ojciec, nie patrzyli na mnie przychylnie, wręcz podejrzliwie, ale co się stało to się nie odstanie. Postanowiłem że pójdę do siebie więc rzuciłem krótkie'' ide do siebie'', ale po drodze zapukałem do pokoju brata. Nie odpowiedział, możliwe że spał, bo było już po 23 więc poszedłem do siebie.  Wziąłem zimny prysznic, aby oczyścić umysł, ubrałem bokserki i krótkie spodenki od piżamy po czym położyłem się spać, ale nie mogłem zasnąć. Udało mi się to dopiero około 3 rano, a z przyzwyczajenia wstałem krótko po 7 więc się nie wyspałem. Ubrany w szare dresy i biały t- short zeszlem na dół do kuchni gdzie była mama z Mel, nie mogłem rozgryźć jej wyrazu twarzy.

- Mamo... to nie tak, ja wiem że to źle wygląda ale.. - nie dała mi dokończyć

- Potem porozmawiasz z ojcem i jemu to wszystko wyjaśnisz - jej głos był przerażająco opanowany ale i zimny

Nie odzywałem się już więcej, w ciszy zrobiłem sobie śniadanie czyli jajecznicę z pomidorkami i szczypiorkiem, a do tego grzanki, oraz sok pomarańczowy. Po śniadaniu siedziałem w salonie tępo wpatrując się w widoki za oknem, z kamiennym wyrazem twarzy czekając aż ojciec mnie do siebie wezwie.

W gabinecie ojca oprócz niego był Marco i dziadek

- To teraz nam powiedz co masz wspólnego z mafią

Miałem ochotę rzucić im jakąś cięta ripostę, ale to mogłoby pogorszyć sytuację, więc zachowałem to dla siebie

- No trochę mam, Jack jest moim przyjacielem i synem Vincenta Scotta, ze trzy razy byłem u niego w San Diego, jakieś podstawy tego świata znam i to tyle

- Szpiegujesz dla nich?

- Nie, wogule skąd ten pomysł, przyjaźnie się z Jackiem, nie wiedziałem że wy też jesteście z mafii, no może po tym pistolecie na biurku kiedy pierwszy raz tu byłem miałem taką myśl, ale odrzuciłem ją

- A co on miał na myśli mówiąc że ma u ciebie dług wdzięczności i żebyś się nie dał tak jak ostatnio

- Długu wdzięczności już nie ma, bo wczoraj go spłacił, a ostatnio przypadkiem oberwałem, ale jest już dobrze

- Gdzie?

- W udo

Mężczyźni wymienili między sobą znaczace spojrzenia

- Za zdradę rodziny grozi śmierć - powiedział dziadek

- Wiem, ale nie zdradziłem was- po chwili ciszy znów się odezwałem- Co będzie ze mną dalej

- Możesz iść, później powiemy Ci co ustaliliśmy

Po wyjściu skierowałem się do kuchni, ale zatrzymałem się przed wejściem słysząc rozmowy

- Myślisz ze on nas szpiegował - rozpoznałem głos młodszego brata

- Nie wiem kochanie, ale nie wydaje mi się, porozmawia z tatą, wyjaśnią to sobie i potem dowiemy się co i jak

- A jeśli się okaże że był szpiegiem?

- Jasper nie drąż już tego tematu bądź cierpliwy, dowiesz się wszystkiego, a teraz proszę bardzo krój warzywa bo nie będziesz jadł obiadu

Dalej nie słuchałem bo wycofałem się do swojego pokoju. Usiadłem na podłodze i plecami oparłem się o łóżko. Wpatrywałem się w widoki zza okna, głównie sam las. W spokoju musiałem przeanalizować to wszystko, chociaż bardziej to było przytłaczanie się. Można stwierdzić że jestem overthinkerem i tak to prawda. Dopiero kiedy poczułem czyjaś dłoń na ramieniu zorientowałem się że nie jestem sam, popatrzyłem się w bok i na łóżku siedział tata

- Chciałem porozmawiać- kiwnąłem tylko głową i wstałem - Siadaj- usiadłem obok niego - Zrobiliśmy błąd że nie powiedzieliśmy ci odrazu o mafii, może zbyt pochopnie cię osądziłem. Wierze ci że nie Szpiegujesz, a to że się znacie to czysty przypadek. Mówisz że masz jakieś pojęcie o mafii więc chce zobaczyć co wiesz i co umiesz, więc jutro pojdziemy na strzelnice po śniadaniu a koło południa na silownie, chce zobaczyć czy umiesz się bić. Zgoda

- Tak, dziękuję za szanse

- Nie masz za co dziękować, a teraz chodź na obiad

3/5

To ty #TOM IIWhere stories live. Discover now