{6}

20 1 3
                                    

Kiedy wyszłam z gabinetu Dumbledore'a, westchnęłam zmęczona. To była ciężka rozmowa. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że musiała nastąpić. Nie miałam już sił na integrację z innymi członkami mojego domu, marzyłam jedynie o moim łóżku i chwili snu.

Kiedy zmierzałam korytarzami, moją uwagę skupił jeden ze znajomych mi rudzielców. Stał i ukrywał się zza ścianą, tuż przy zakręcie. Od razu wydało mi się to trochę dziwne, ale niewiele o tym myśląc zdecydowałam się go po prostu minąć. Jednak kiedy tylko mnie zauważył, złapał mnie za ramię i mocno przycisnął do ściany.

- Fred, George, ktokolwiek - mruknęłam zirytowana, nie rozpoznając ich. - Co ty wyprawiasz, jestem zmęczona.

- Shhh! To ja, George - uciszył mnie i zmierzył ostrym spojrzeniem. Następnie polecił mi nieco się wychylić za kant ściany wraz nim.

Cały korytarz był pusty z wyjątkiem drugiego z braci i stojącej przed nim ciemnoskórej dziewczyny. Atmosfera była gęsta i nerwowa. Fred stał ze spuszczoną głową, usilnie jej coś tłumacząc. Kiedy nagle dziewczyna dziewczyna wybuchła, była zdenerwowana. Jej głos był podniesiony, drżał coraz bardziej z każdym kolejnym słowem wychodzącym z jej ust. Błagała go o coś, ale nie byłam w stanie nic zrozumieć.

- Czy ona płacze? - zapytałam szeptem George'a, wciąż obserwując stojącą przede mną parę.

Pokiwał smutno głową.

- To Angelina Johnson, jego dziewczyna - mruknął. - Właściwie teraz już chyba była.

Chwila moment. zmarszczyłam brwi w zamyśleniu. Jestem pewna, że przecież to George jest jej mężem w moich czasach. Mają razem dzieci i... Cholera.

- On z nią... zrywa? - powiedziałam chyba bardziej do siebie, niż niego.

- Przepraszam... chcę być z tobą uczciwy - Fred nachylił się nad mulatką i spojrzał jej smutno w oczy. - Zasługujesz na kogoś lepszego niż ja, kogoś kto będzie myślał i szalał ty i wyłącznie na twoim punkcie.

To był zaledwie moment. Nim mrugnęłam dłoń dziewczyny znalazła się na jego policzku i uderzyła go z dużą siłą wydając przy tym głośny plask. Fred nawet nie próbował zrobić uniku, choć zapewne by zdążył. Jednak on pokornie przyjął jej cios.

- W czym ona jest lepsza, co! - krzyknęła dziewczyna. - No powiedz mi!

Rudowłosy milczał, jego głowa była spuszczona jeszcze niżej.

- Nienawidzę cię - wysyczała i wybiegła z korytarza, zostawiając go samego.

Spojrzałam z powrotem w kierunku drugiego z braci, który ukrywał się wraz ze mną za rogiem ściany. Jego twarz była blada, oddychał nierównomiernie.

- George? - klepnęłam go delikatnie w plecy, upewniając się czy wszystko z nim w porządku.

- Ja... wybacz. Po prostu trochę mnie to przybiło - przyznał szczerze, wysilając się na uśmiech.

- Myślisz, że powinniśmy do niego podejść? - zapytałam, spoglądając na Freda. Wciąż stał tak samo, bez ruchu, jak kilka chwil temu.

- Nie, daj mu czas - powiedział George, biorąc głęboki wdech. - Przejdziesz się ze mną na błonie?

Kiwnęłam zgodnie głową. Czułam się okropnie zmęczona, ale wiedziałam, że George mnie potrzebuje. Kogoś kto nie zna go za dobrze i wysłucha. Usiedliśmy razem pod jednym z rozłożystych drzew i przez chwilę siedzieliśmy razem w milczeniu. Widząc, że rozpoczęcie przez dla niego tej rozmowy jest trudniejsze niż zazwyczaj, zdecydowałam się uderzyć prosto.

Our bond | Fred Weasley, HGSS |Where stories live. Discover now