20 Mercedes

39 3 0
                                    


Szliśmy przez szerokie ulice miasta Sky Blue, księżyc oświetlał nam drogę niczym reflektor na czerwonym dywanie. Czułem się jak gwiazda, ponieważ znowu byłem w świetnym nastroju. Miałem przy sobie dawną miłość, schlebiało mi to, że wciąż mnie pragnęła.

- Tak w ogóle dziwne to, że akurat twoja ciocia mieszka w tym mieście, losy potrafią być przewrotne. - Rzekłem.

- To prawda, nie wiedziałam, że tu mieszkasz. Sky Blue to przepiękne miasto. - Oznajmiła.

- Fakt w sumie słynnie z arcy-pięknych budowli i błękitnego, krystalicznego morza. - Stwierdziłem.

- Widocznie los chciał żebyśmy się ponownie spotkali. - Spojrzała w mym kierunku.

- Hm, jeszcze jedno mnie nie pokoi, wiedziałaś, że Rafael chciał okraść słynną piosenkarkę Alenę? Podobno byli razem, ba nawet byli zaręczeni. - Powiedziałem ciekaw jej odpowiedzi.

- On ma dużo byłych, odkąd wybrałam jego zamiast ciebie ciągle mnie zdradzał, nie umiałam od niego odejść. Bałam się i nie ingerowałam w jego sprawy. Rafael nikogo nie kochał poza samym sobą. - Westchnęła.

- Rozumiem. - Odrzekłem.

- Ale kiedy mi dał pieniądze na ucieczkę w końcu powiedziałam dość i odeszłam.

- Tak po prostu? - Zrobiłem zdziwioną minę.

- Tak. - Odparła krótko, zwięźle i na temat.

Nie wierzyłem jej, Rafael by ją tak nie puścił, szkoda, że nie popytałem o nią kiedy z nim gadałem.

Postanowiłem nie drążyć tego tematu, dlatego resztę drogi przemilczeliśmy.

Cała trasa zajęła nam jakieś pół godziny, doszliśmy do wąskich uliczek, po czym Isabel zatrzymała się przed wysokim budynkiem. Budowla była koloru ciemnej zieleni z podłużnymi oknami i małymi balkonikami. Widać było, że był to dość stary apartamentowiec.

- To tu.. - Mruknęła.

Było mi jej trochę żal, że mieszka z ciocią nad przedmieściach przy czym ja żyłem jak Bóg.

Ale-e zaraz? sama wybrała..

Pokiwałem głową na to zdanie.

- Może wejdziesz i napijesz się herbaty w stylu angielskim? - Powiedziała śmiale.

- Rozumiem, że polejesz mi mocny napar na bazie czarnej herbaty z dodatkiem mleka? - Zaśmiałem się głośno ponieważ wiedziałem, że to była ironia.

Isabel dobrze mnie znała i wiedziała, że nienawidziłem tej herbaty, kojarzyło mi się z sierocińcem, tam ciągle podawano nam w południe do obiadu ową herbatę.

- No przecież wiem, że jej nie lubisz. Za to kochasz malinową. - Odparła.

To takie dziwne uczucie, gdy ktoś pamięta o tobie takie szczegóły mimo upłyniętych lat.

- Chętnie, ale już późno i nie chcę przeszkadzać twojej cioci. - Powiedziałem poważnym tonem.

Pora zakończyć ten stary rozdział i nie wchodzić do tej samej rzeki drugi raz.

- Masz rację, mimo wszystko dziękuję, że mnie odprowadziłeś. - Uśmiechnęła się po czym odwróciła się na piętach i popchnęła do przodu białe masywne drzwi i zniknęła.

Niespodziewanie w tle usłyszałem jakiś hałas, odwróciłem się. Za granatowym oplem, który stał przy krawężniku dostrzegłem postać. Osoba ta była ubrana cała na czarno.

- Halo? Kim jesteś? - Zapytałem wpatrując się.

Nie dostrzegłem twarzy, gdyż miała na sobie czapkę z daszkiem. Jednak po posturze ciała mogłem śmiało stwierdzić, że był to mężczyzna.

- Czego chcesz, hę?! - Zacząłem iść w jego kierunku lekko zirytowany.

Mężczyzna nie reagował, wsiadł do szarego vana, który stał za granatowym samochodem i odjechał z piskiem opon.

Szlag! Czyżby był to Rafael?! I nie mógł się pogodzić z faktem, że Isabel go zostawiła?

Bez zastanowienia wyciągnąłem telefon i napisałem do Rafaela.

Ja: Tak sądziłem, że nie oddasz mi tych pieniędzy, wiedziałem, że idą na zgubę, pożyczając ci je, ale śledzić mnie po moim mieście to gruba przesada!!

Po wylaniu swoich emocji zadzwoniłem po taksówkę.

To na pewno był on, jestem przekonany, że umieścił gdzieś nadajnik w rzeczach Isabel kiedy się rozstawali.

Skąd to wiem? Bo Rafael uwielbiał mieć wszystko pod kontrolą podobnie do mnie jednak ja nie byłem takim psychopatą jak on.

Po niedługim czasie podjechała taryfa. Wsiadłem płynnym ruchem do niej i odjechaliśmy w stronę mojego pałacu.

W między czasie napisałem jeszcze do Isabel wiadomość.

Ja: Przeszukaj rzeczy, ktoś nas śledził. Domyślam się kto to mógł być.

Nazajutrz, pod wieczór zdecydowałem się zrelaksować w jaccuzi, które znajdywało się na moim przestrzennym tarasie.

Gorące bąbelki uniosły się ku świetlistemu księżycowi, a muzyka latino dodawała klimatu mojemu wieczorowi.

Martwiło tylko mnie to, że Isabel nie raczyła mi odpisać, na szczęście nie spostrzegłem tego faceta co nas śledził. Ponieważ cała moja posesja była monitorowana.

Wtem utwór muzyczny zmienił się w rocka, zza filaru wyłoniła się kobieta. Dostrzegłem białe pióra na jej plecach, dopasowane body eksponowało jej ciało. Cały kreacja przypominała strój anioła. Wysokie szpilki obijały się o betonowy chodnik. Dziewczyna zarzuciła miodowe pasma włosów do tyłu, a ciało wygięła w łuk. Rozpoczynając prezentację swojego tańca. Dobrze znałem ten grymaśny uśmiech.

- Mercedes. - Mruknąłem.

Zza pleców wyjęła smukłe kieliszki do szampana i położyła je na małym stoliku, a z biustonosza wyjęła karteczkę.

Uniosła ją ku górze pokazując mi.

Na kartce widniał napis "odwróć się", spojrzałem za siebie i dostrzegłem szampana, którego wcześniej nie zauważyłem.

Musujące wino stało na podporze wanny z masażem.

Chwyciłem za butelkę, uśmiechając się pod nosem i otworzyłem. Korek wyleciał z hukiem, a ona krzyknęła.

- Auu!!

Mercedes weszła zwinnym ruchem do jacuzzi w ręku wciąż trzymając kieliszki. Polałem nam pieniącego się alkoholu.

Oblizała naczynie i ugryzła. Szkło pękło na kawałeczki, z jej ust polała się krew. Dziewczyna szyderczo się zaśmiała.

- Pojebało cię?! - Wstałem mimowolnie zszokowany.

- Spokojnie, to sztuczna krew. - Opuszkiem palca dotknęła krwi po czym przejechała po moim torsie.

Spojrzałem niechętnie na tą maź.

- A to szkło? - Zapytałem nie rozumiejąc nic.

- Sam cukier. - Uśmiechnęła się.

- Ah, no tak zapomniałem, że jesteś aktorką. - Odparłem.

Ta dziewczyna to istna wariatka niczym Harley Quinn.

Była moją starą klientką, zawsze spędzaliśmy kreatywnie czas.

- Skąd wiedziałaś, że siedzę na urlopie? - Uniosłem brew.

- Popytałam tu i tam. - Wręczając mi symboliczną kwotę.

Mężczyzna do towarzystwa Where stories live. Discover now