Gwen

195 16 20
                                    

#COURTNEY# 

Parę dni później wstałam najwcześniej ze wszystkich dziewczyn w pokoju. 

Usiadłam na łóżku i westchnęłam. Byłam nieco zmęczona, bo nadal nie odespałam wycieczki do Honest Gallery. Na szczęście wakacje zbliżały się wielkimi krokami, a wraz z nimi wypady na skały, grille, nocowania, imprezy i festiwale. A także najważniejszy z festiwali - Festiwal Obrony. 

Cieszyłam się, że byliśmy coraz bliżej końca tego nerwowego okresu załatwiania wszystkich spraw. Zbiórka szła dobrze, mieliśmy już prawie uzbieraną kwotę, której nam brakowało, więc w końcu wszystko układało się gładko. 

Wyciągając z szafy ubrania myślałam o tym, jak dobrze, że wszystko co złe już się skończyło. Moje nieporozumienia z Duncanem, rozdział z Mattem - aż się wzdrygnęłam - epizod z gorszym samopoczuciem, okres po śmierci Ezekiela... Wszystko to się już zakończyło i już nic gorszego wydarzyć się nie mogło. To był już koniec strasznych czasów. 

Z nową energią wyciągnęłam z szafy czarną bluzę z kolorowym napisem "I AM HAPPY!" i naciągnęłam ją na siebie. Radośnie wybiegłam z pokoju i natychmiast wpadłam na Geoffa. 

- Geoff? - spytałam z zaskoczeniem. - A co ty tu robisz? 

- Ja... Em... - zmieszał się chłopak, a mi przeskoczyły trybiki. Uśmiechnęłam się lekko. 

- Obudzić Bridg? - spytałam niby beznamiętnie. 

- Jakbyś mogła... - odpowiedział blondyn, z zażenowaniem drapiąc się po głowie. 

Roześmiałam się i uderzyłam go w ramię. 

- Brawo, Geoff. W końcu zaczynasz działać. 

- Za to ty nadal z tym zwlekasz - usłyszałam jego głos, gdy już się obracałam, aby wrócić do pokoju i obudzić dziewczynę.

Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. 

- Słucham? Co masz na myśli? 

- Oj, przecież wiesz, co. - uśmiechnął się chłopak szeroko. - O Duncana. Lecicie na siebie właściwie od początku liceum. Niby robicie jakieś kroki w kierunku... no, w waszym kierunku, ale cały czas to są jakieś podchody. Raz jesteście przyjaciółmi, innym razem wrogami, jeszcze kiedy indziej prawie się całujecie, a potem zachowujecie się, jakbyście się w ogóle nie znali. Śmiesznie się to obserwuje, wiesz? 

Zamarłam. Wiedziałam, że Geoff ma rację, i byłam w stanie mu ją przyznać - w końcu nie był Duncanem. 

- Możliwe... - pokiwałam powoli głową. - Ale... - westchnęłam. - To jest ciężkie, Geoff. Uwielbiam go, ale jednocześnie wiem, ile ma wad. Czasem boję się, że on mnie zmieni, jeśli będę z nim przebywać. Czasem też... - przełknęłam ślinę. Nieco bałam się wyznać to blondynowi, ale wiedziałam, że on stoi po mojej stronie, więc kontynuowałam: - Czasem też obawiam się, że moja przeszłość powróci i zgasi nasz ogień. Wiesz przecież, że jest burzliwa i niebezpieczna. Nie chcę go zranić oraz nie chcę być zraniona... 

Ktoś mnie do tyłu przytulił. Poczułam zapach Bridg, która po chwili stanęła obok Geoffa, żeby być naprzeciwko mnie. Musieliśmy ją obudzić, bo była już ubrana. 

- Posłuchaj, Courtney - wyszeptała. - Wiem, że się boisz. Wiem, że to cię przeraża. Ale nie ma nic złego w strachu, a tym bardziej w tak uzasadnionym, jak twój. Masz prawo obawiać się tego, co może wrócić, i nikt ci tego prawa nie odbierze, jednak sama wiesz, że żeby coś zmienić, musisz walczyć. Jeśli nie dasz rady, nikt nie będzie cię za to przecież winił. Nikt nie będzie miał ci za złe, jeśli to cię przerośnie, bo to, co cię nęka, jest naprawdę ogromne. Ale gdy przynajmniej spróbujesz, zadasz przeszłości tak mocny cios, że ona aż się skurczy! A wtedy będzie ci z nią łatwiej sobie poradzić. - chwyciła moją dłoń. Patrzyła mi w oczy. - Czy spróbujesz, Court? Czy spróbujesz zawalczyć? 

Toksyczna miłość | Duncney | ZAWIESZONE!!حيث تعيش القصص. اكتشف الآن