✘06✘

92 14 54
                                    

 Bolesne pulsowanie w skroni wybudziło Carlę ze snu, choć starała się za wszelką cenę znów zasnąć

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Bolesne pulsowanie w skroni wybudziło Carlę ze snu, choć starała się za wszelką cenę znów zasnąć. Mdliło ją, a posmak w ustach sprawiał, iż chciało jej się wyć.

Jak mogła doprowadzić się do takiego stanu?

Myślała, że miała wszystko pod kontrolą, a wystarczyło, iż została pozbawiona znajomej osoby u boku, by rozpadła się niczym posklejana figurka z porcelany, którą ledwo ktoś ruszył. W dodatku widok okrutnego uśmiechu Poncho wciąż tkwił w jej umyśle, przywracając bolesne wspomnienia, o których chciałaby zapomnieć.

– Wszystko w porządku?

Niespodziewany dotyk i głos sprawiły, że zerwała się z łóżka, momentalnie tracąc grunt pod nogami. Padła na ziemię jak długa, przeklinając ten cholerny ból głowy oraz mroczki przed oczami. Czuła, jakby miała zaraz zwymiotować.

– Carla, przecież to ja. – Spokojny, znajomy głos znów dotarł do jej uszu, a ona zastanawiała się, z kim spędziła zeszłą noc.

Jedyne co pamiętała, to paraliżujący strach, przez który ledwo znalazła się pod odpowiednimi drzwiami. Paranoja kazała jej wierzyć, iż była śledzona i ktoś czyhał na jej życie, podczas gdy jedynym zagrożeniem była ona sama.

Pomieszała alkohol z Xanax! Całe szczęście, że skończyło się na utracie świadomości i nie musiała mieć płukania żołądka. O śmierci nawet nie zamierzała myśleć. Wzięła zbyt mało tabletek, by pokusić los. Przynajmniej w jej mniemaniu, terapeuta bowiem zawsze powtarzał, że nie należało pić alkoholu w połączeniu choćby z jedną tabletką Xanax, ponieważ było to bardzo ryzykowne.

Aż do wczorajszego dnia nie złamała tego zakazu.

– Ander? – spytała, zakrywając oczy dłońmi.

Próba spojrzenia na towarzysza sprawiała, że gwałtownie odwracała wzrok. Choć w pomieszczeniu panował półmrok za sprawą grubych zasłon, czuła się, jakby ktoś świecił jej latarką prosto w źrenice.

Dario momentalnie się spiął, słysząc imię, które nie należało do niego. Spędził całą noc, gładząc tę dziewuchę po plecach, trzymając jej włosy, gdy wymiotowała do wiadra lub do kibla, zabierał ją pod prysznic, gdy zaczęła mieć drgawki, a ona nawet nie zapamiętała jego imienia?!

Gdyby nie była w tak opłakanym stanie, podniósłby się i wyszedł. Musiał mieć jednak pewność, iż bezpiecznie wróci do domu i się nie przekręci. Nie chciał mieć jej ani na sumieniu, ani w aktach. W końcu jego DNA znajdowało się w pokoju.

– Dario. Jestem Dario – przypomniał wyraźnie zirytowany.

Wspomnienia zaczęły odbijać się od umysłu Carli, tworząc niewyraźne obrazy, w których przewijała się twarz przystojnego szatyna o ciele greckiego boga i śnieżnobiałym, pięknym uśmiechu z dołeczkami w obu policzkach.

Take A Chance  ✓Where stories live. Discover now