rozdział 25 niespodzianka

13 0 0
                                    

Gdy tylko dojechaliśmy na miejsce, Naomi zawiązała mi oczy niebieską chustką. Razem z Kenem wyprowadzili mnie z samochodu i zręcznie zaprowadzili na niewielką polanę. Podekscytowanie rosło z każdym krokiem. Czułam wiatr w włosach, morską bryzę i ciche chichoty. W pewnym momencie para rąk chwyciła mnie za ramiona i potrząsnęła lekko.

-Zaczynamy zabawę, słoneczko. - i wraz z tymi słowami chustka została zerwana przez Kena, a moim oczom ukazały się roześmiane twarze moich przyjaciół. Na środku stał mały stolik, okryty obrusem w czerwone kropki. Przeróżne napoje, chipsy i inne słodkości były ustawione obok siebie tworząc piękną całość. Podskoczyłam i przyparłam dłoń do ust, gdy za drugiej strony stołu wyskoczyli moi przyjaciele wszyscy jednocześnie krzycząc:

-Niespodzianka!

Zanim zdążyłam w ogóle odpowiedzieć Julia wzięła mnie w ramiona.

-Naj, naj, naj i jeszcze raz najlepszego, Lottie! Żebyś zawsze była taka kochana i byś nigdy się nie zmieniała. I byś...- Jej starsza kopia poklepała ją lekko po plecach.

- Julia, starczy. Zaraz, biedaczkę, udusisz, a jeszcze nawet nie wznieśliśmy toastu. - Parsknęła, zaczesując kosmyk włosów za ucho. Objęła mnie na krótki moment, a następnie odeszła trochę do tyłu z uśmiechem na twarzy. - Wszystkiego najlepszego.

Zachichotałam z szczęścia. Nad jej burzą loków świeciły się balony ułożone w liczbę osiemnaście. Z niektórych drzew zwisały serpentyny. Nim się obejrzałam czarno włosa wsadziła mi na głowę koronę, a przez głowę przewiesiła srebrną szarfę z napisem: "Birthday girl". Nie mogłam być bardziej szczęśliwa. Byli tu. I zrobili to wszystko. Dla mnie.

***
Siedzieliśmy na trawie, grając w "nigdy przenigdy...". Lucas zwijał się z śmiechu, po tym jak jeden z gołębi próbował porwać ze sobą balon, a Ken biegał za nim niezdarnie próbując go odebrać. Parsknęłam, gdy blondyn chwyciła w rękę garść frytek i rzucił ją w ptaka. Na całe szczęście nie było nigdzie obok ochrony bo najprawdopodobniej by nas stąd wywalili. Poczułam wibracje w tylnej kieszeni spodni. Sięgnęłam do niej wyjmując mały telefon. Zauważyłam powiadomienie.

Hunter...

Przełknęłam ślinę i otworzyłam czat.

Od Hunter:

Wróciłem do Batley.

Moje oczy automatycznie rozszerzyły się w szoku i szczęściu. Ale jednocześnie w przerażeniu. Czekała mnie długa i pełna nie przyjemności rozmowa...

Hejka miśki!! Jak się podoba rozdział?? Zachęcam do komentowania i głosowania!

Miłej soboty!♡

Love between partiesWhere stories live. Discover now