15 Markiza

26 3 0
                                    

Gdzie ta małolata mogła się podziać.

Z początku nie przejąłem się tym za bardzo, ponieważ dzieciaki mają różne głupie pomysły. Pewnie poszła się rozerwać lub wyrwała jakiegoś gościa i teraz dobrze się z nim bawi. Nie wnikając w szczegóły. Popijałem drink, za drinkiem obserwując rozwój imprezy. Po upływie półtorej godziny, zacząłem się trochę przejmować, więc ruszyłem na poszukiwania. W końcu byłem też odpowiedzialny za jej życie, kto wie co ta dziewczyna ma za uszami. Zawsze wolałem być przezorny.

Poprawiłem dosadnie marynarkę i zacząłem się uważnie rozglądać.

Wtem zauważyłem zaniepokojoną brunetkę, która pociągnęła jakaś krótkowłosą za rękę prowadząc zdenerwowana do damskiej toalety. Udałem się za nimi. Nad umywalką stała pochylona Markiza, jakby miała wyrzucić z siebie resztki godności, a dziewczyny stały koło niej poklepując ją po plecach obiecując, że wszystko będzie dobrze.

- Co jest? - Podszedłem zdenerwowany.

Zrobiły zdziwione i zaniepokojone miny.

- Nikt nie może zobaczyć jej w tym stanie. - Podniosła ton ciemnowłosa.

- Co wzięła? - Zapytałem, sprawdzając przy okazji w jakim jest w stanie.

Kontaktowała, lecz ledwo trzymała się na wysokich szpilkach.

- Tylko alkohol. - Odparła krótkowłosa.

- Kurwa nie ściemniaj. - Wydarłem się w jej stronę.

Brunetka wzięła głęboki oddech po czym przyznała się.

- Wciągnęła kreskę fety, dałam jej ten towar. Przysięgam nie wiedziałam, że tak zareaguje. Chciałam żeby nabrała więcej odwagi, by mogła wyznać Leonowi co do niego czuje. - Odrzekła mocno zdenerwowana, a w jej oczach pojawiły się niemal, że łzy.

Złapałem się za głowę z tej całej sytuacji.

- Pamiętajcie, że facetów nie pociąga jak laska ćpa, a jak tacy się zdarzą to spierdalajcie od nich. - Pomachałem im palcem przed oczami. - Wyrzuć to gówno, jeżeli nie chcesz mieć kłopotów.

Brunetka pokiwała głową na znak, że rozumie moją wypowiedź. Udała się do jednej z kabin spuszczając zawartość narkotyków w kiblu.

Jak ja nienawidziłem tego syfu.

- A co będzie z Markizą? - Zapytała zaniepokojona krótkowłosa

Markiza wciąż stała i próbowała wydusić coś z siebie, lecz było tylko słychać jakiś niezrozumiały bełkot.

- O to się nie martwcie, załatwię to.

Dziewczyny wyszły z łazienki na salę dalej się bawić. Złapałem Markizę pod pachę, udaliśmy się po kryjomu do jednej z limuzyn.
Przyniosłem jeszcze butelkę wody, żeby mogła dojść do siebie.
Udaliśmy się pod jej dom. Pojechaliśmy na podjazd.
Wyszedłem, by sprawdzić czy nikogo nie ma w domu. Światła były zgaszone, a w pobliżu nie było ani jednej żywej duszy.
Markiza poczuła się lepiej, na szczęście nie musiałem jej wieźć do szpitala. Wyszła z pojazdu o własnych siłach chwytając mnie za ramię.

- Wiesz co się stało? - Wydukała łapiąc się za głowę.

- Zaszalałaś, masz szczęście. Mogło skończyć się gorzej. - Popatrzyłem na nią z góry.

- Wiem przepraszam, potwornie boli mnie głowa. - Mówiła cichym głosem jakby miała zaraz zasnąć.

Chwyciłem ją w ten sam sposób w jaki się poznaliśmy. Zaniosłem ją niczym księżniczkę do sypialni. Położyłem ją delikatnie i okryłem puchatą kołdrą. Znowu kazałem jej uzupełnić płyny.
Gdy już wstawałem, by zgasić światło i udać się do gościnnego pokoju niespodziewanie pociągnęła mą dłoń.

- Dziękuję. - Wymamrotała przez sen.

Uśmiechnąłem się.

- Nie ma za co, wiem jak to jest.

Pocałowałem ją w czoło. Udałem się do swojego pokoju siadając na brzegu łóżka, postanowiłem wykręcić numer do rudej. Pojawił się sygnał, lecz nie odebrała. Znowu zadzwoniłem wtem ją usłyszałem. Kącik ust powędrował mi do góry.

- Tak? Czemu do mnie dzwonisz o tej porze. Z tego co wiem umawialiśmy się jutro na godzinę dziesiątą. - Rzekła zmęczonym głosem.

- Wiem, ale wolałbym się stąd zabrać już teraz.

- Emil co ty kombinujesz? - Podniosła ton.

Zaśmiałem się tym swoim słodkim głosem, zmieniając pozycje na leżącą. Wyciągnąłem rękę przed siebie spoglądając na zegarek.

- Dochodzi druga w nocy. Wiesz co lubię, gdy dopada mnie bezsenność. - Przeciągnąłem seksownie zdanie.

- Za dwadzieścia minut, molo. Na pobliskiej plaży, weź wszystkie rzeczy. - Powiedziała stanowczo, następnie się rozłączyła.

Mężczyzna do towarzystwa Where stories live. Discover now