{1}

29 2 0
                                    

Pod wpływem zmiany czasu i zawriowań czasoprzestrzeni, straciłam równowagę, po czym przewróciłam się. Przeklnęłam siarczyście. Moje kolana były zdarte, a szata uszkodzona. Powoli podniosłam się ponownie i pozbierałam wszystkie przedmioty, które trzymłam w torbie.

- Błagam, tylko nie to! - warknęłam przerażona ściskając w dłoniach pęknięty zegarek.

Zmieniacz czasu przepadł Podobnie jak jej szansa na powrót do właściwych czasów. Była uwięziona w obcej czasoprzestrzeni!

- Edith, nie panikuj - powtarzałam sobie w głowie, starając się zając myśli czymś innym.

W tym momencie, powinnam znaleźć Bulstrode... Tak, to dobra myśl.

Zarzuciłam swoją torbę przez ramię i związałam mimo że krótkie, to rozczochrane włosy. Kiedy upewniłam się, że moja różdzka nadal znajdowała się w kieszeni szaty, rozejrzałam się wokół.

Kamienica przy Grimmuald Place w której spotkałam panią Bulstrode 13 lat temu, dla mnie zalewdie kilka chwil temu, popadła w ruinę. Wzbudziło to nieco moich wątpliwości, czy aby napewno plan się powiódł, a kobieta jest cała i bezpieczna. Musiała dopełnić postanowień naszej umowy.

Jedyną opcją na znalezienie Bulstrode, bądź kogokolwiek kto posiada jakieś informacje na jej temat, było odwiedzenie ulicy Pokątnej, pełnej czarownic i czarodziejów. Znalezienie odpowiedniej drogi zajęło mi ponad godzinę. Kiedy wreszcie wstąpiłam na znajomą ulicę, odetchnęłam z ulgą. Wyglądała bardzo podobnie, do tej którą pamiętałam ze swoich czasów. Gwarna, tłoczna i pełna życia. Oczywiście brakowało tu kilku sklepów, pierwszym z nich który przyszedł mi na myśl był ten należący do wujka George'a Weasleya.

- Harry! - usłyszałam zza rogu.

Odróciłam się w kierunku głosu. Na mojej twarzy pojawiło się przerażenie i niedowierzanie, gdy tylko dostrzegłam chrakterystyczną, choć dużo młodszą twarz tuż obok mnie. Znajoma burza loków czmychnęła tuż obok mnie w stronę okularnika.

Głos stanął moim w gardle. Zesztywniałam.

- Hermiona, jak dobrze cię w końcu widzieć! - chłopak objął ją przyjacielsko, a nastepnie przeszli w głąb ulicy. - Ron dołączy do nas później, ma coś do załatwienia.

Jeszcze długo obserwowała oddalającą się parę, gdy w końcu straciłam ich ze wzroku.

Mama... to znaczy Hermiona, była teraz w moim wieku. Muszę przyznać, że ten widok wydawał mi się co najmniej absurdalny. Moja matka, jak każdy nastolatek, spotyka się ze swoimi przyjaciółmi, chodzi na zakupy, a przy okazji walczyli z Voldemortem, dodałam kpiąco w myślach.

Przemierzałam ulicę w ciszy, nie dostrzegając żadnego tropu Ofelii. Byłam zdenerwowana, ale nie mogłam nic na to poradzić. W końcu minęło 13 lat, odkąd ostatnio rozmawiałyśmy. Jako, że i tak nic nic nie zwiastowało naszego spotkania, zdrcydowałam się trochę tu rozjerzeć. Pierwszy wybór padł na sklep należacego do Madame Potage.

- Witaj kochanieńka, potrzebujesz czegoś konkretnego? - zapytała urocza staruszka siedząca za ladą.

To zapewne oryginalna właścicielka, pomyślałam i uniosłam lekko kąciki swoich ust ku górze.

- Właściwie to tylko oglądam... - odparłam niezręcznie.

- Ach, spokojnie! Czuj się tu, jak u siebie! Jeżeli coś ci się spodoba, zawołaj mnie to pomogę ci szybciutko!

Pokiwałam z wdzięcznością głową i rozjerzałam się po sklepie. Na półkach znajdowało się wiele kotłów i kociołków wszelakich wielkości. Właściwie taki nieiwlki kocioł przydałby jej się w Hogwarcie... czyż nie?

Our bond | Fred Weasley, HGSS |Where stories live. Discover now