On mnie zawsze rozumie

170 11 26
                                    

#COURTNEY# 

I znów siedziałam na komisariacie. 

Zasłoniłam dłonią usta, aby ukryć przeciągłe ziewnięcie. Nie miałam pojęcia, która była godzina, ale z całą pewnością zbyt późna na siedzenie na posterunku policji. 

Duncan zniknął gdzieś z Haybesem, a Gwen i LeShawna zostały wypuszczone już jakieś dwie godziny temu. Co prawda proponowały mi, że zostaną i ze mną posiedzą, ale ja kategorycznie odmówiłam i kazałam im iść do internatu, żeby mogły wypocząć po tym pełnym wrażeń dniu. Teraz trochę żałowałam, że je odesłałam, bo bardzo przydałoby mi się jakieś towarzystwo. 

Z nudów zaczęłam wodzić wzrokiem po recepcji. Oprócz mnie nikogo tu nie było, nawet recepcjonistka gdzieś poszła. Czytałam plakaty wiszące na ścianach, promujące leczenie uzależnień oraz zachęcające do rzucania palenia. Ze smutkiem patrzyłam na te dotyczące terapii narkotykowych. Czy gdyby wtedy ktoś się dowiedział, to skierowaliby mnie na taką terapię? Czy ona by mi w ogóle pomogła? Z niechęcią wracałam do wspomnień z tamtego okresu mojego życia, jednak pamiętałam bardzo dobrze, że za każdym razem, gdy chciałam odłożyć skręta, powiedzieć sobie nie, odpuścić, coś mi na to nie pozwalało. Coś w mojej głowie uparcie mówiło, że bez tego sobie nie poradzę. Że muszę to zrobić po raz kolejny, i kolejny, i kolejny. 

Wzięłam głęboki oddech. Spokojnie, Courtney. Wyszłaś z tego. To jest przeszłość, do której już nie wrócisz. 

Z trudem odwróciłam wzrok od plakatu z ogromnym, czerwonym napisem "Uzależnienie można wyleczyć, przyjdź na darmową terapię!" i spojrzałam nieco dalej. Dopiero teraz zauważyłam, że na drewnianej szafce, w rogu poczekalni, stoi sporych rozmiarów akwarium. Zaciekawiona, podniosłam się z krzesełka i podeszłam bliżej. 

Stanęłam naprzeciwko akwarium i zaczęłam obserwować pływające tam ryby. Nie znałam się na nich, więc nie mogłam stwierdzić ich gatunków, wiedziałam jedynie, że jedna z nich wyglądała jak Dori z "Gdzie jest Nemo?". Rozpoznałam jeszcze rozdymkę, a to przez to, że gdy tylko podeszłam, ta rozdęła się, przestraszona. 

Nie mam pojęcia, co tak zafascynowało mnie w tym akwarium, ale przez dobre dziesięć minut stałam i patrzyłam na ryby. Po chwili dostrzegłam tam również kilka ślimaków, wspinających się po szybie akwarium. Prawie dostałam zawału, gdy jakaś mała, szara rybka podpłynęła do jednego ze nich, tego, który dotarł najwyżej, i zaczęła go trącać, co skończyło się katastrofalnie – ślimak odczepił się od ścianki i spadł na dno. Kiedy już przepracowałam traumę związaną z upadkiem ślimaka, zwróciłam uwagę na stworzenie pełzające po dnie i wyglądające jak glut. Zastanawiałam się, co to może być. Coś mi się kojarzyło z lekcji biologii, jednak nie mogłam skojarzyć faktów. 

– To glonojad. 

Prawie podskoczyłam, gdy nagle usłyszałam za sobą głos Duncana. Obróciłam się sfrustrowana i uderzyłam go w ramię. 

– Ty debilu! – syknęłam. – Przestraszyłam się! 

Chłopak roześmiał się serdecznie. 

– Wiem – puścił do mnie oko, co ja skomentowałam prychnięciem. – Ale serio, to jest glonojad – dodał, wskazując na pełzającego po dnie gluta. – Oczyszcza akwarium. A widzisz jego usta? 

Przybliżyłam się do szyby i pokiwałam głową. 

– No, widzę. Co z nimi? 

– To dlatego na dziewczyny z botoksem w ustach nazywa się glonojadami. Bo wyglądają jak one. – Duncan zaśmiał się głośno. 

Parsknęłam śmiechem. 

– Faktycznie, widzę podobieństwo – skomentowałam. – A z Haybesem już wszystko załatwione? 

Toksyczna miłość | Duncney | ZAWIESZONE!!Where stories live. Discover now