Rozdział 8

6.4K 508 37
                                    

Gryson

Nie miałem pojęcia, czy uwierzyła, ale właściwie to nie miało już żadnego znaczenia. Miała faceta. Na dodatek okazał się być nim gość, którego widziałem obok niej w kolejce na rozmowę kwalifikacyjną. Musieli wówczas przyjść razem...

Myślałem, że zatrudnienie jej pomoże mi się z nią jakoś porozumieć, a finalnie ta popieprzona sytuacja doprowadziła do tego, że będę przechodził tortury. Nie zbliżać się, nie pisać, nie oddychać... Teraz właściwie nie było to takie trudne, bo już nie miałem ochoty zjawiać się w punkcie, w którym miała zostać kierowniczką, nie chciałem już pisać maili i wiadomości. Oddychać też nie chciałem.

– Tak się spinałeś, a laska już ma swojego ogiera – kpił mój brat i nalewał mi kolejną szklankę whisky. – Będzie ciekawie podczas przyjęcia. Każdy przychodzi z osobą towarzyszącą, więc pewnie i ona przyprowadzi swojego gogusia.

– To będzie katastrofa – prychnąłem i wyjąłem z leżącej na stole paczki jednego papierosa. Odpaliłem i zaciągnąłem się mocno. Nie paliłem często, właściwie wcale, ale okoliczności, w których się znalazłem sprawiały, że miałem ochotę się udusić.

– Musisz odpuścić. Nie łam zasad. Zajętych nie tykamy – mówił Matthew, jakby czytał mi w myślach. – Traktuj ją jak każdą inną pracownicę.

– Ona nie jest zwykłą pracownicą. Miała być moja – zawarczałem. – A ten skurwiel ją dotknął!

– Ale nie będzie twoja! Ma faceta! Nie zachowuj się jak przedszkolak, któremu zajebali zabawkę w piaskownicy.

– Ona nie jest zabawką – warknąłem. – Mam dość, jadę. – Podniosłem się z krzesła i ruszyłem do wyjścia.

– Gdzie?

– Do księgarni – powiedziałem, jakby to było oczywiste.

– Grys, jest sobota, nie ma jej w pracy. Poza tym piłeś. Odpuść, stary i weź się w garść. Jutro przyjeżdża dziadek i wszystko musi być idealnie. A jeśli idealnie nie jest, to?

– Udajemy, że jest, to zrobi się idealnie – dokończyłem naszą głupią formułkę i westchnąłem.

– Siadaj. – Wskazał mi krzesło. – Zrobię ci jakieś żarcie i spadam, a ty zepnij tyłek.

Opadłem z powrotem na krzesło i oparłem brodę na dłoniach. Rzeczywiście czułem, jakby ktoś mi coś odebrał. Co najdziwniejsze, nie było mi tak źle nawet wtedy, kiedy dowiedziałem się o zdradzie Felicity. Z nią miałem wziąć ślub z rozsądku. Pracowała w firmie dziadka, była ładna i wykształcona. Wydawało się, że tworzyliśmy zgrany duet. Jej jednak czegoś brakowało.

Tłumaczyła się, że to był jednorazowy wyskok, i że nic nie czuje do tamtego faceta, ale dla mnie zdrada była zdradą. Bez względu na to, czy towarzyszyły temu uczucia, czy nie. Nie tolerowałem tego z prostej przyczyny. Zdrada i porzucenie nas przez matkę, uczyniło mnie i Matta sierotami.

– Masz. – Z zamyślenia wyrwał mnie głos brata i głośne uderzenie talerza o stół. Spojrzałem najpierw na jego zawartość, a później na Matthew.

– Skąd to wziąłeś? – zapytałem, widząc na talerzu jakieś mięso i warzywa.

– Z zamrażarki, wystarczy wrzucić do piekarnika, dasz wiarę? – parsknął. – Ty gotujesz czasem, czy jadasz tylko na mieście, jak jakiś snob?

– Nie mam czasu na gotowanie, a ta mrożonka pewnie była tam dobre kilka lat.

– Doskonale, jak będziesz miał sraczkę, to skupisz się na tym, żeby zdążyć do kibla, a nie będziesz myślał o ognistej pannie, która, przypominam ci, ma faceta.

– On nawet do niej nie pasuje! – jęknąłem. – Co może dać jej taki wymuskany gówniarz?

– Zdajesz sobie sprawę, że ona w gruncie rzeczy też jest od ciebie sporo młodsza? Co prawda ma charakterek, ale to tak naprawdę smarkula. Założę się, że za parę miesięcy przyjdzie do pracy zapłakana, bo rozstanie się z gogusiem. Wtedy ją pocieszysz, ona rzuci ci się w ramiona i...

– Zamilcz – zawarczałem. – Wygląda ci na taką, która rozpacza po rozstaniu z facetem?

– A nie? Przecież sam mówiłeś wtedy w klubie, że na pewno zapija smutki po jakimś rozstaniu. Nie dlatego ją wyrwałeś na numerek? Pocieszanie lasek jest najłatwiejszą metodą, żeby dobrać się im do majtek. Żeby dostać się do serca takiej, musisz zrobić trochę więcej niż ofiarowanie orgazmu – wygłosił i kiwnął na talerz, którego nie tknąłem. – Jedz. Kupiłem to po drodze, bo wiedziałem, że nie masz niczego do jedzenia – zaśmiał się i skierował do wyjścia.

– Matt? – zawołałem go, a kiedy się odwrócił, dodałem: – Dzięki.

– Tylko nikomu nie mów, że coś takiego mi się zdarza. – Puścił do mnie oko i wyszedł, a ja zostałem sam z własnymi myślami.

Spojrzałem na zegarek, który wskazywał szóstą. Minęła doba, odkąd dowiedziałem się, że nie mam żadnych szans na to, żeby poznać ją bliżej. Poznałem jej ciało, pokazała już ten swój jadowity charakterek i nie raz wystawiła pazury, drapiąc mnie nimi boleśnie. Ja byłem jednak przekonany, że za tą całą agresywną fasadą, kryła się delikatność.

Ta, której nie będzie mi dane doświadczyć.

Całkowicie mnie omotała, nie robiąc tak naprawdę niczego. Wkradła się do mojej głowy i po prostu została. Stało się to tak naturalnie, jakby jakaś nadprzyrodzona siła kierowała moim życiem, nie pozwalając mi na wzięcie go we własne ręce. Czułem się spętany.

W końcu zjadłem to, co postawił przede mną Matt, wziąłem prysznic i udałem się do łóżka. Tam, zanim zasnąłem, znowu myślałem o niej i wspominałem tę jedną, cholerną noc, która zmieniła mój mózg w pastę rybną.

Rankiem przygotowałem się do wyjazdu do posiadłości dziadka, do której przyjeżdżał na tygodniową przepustkę z ośrodka, w którym przebywał. Choć od początku mówiliśmy z Mattem, że zapewnimy mu całodobową opiekę w domu, on uparł się, że swoje ostatnie miesiące życia spędzi w jakimś cholernym ośrodku dla starców. Nie chciał w ogóle słyszeć o tym, żebyśmy poświęcali swój czas na dbanie o niego.

Rok temu, kiedy zdiagnozowano u niego raka płuc bez szans na wyleczenie, postanowił przekazać mi O’Neill Bookstore. Mi i Mattowi. Ten jednak stanowczo odmówił, twierdząc, że nie nadaje się na współwłaściciela i zgodził się zostać vice prezesem dopiero po długich namowach.

Matthew był lekkoduchem, nie lubił zależności od kogokolwiek i czegokolwiek. Kierunek studiów zmieniał sześć razy, ostatecznie kończąc nauki biznesowe i polityczne. Zaraz po studiach zaczął podróżować i zjawiał się w Nowym Jorku tylko kilka razy w roku. Na stałe wrócił dopiero w chwili, kiedy dowiedział się o chorobie dziadka. Tę wieść przyjął znacznie gorzej niż ja, bo nie traktował go jak dziadka, a jak ojca.

Miał zaledwie dwa lata, kiedy trafiliśmy pod jego opiekę, nie rozumiał wówczas, dlaczego zniknęła mama i dlaczego ojciec pił. Ja miałem pięć lat, więc też niewiele do mnie docierało, jednak w późniejszym czasie coraz więcej rozumiałem.

Byłem wdzięczny dziadkowi za to, że nas wychował, zaszczepiając w nas miłość do książek, szacunek do pieniędzy, ale przede wszystkim do ludzi. Był przykładem do naśladowania. Zawsze będzie.

W jego domu mieliśmy spotkać się w samo południe i zostać na obiedzie i kolacji. Z pewnością zjawi się też Milla, którą dziadek traktuje jak własną córkę... Jedynego syna stracił, kiedy byliśmy mali, więc przeniósł rodzicielską troskę na nas i na swoich pracowników.

Pomimo choroby nie stracił werwy i ciepła, a butla z tlenem i wózek absolutnie nie przeszkadzały mu w funkcjonowaniu. Podziwiałem go, bo starzał się i tak naprawdę umierał z godnością.

Kiedy wyszedłem spod prysznica, mój telefon wydał z siebie dźwięk powiadomienia. Odczytałem wiadomość i natychmiast zapragnąłem wyrzucić go przez okno, bo wszystko wskazywało na to, że moja ognista dziewczyna pomyliła numery.

Lilly: Dziękuję ci za ubiegłą noc. Bardzo tego potrzebowałam.

– Ciekawe, kurwa, czy potrafił cię chociaż dobrze wypieprzyć – zawarczałem gniewnie i zacisnąłem szczęki.

Ten dzień zdecydowanie nie będzie należał do udanych. Zalewała mnie krew i nie potrafiłem poradzić sobie z nowym uczuciem. Z zazdrością. Nigdy jej nie odczuwałem, a teraz wkurwiałem się, bo laska, która mi się podobała, była zajęta

Jak twierdził mój brat, mogłem mieć każdą, a zapragnąłem właśnie tej, której mieć nie mogłem. Jeśli nie pozbędę się jej z mojej głupiej głowy, to zwyczajnie oszaleję.

One and Only #1 ✔️Where stories live. Discover now