Rozdział 9

6.6K 497 46
                                    

Lilly

– Nigdzie nie pójdę! – jęczałam do przyjaciółki, która stała za kotarą i czekała aż wyjdę z przebieralni. – One wszystkie odkrywają ręce! Muszę mieć coś z rękawem, nie mogę przecież świecić tatuażami podczas oficjalnego przyjęcia!

– Czy ty aby nie przesadzasz? Dobrze wiemy, dlaczego nie chcesz pójść na to przyjęcie i wcale nie są to widoczne tatuaże. Czy ktoś przyczepił się do nich podczas twojej pracy?

– Nie! Bo noszę koszulę z długim rękawem! – odkrzyknęłam. – W ogóle nie rozumiem, po co organizują przyjęcie, skoro otwarcie będzie dopiero następnego dnia – zawodziłam.

– Pomyślmy... Może dlatego, żeby zapewnić wam miłą atmosferę i dać możliwość poznać się, zanim otworzycie księgarnię dla klientów i pochłonie was praca?

– Nie byłoby prościej pójść na imprezę tylko z nowozatrudnionymi? Dlaczego muszą robić cholerny bankiet dla wszystkich kierowników i pieprzonych prezesów? – nie zaprzestawałam swojemu marudzeniu i w końcu wyszłam z kabiny.

– To się nazywa integracja – powiedziała pobłażliwie i odwróciła się do mnie przodem. – O cholera!

– Czyli nie – sapnęłam z rezygnacją, a ramiona mi opadły.

– Oszalałaś?! Wyglądasz jak gwiazda!

– Chyba gwiazda porno. Ledwo zakrywa cycki.

– Wiesz co? Masz rację, kupmy ci habit. Załóż też na głowę zakonny kornet, żeby czasem twoje ogniste włosy nie były widoczne i nie przywodziły na myśl tego, że możesz wzniecać płomień. – Przewróciła oczami i skrzyżowała ręce na piersi.

– Przypominam ci, że idę tam z Derekiem. Nie chcę go prowokować.

– Prowokować? – prychnęła. – Masz na sobie piękną kieckę, która podkreśla twoje walory. To nie prowokacja, a klasa. Poza tym twój kolega wie, że jest tylko kolegą.

– Owszem, powtarzam mu to przy każdym spotkaniu, kiedy próbuje... Zbliżyć się bardziej niż to konieczne – przyznałam.

– Po co ty właściwie się z nim spotykasz i go tam zabierasz?  – zapytała ze ściągniętymi brwiami. – Będzie tam mnóstwo facetów i gwarantuję ci, że nie zejdziesz z parkietu.

– Helen mówiła, że wszyscy przychodzą z osobami towarzyszącymi. Poza tym... Potrzebuję wsparcia – przyznałam. – Wyobrażasz sobie, jak będę się czuła, kiedy ten dupek przyjdzie z żoną? Spalę się ze wstydu.

– Ale chyba nie masz zamiaru zrobić sceny i powiedzieć jej, że...

– Nie. – Pokręciłam głową i westchnęłam z żałością. – To jego sumienie. Gdybym wiedziała, że to jego wieczór kawalerski, nigdy nie zgodziłabym się na żaden układ. Dobrze wiesz, że brzydzę się zdradą. Nie będę w to ingerować.

– Więc ile będzie tam osób?

– Trzydziestu czterech kierowników księgarni, no i ja, trzydziesta piąta. Zastępcy, zarząd, prezesi i ponoć stary O’Neill. Każdy z osobą towarzyszącą – mówiłam zrezygnowana.

– To spora impreza. Istnieje szansa, że w tym tłumie nawet go nie zobaczysz – stwierdziła. – Rozumiem, że reszta pracowników będzie świętować następnego dnia przy otwarciu?

– Tak. Ma być tort i uroczyste przecięcie wstęgi. Dzień przed przyjęciem jadę tam, żeby pomóc im w wykładaniu książek na półki.

– Szlachetnie – parsknęła.

– Poniekąd będę ich szefową, nie chcę, żeby mieli mnie za snobkę.

– Nie ściemniaj! Jedziesz, żeby wąchać książki prosto z drukarni! – zaśmiała się.

– Masz mnie – parsknęłam. – Tylko dlatego przyjęłam tę pracę. Żeby móc obmacywać i wąchać książki, i na dodatek na tym zarabiać.

– A ja myślałam, że skusiłaś się, bo zaoferowali dobrą kasę i wysokie ubezpieczenie zdrowotne – żartowała.

– Cóż... Nie przepracowałam jeszcze miesiąca, a już dostałam całkiem pokaźną pensję. Myślisz, że dlaczego wyciągnęłam cię na te zakupy?

Musiałam przyznać, że moja przyszłość, przynajmniej ta zawodowa, zaczynała jawić się w pozytywnych barwach. Owszem, podpisując umowę widziałam, jaką będę otrzymywać pensję, lecz dopiero wpływ na konto uzmysłowił mi, że takich pieniędzy nie zarabiałam nigdy dotąd.

– Cóż, myślałam, że chciałaś kontynuować swoje narzekanie – odparła moja przyjaciółka i wskazała na sukienkę, w której wciąż przed nią stałam.

– Naprawdę jestem ci wdzięczna, że przesiedziałaś ze mną całą noc i pozwoliłaś się wypłakać. Jeszcze raz ci dziękuję – powiedziałam szczerze.

– Jeszcze raz? – zachichotała. – Dziękujesz mi dopiero po dwóch dniach, a powinnaś zasponsorować mi terapię, ty niewdzięcznico – dodała z udawaną obrazą.

– Podziękowałam ci już rano! – oburzyłam się. – Nawet nie odpowiedziałaś. – Złapałam za torebkę i wyjęłam z niej telefon. Weszłam w wiadomości, a krew w moich żyłach stężała. – Kurwa...

– Co jest? – zapytała i wyrwała mi telefon z ręki. – Kto to jest „Absolutnie nie odbieraj”? Jakiś nowy szyfr? Niechciany adorator? Chociaż z tego, co widzę, nie taki niechciany, skoro dziękujesz mu za noc. Mów!

– To była wiadomość do ciebie – jęknęłam. – Musiałam... Musiałam źle kliknąć kontakt w książce telefonicznej... Boże! – Schowałam twarz w dłoniach. Miałam ochotę zawyć. A co, jeśli ten idiota pomyśli, że dziękuję mu za noc w hotelowym pokoju?!

– Nadal nie wiem, kim jest „Absolutnie nie odbieraj” – mruknęła Abigail.

– Gryson O’Neill – sapnęłam i schowałam się z powrotem w kabinie przebieralni. Usiadłam na stołku i brałam głębokie oddechy, żeby się uspokoić. Moje roztargnienie zawsze pakowało mnie w kłopoty. Moja mama wielokrotnie powtarzała, że jeśli nie będę bardziej uważna, to przez swoje roztrzepanie doprowadzę do wybuchu bomby nuklearnej i nawet tego nie zauważę, bo będę pochłonięta robieniem kolejnego głupstwa.
Teraz doprowadziłam do czegoś znacznie gorszego.

– Lisiczko... – Przyjaciółka wetknęła głowę do kabiny i patrzyła na mnie z jawnym rozbawieniem. – Nic się przecież nie stało. Nawet nie odpisał, pewnie nie ma pojęcia, że to ty.

– Dzwonił do mnie z tego numeru, a ja jeszcze nieświadoma, że będzie nękał mnie mailami i telefonami, odebrałam. Doskonale wie, że to ja.

– I przejmujesz się, że podziękowałaś mu za noc, którą spędziłaś ze mną?

– A jeśli pomyśli, że dziękuję mu za tamtą noc i uzna to za zachętę, żeby to powtórzyć? – zapłakałam i poderwałam się na nogi. Zaczęłam nerwowo zdejmować z siebie sukienkę i zawiesiłam ją na wieszaku. – A nie odpisał, bo jego wiadomości kierowane są do spamu – dodałam, kiedy włożyłam na siebie swoje ubranie.

Z poczuciem absolutnej porażki, kolejny raz nie myśląc, udałam się do kasy i kupiłam tę absurdalnie drogą i niebywale piękną sukienkę. Nie zależało mi, żeby robić na kimkolwiek wrażenie, ale musiałam jakoś się prezentować.

Abigail milczała przez dłuższy czas. Odezwała się dopiero kiedy wchodziłyśmy do mojego mieszkania. Sama mieszkała na Manhattanie, w drogim apartamencie, ale zdawało się, że chętniej spędzała czas w mojej norze na Brooklynie.

– Ty się zakochałaś – stwierdziła, rozsiadając się na kanapie.

– Nie jestem zdolna do takich uczuć – prychnęłam i odwiesiłam pokrowiec z sukienką do szafy.

– Caleba kochałaś.

– To nie była miłość. Byłam naiwna, łaknęłam komplementów i czułości, a on mi to dawał. A później nauczył mnie, że jego słodkie słówka były tylko wygłaszanymi przez niego banałami, bo szukał odskoczni. – mówiłam obojętnie. – Miłość jest wtedy, kiedy tęsknisz za kimś już w chwili, kiedy się żegnacie. Kiedy łakniesz jego widoku, dotyku i zapachu, a sama myśl o nim sprawia, że czujesz spokój, a nie zdenerwowanie. Kiedy jego ramiona dają ci poczucie bezpieczeństwa, a perspektywa utraty tego kogoś sprawia, że brakuje ci powietrza – wygłosiłam, a ona otworzyła szeroko oczy.

I przez chwilę czułam to wszystko. Wydawało mi się, że ten facet jest chodzącym ideałem, w którym mogłabym się zakochać. Nie dlatego, że zafundował mi niezapomnianą noc, a dlatego, że w tym krótkim czasie zapewnił mi więcej czułości niż wszyscy inni faceci razem wzięci...

– Muszę to gdzieś zapisać. Lilly Rose jest romantyczką!

– Nie jestem. – Machnęłam niedbale ręką. – Po prostu udowadniam ci, że to, co czuję do Grysona O’Neilla jest całkowitym przeciwieństwem miłości. Nienawidzę go.

– Przecież mówiłaś, że był całkiem przekonywujący, kiedy tłumaczył się z tej porannej wpadki z bratem. Myślałam, że uwierzyłaś w jego skruchę.
– Bo uwierzyłam, ale to wciąż nie zmienia faktu, że zdradził narzeczoną, kolejny raz czyniąc mnie tą drugą. Najpierw Caleb, a później on.

– A gdyby nie miał narzeczonej, żony, czy kogokolwiek innego? – dociekała. – Chciałabyś kontynuować tę znajomość?

– To nie ma znaczenia. Jest jak jest, a ja nie mam zamiaru gdybać. Jest moim szefem, więc sytuacja i tak jest mocno popieprzona – ucięłam. – Zamawiamy pizzę? – zapytałam, żeby nie dociekała.

Oczywiście, że chciałabym umawiać się z nim, gdyby był wolny.

– Jadę do mamy, muszę z nią pogadać. – Prędko się podniosła. – A ty zrób sobie relaksującą kąpiel, maseczkę i pielęgnację włosów, żebyś za trzy dni, podczas bankietu, powaliła na kolana wszystkich ważniaków – dodała i tak po prostu wyszła.

One and Only #1 ✔️Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang