Prolog

867 75 141
                                    

Siedem lat temu...

Connor podszedł do mnie, wyciągając zza pleców bukiet różowych chabrów. Wiedział, że od zawsze uwielbiałam te kwiaty. Zresztą sam bardzo często je ze mną zbierał, aby następnie wręczyć naszym mamom prezent. A one zawsze się uśmiechały i później zabierały na ulubione lody. Z reguły te największe. Z dodatkiem ciągnącej się polewy.

Lecz tym razem Chambers zebrał te kwiaty, aby wyciągnąć je w moją stronę. Uśmiechnęłam się nieśmiało, ostatecznie przyjmując podarunek. Przypadkowo nasze dłonie się spotkały, przez co policzki mojego przyjaciela delikatnie się zaczerwieniły.

– Dziękuję – powiedziałam, potrząsając swoimi jasnymi warkoczykami.

– Lubię cię, Sheilo – wyznał cicho. – Bardzo.

– Ja ciebie też – odparłam z szerokim uśmiechem. Przyłożyłam bukiet do nosa, napawając się tym słodkim zapachem kwiatów. – W końcu się przyjaźnimy, prawda?

Chłopak poprawił okulary, które zsunęły mu się z nosa. Zachichotałam, po raz kolejny przypominając sobie, jak sporych rozmiarów były ich grube oprawki. Miałam wrażenie, że zakrywały połowę twarzy Connora. A drugą pokrywała ciemna grzywka, którą tak często chwaliła moja mama. Kiedy Chambers odchrząknął, zauważając, że uważnie mu się przyglądał, wygięłam usta w niepewnym uśmiechu.

Tego dnia zachowywał się naprawdę dziwnie. Zawsze wspólnie śmialiśmy się, spędzając czas na naszej ulubionej plaży w Malibu. Budowaliśmy zamki z piasku, kąpaliśmy w ciepłej wodzie, ścigając na naszych ulubionych dmuchanych zwierzątkach. On na złotej kaczuszce, ja na różowym flamingu. I choć nasze zawody z reguły wygrywałam ja, wiedziałam, że chłopak dawał mi fory.

Lecz dzisiaj po tym zabawnym Connorze nie było śladu. Przede mną stał wyraźnie zestresowany każdym ruchem chłopak, którego policzki za każdą chwilą czerwieniły się coraz bardziej.

– Ja bardzo cię lubię, Sheilo – powtórzył. Spojrzałam na niego zmieszana. – Wiesz. – Wzruszył nerwowo ramionami, a głos mu delikatnie zadrżał. – Jak chłopcy lubią dziewczyny w tych wszystkich filmach.

I to wystarczyło, abym zrozumiała, co od samego początku trapiło mojego przyjaciela. Bardzo często nakrywaliśmy nasze mamy na oglądaniu filmów, które według nich nie były dla nas odpowiednie. Lecz wszyscy doskonale wiedzieli o tym, że Sheila Bennett i Connor Chambers uwielbiają łamać narzucone im zasady. Dlatego późnymi wieczorami zakradaliśmy się pod drzwi salonu, zachowując przy tym pełną ostrożność. A następnie przyglądaliśmy się scenom rozgrywanym na ekranie telewizora, odwracając za każdym razem, gdy jakaś para zaczynała namiętnie się całować. To było wyjątkowo obrzydliwe.

Nigdy nikogo nie pocałuję. Choćby stanął przede mną najpiękniejszy chłopak na świecie.

– Nie możesz mnie tak lubić – wygarnęłam. – To dla dorosłych – dodałam nieco piskliwie.

– Ale nie potrafię przestać! – wyrzucił z siebie, nieznacznie się przybliżając. Zrobiłam krok w tył. – Poza tym sama mówiłaś, że zasady naszych rodziców są nudne – wytknął mi.

Connor nachylił się w stronę mojej twarzy. Domyśliłam się, co chciał zrobić. A ja nie mogłam na to pozwolić. Dlatego bez większego namysłu odepchnęłam go, rzucając mu pogardliwe spojrzenie.

– To obrzydliwe – powiedziałam, kręcąc głową. – Jesteś okropny! – dodałam podniesionym głosem. – Nigdy się w tobie nie zakocham. Jak mogłeś w ogóle o tym pomyśleć?!

I te kilka słów wystarczyło, aby stojący przede mną chłopak wyrwał z moich rąk chabry, które rzucił na piasek. Zaskoczona otworzyłam usta, a następnie spojrzałam swojemu przyjacielowi w oczy. Tańczyły w nich lśniące łzy, które niemal od razu spłynęły po jego policzkach, tocząc kręte ścieżki.

A każda z nich była niczym sztylet, który boleśnie wbijał się w moje serce.

– Nienawidzę cię, Sheilo – wycedził przez zaciśnięte zęby.

A następnie odwrócił się, zostawiając mnie raz na zawsze. Na tej piaszczystej plaży, która szybko z ulubionej stała się tą, której nie znosiłam. Z wiatrem, który niósł za sobą echo dźwięku złamanego serca.

A także z poczuciem winy. Takim, którego nie dało porównać się z tym, które poczułam, gdy zabrałam ze sklepu lizaka, a moja mama obraziła się za to do końca dnia. To poczucie winy boleśnie kuło mnie w serce, wywołując potok łez, które kapały na ciepły piach. Stopniowo wydzierało ze mnie wszystkie siły. Powodowało, że tamtego dnia po raz pierwszy nazwałam się złą osobą i zaczęłam wierzyć, że rzeczywiście taka byłam.

A wtedy nie miałam nawet pojęcia, że widziałam swojego przyjaciela ostatni raz. Zapamiętując jedynie jego zawiedzione spojrzenie, zaczerwienione policzki i trzy ostatnie gorzkie słowa, które wyszły z jego ust. 

==

Hej!

Jak wrażenia po prologu?

Mam nadzieję, że udało mi się was choć minimalnie zaciekawić i jesteście przygotowani na pierwszy rozdział, do którego przeczytania zachęcam. 

Już teraz dziękuję za samo kliknięcie w tę historię. Wasza obecność zawsze będzie wiele dla mnie znaczyć, dziękuję! <3


Tiktok: @ametsa.watt

Twitter: _ametsa_

#SSLZwattpad

Słodki Smak Letniej ZemstyTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon