7. Dla mnie Sheila Bennett już dawno przestała cokolwiek znaczyć

644 50 95
                                    

Connor

Z początku moje uczucia co do wyjazdu na plażę były wyjątkowo mieszane. Nie byłem na żadnej od dobrych siedmiu lat, a ostatniego razu nie wspominałem najlepiej. Jednak moje obawy szybko okazały się niepotrzebne. Bawiłem się całkiem dobrze, a przez głowę przeszła mi nawet myśl, że może te wakacje wcale nie miały być aż tak fatalne, jak początkowo mi się wydawało.

Ponadto wyjazd na plażę wniósł wiele do mojego planu zemsty. Ponieważ tego dnia w oczach Sheili zauważyłam tę cichą nadzieję. Tę, która mówiła, że nasza relacja nie została całkowicie spisana na straty. A fakt, że przyłapałem ją na bezczelnym gapieniu się w moją stronę, sprawiał, że tylko umacniałem się w myśli, że małymi krokami byłem w stanie skraść jej serce.

Przez cały tydzień robiłem wszystko, aby jak najczęściej stawać dziewczynie na drodze. Jadłem śniadanie wtedy, co ona. Przyrządzałem kolację, gdy ona oglądała telewizję w salonie. A nawet pukałem do jej pokoju, pytając o różne przedmioty pod pretekstem ich zgubienia. Lecz z czasem to stawało się coraz bardziej przerażające. Ponieważ Sheila Bennett zaczęła wypełniać moją rzeczywistość, a ja przyzwyczajałem się do jej irytującej obecności.

Siedziałem przy stole, spoglądając na mamę, która przyrządzała tosty francuskie, podśpiewując pod nosem jakąś starą piosenkę. Poczułem przeciągłe burczenie w brzuchu. Kobieta delikatnie się zaśmiała, zarzucając swoimi ciemnymi włosami.

– Zaraz będzie gotowe – zapewniła, rzucając okiem na potrawę. – Swoją drogą, zauważyłam, że zaczęliście się dogadywać z Sheilą – dodała, a ja uśmiechnąłem się pod nosem. Gdyby tylko znała prawdę... – Uwielbiam tę dziewczynę.

– Chyba ten wyjazd na plażę był nam potrzebny – odparłem, ignorując jej ostatnią uwagę.

Moi rodzice od zawsze widzieli w Sheili wszystkie najlepsze cechy. Niejednokrotnie moja mama określała ją aniołem, na co miałem ochotę jedynie parsknąć gromkim śmiechem. Byli wpatrzeni w tę nieznośną blondynkę jak w obrazek. Wiedziałem, że zrobiliby dla niej praktycznie wszystko, aby tylko była szczęśliwa. W końcu dziesięć lat temu to właśnie moja mama kupiła małej Bennett najdroższego pluszaka, a ojciec poświęcał jej czas, gdy ta uczyła się jeździć na swoim różowym rowerku.

Lecz zapomnieli, że ta prawie osiemnastoletnia Sheila Bennett nie była tą samą, którą znali lata temu. Bo siedem lat temu ta złota ramka doszczętnie się zbiła, a perfekcyjny obraz pokryły rysy. Jednak niestety nie każdy był w stanie je dostrzec. Moi rodzice wciąż wpatrywali się w to zniszczone dzieło sztuki, jakby wierzyli, że wcale nie straciło na wartości.

Bo dla mnie Sheila Bennett już dawno przestała cokolwiek znaczyć.

– Mam wrażenie, że coś kombinujesz. – Spojrzała na mnie podejrzliwie. – Byłeś tak wrogo nastawiony, a od kilku dni jesteś jakiś dziwnie zadowolony. To do ciebie niepodobne.

– Wydaje ci się. – Wzruszyłem ramionami.

– Znam cię, Connor. – Uśmiechnęła się pod nosem, a następnie przeszła do nakładania mi i sobie porcji tostów. – Matki zawsze widzą więcej. Wiedzą, kiedy ich dzieci coś kręcą.

– Po prostu wydaje mi się, że te wakacje nie będą tak nudne, jak myślałem – wyjaśniłem. – Mogą być dobrą okazją.

– Okazją na co?

– Nowe doświadczenia – powiedziałem szybko.

Ponieważ jeszcze nigdy nie złamałem nikomu serca.

– Niech ci będzie. – Uśmiechnęła się, po czym położyła dwa talerze na stole.

Kiedy jedliśmy śniadanie, mama nie spuszczała ze mnie oka. Uśmiechnąłem się pod nosem. Zawsze tak na mnie patrzyła, gdy stawała się podejrzliwa. Czy to kiedy po raz pierwszy napiłem się alkoholu, jechałem na motocyklu, czy wyszedłem na spotkanie z dziewczyną. Shirley Chambers zawsze wiedziała, kiedy w moim życiu coś zaczynało się dziać. A przez to, że zyskała moje całe zaufanie, często była pierwszą osobą, która dowiadywała się o najważniejszych wydarzeniach. Aby następnie mnie uściskać, a czasem upomnieć i przypomnieć o ostrożności.

Słodki Smak Letniej ZemstyWhere stories live. Discover now