32. Za nowe początki i wiarę w przyszłość

487 37 29
                                    

Sheila

– Chcesz może więcej lodów? – spytała Noel, nakładając lody cytrynowe do trzech szklanych pucharków.

– Możesz dać mi od razu całe pudełko – odparłam, dociskając nos do oparcia kanapy.

Nie wiedziałam, jak wiele czasu spędziłam na plaży, zanim odebrali mnie zmartwieni rodzice. Przez całą drogę wtulałam się w ciało mojej mamy, mocząc łzami jej koszulkę. Nie protestowała. Słuchała cierpliwie mojego szlochu, chłonąć każdy szczegół tego, co działo się między mną a Connorem podczas tych wakacji.

Następnego dnia, po kolejnej bezsennej nocy, impulsywnie zadzwoniłam do Noel. Chociaż wciąż byłyśmy pokłócone, dziewczyna szczerze zmartwiła się moim stanem i już po kilku minutach zapukała do drzwi mojego domu. Przytulała mnie chyba przez godzinę, cierpliwie wysłuchując. Płakała razem ze mną. W końcu nóż wbity w moje serce był jednocześnie szpilką, która boleśnie wbijała się w jej. Aż do momentu, kiedy pojawił się Joshua z przerażająco dużą ilością paczek chipsów, który przesunął swój pobyt w Malibu o dodatkowe trzy dni. Choć tłumaczył to chęcią spędzenia czasu ze swoją kuzynką, coś podpowiadało mi, że chciał być ze mną w tym czasie. Zawsze był świetnym przyjacielem, na którego mogłam liczyć.

Connora wtedy nie było. Spakował walizki i wyjechał tej samej nocy, podczas której nie potrafiłam opanować szlochu. Nie wiedziałam, czy mnie słyszał. Lecz jakaś samolubna cząstka mnie kazała mi wierzyć, że tak. Chociaż fakt, że żadne moje błaganie nie potrafiło go powstrzymać, sprawiało mi jeszcze większy ból.

– To wszystko minie, Sheila. Z czasem będzie lepiej – powiedział Josh, pocierając moje ramię.

– Dlaczego zostawił mnie wtedy, kiedy myślałam, że los dał nam drugą szansę? Chciałabym to po prostu zrozumieć... – wydusiłam z siebie.

Wtedy już nie płakałam. Smutek zaczynał ze mnie wyparowywać, zastąpiony przez lawinę pytań. A nawet przez jakiś pierwiastek złości i żalu.

Noel postawiła na stoliku kawowym pucharki z lodami.

– Sama wiesz, że nie był gotowy na związek – odezwała się. – Wiedział, że jeśli zostanie, nie będzie umiał od ciebie odejść. Czuł, że będzie cię ranił.

Przeszłam do pozycji siedzącej, podpierając obolałą głowę. Zabrałam się za jedzenie lodów, jednocześnie analizując słowa przyjaciółki.

– Poradzilibyśmy sobie – zapewniłam. – Przecież dalibyśmy sobie z tym radę, prawda? Sam powtarzał mi kiedyś, że kiedy jesteśmy razem, nie ma rzeczy niemożliwych...

– Sheila – przerwała mi Noel. – Wiem, że to boli, słońce. Ale może Connor miał rację?

Uśmiechnęłam się sztucznie, chcąc ukryć fakt, że jej słowa mnie zabolały.

– Dobra osoba, zły czas – dodał Joshua.

Obie spojrzałyśmy na niego ze zdezorientowaniem.

– No wiecie, to taki motyw w książkach...– zaczął nieco zawstydzony. – Po prostu spotkaliście się w nieodpowiednim momencie. Ale myślę, że jesteście sobie pisani.

– Dokładnie – poparła go Noel. – W końcu którą parę spotyka tyle dziwnych zbiegów okoliczności? Jestem pewna, że za parę lat wpadniecie na siebie na jakiejś całkowicie przypadkowej ulicy.

– To trochę tak, jakbyście oboje mieli jakiś kompas – wtrącił Josh. – Niezależnie od tego, na jak długo i jak daleko od siebie uciekniecie, zawsze znajdziecie drogę do siebie.

Słodki Smak Letniej ZemstyWhere stories live. Discover now