Ushijima x Oikawa || Wspomnienie tamtej zimy

125 8 3
                                    

Czasami, choć zdarzało się to naprawdę rzadko, wracało do niego wspomnienie pewnego zimowego popołudnia, które wydarzyło się dekadę temu. Niekiedy przypomnienie o tym wydarzeniu wracało do niego w postaci snu. Czasem było to spowodowane przelotną myślą, którą wywołało zobaczenie jakiegoś zdjęcia lub artykułu w internecie. Były też sytuacje, kiedy miał wolny dzień i podczas chwil relaksu przypominał sobie tamto ciepło, które czuł pomimo panującego wokół chłodu.

To był początek lutego, a on był już na ostatniej prostej do ukończenia liceum. Miał też wyraźny plan na przyszłość, więc wystarczyło jedynie napisać egzaminy końcowe oraz spakować swoje rzeczy, żeby móc ruszyć dalej. Chociaż zostawiał za sobą tak wiele, to niemal nie czuł żalu. Wciąż gryzło go, że jako kapitan nie doprowadził swojej drużyny na arenę krajową, ale z tym nie dało się już nic zrobić. Teraz zostało mu tylko przekuć tę porażkę w przyszły sukces.

Będzie tęsknił, ale nie tak, jakby się tego po nim oczekiwało. Miał cel i wyraźnie widział go przed sobą w słońcu na niebieskim tle. Nawet najpiękniejsze kwiaty wiśni nie były w stanie go od tego odwieźć i jeszcze zanim zakwitną, będzie już podziwiał zupełnie inne drzewa.

Przegrana z Karasuno nie oznaczała dla niego końca siatkówki, tak jak dla innych trzecioklasistów z Aoba Josai. Wciąż będzie grał, dopóki jego organizm mu na to pozwoli. Wciąż będzie trenował i nie przestanie dążyć do udoskonalania siebie, a pewnego dnia wreszcie pokaże, jak wielkim graczem jest Oikawa Toru.

Jednak nie będzie już przy nim Iwaizumiego. Nie był to jednak jego żal, bo to była decyzja jego najlepszego przyjaciela, a on w pełni ją szanuje. Poza tym to nie oznaczało, że już nigdy nie spotkają się na boisku. W końcu zawsze będzie łączyć ich siatkówka – nawet jeśli dzielić będzie ich tysiące kilometrów.

Oikawa nigdy nie odpuszczał sobie treningu. Zaledwie następnego dnia po swoim ostatnim meczu w liceum biegał, żeby nie tylko pozbyć się tej całej frustracji, ale również po to, żeby nie zapomnieć, że wciąż ma cel, który chce osiągnąć.

Tak było i tego lutowego popołudnia, kiedy wyszedł z domu, włożył słuchawki do uszu i po prostu ruszył przed siebie. Mijał znajome domostwa i nawet nie myślał o tym, gdzie niosą go jego stopy. Po prostu parł przed siebie z wysoko uniesioną głową, a muzyka i jego własny oddech, który widział w postaci pary, były jego jedynymi towarzyszami.

Podczas takich biegów lubił obierać sobie różne trasy dla urozmaicenia. Pilnował, żeby wciąż był to podobny dystans, ale poza tym pozwalał się prowadzić swojej intuicji i natchnieniu. Dziś zaś stopy poniosły go w stronę centrum miasta. Było chłodno, dlatego mijał po drodze niewielu ludzi, co sprawiało całkiem przyjemną atmosferę spokoju i odosobnienia.

Wbiegł na ścieżkę, która przecinała niewielki park. Podczas innej pory roku czas spędza tu sporo dzieci, a niektórzy wyprowadzają swoje psy. Oikawa traktował tę ścieżkę bardziej jako skrót na ulicę, gdzie znajdowała się jego ulubiona piekarnia. Oczywiście dziś nie planował do niej wstępować, ale nogi i tak go tam poniosły.

W uszach grał mu akurat jakiś k-popowy kawałek, kiedy na horyzoncie zobaczył innego biegacza. Początkowo nie zwrócił na niego szczególnej uwagi, dopóki nie było za późno, żeby uciec lub ukryć się w pobliskich krzakach.

— Oikawa Toru.

Co to w ogóle było za powitanie? Kto na dzień dobry mówi twoje imię i nazwisko, zamiast zwykłego cześć?! Albo dlaczego po prostu nie mógł go zignorować?

Toru wyjął z uszu słuchawki.

— Ushiwaka — sapnął z niechęcią, lustrując swojego rywala od góry do dołu. Zaczął się rozglądać w poszukiwaniu jakiejś drogi ucieczki lub wymówki, która uratuje go z tego niezręcznego spotkania.

Tie-break || Haikyu!! || One ShotsWhere stories live. Discover now