§ Przegrana §

93 7 0
                                    

Nogi ugięły się pod moim ciężarem
Cała się trzęsłam.

- Alpenrose Anderson? Kim ty kurwa w końcu jesteś. - głos Devan'a przerwał martwą ciszę.

- Zmieniłam imię - odpowiedziałam

- Nazwisko też ? Po co. Czemu

- Za dużo by opowiadać. Przy wolnej chwili. Nie teraz

- Jak mam się do ciebie zwracać, Alpenrose ? Darcy ? I MOZE POWIESZ MI CZEMU MAFIA JEST NAZWANA TWOIM IMIENIEM !!!

- Mów Darcy, to jest mafia mojej mamy, po części też dlatego zmieniłam imię. Mafia. Każdemu moje imię kojarzyło się z mafią. Omijali mnie szerokim łukiem.

- Słuchaj dziewczynko. Ufam Ci, ale spróbuj coś knuć za moimi plecami a przysięgam, że zaznasz smaku prawdziwej mafii.

Przewracając oczami pokiwalam głową.

- A więc, teraz co robimy ? - wskazałam na list, który trzymałam w ręce.

- A co mamy zrobić. Bitwa dwóch najpotężniejszych mafii.

Zasmialam się myśląc, że żartuje.
Jednak on pozostawił nadal na swojej twarzy poważną minę.

- Żartujesz prawda ? Nie ma sensu. O mnie ? - zapytałam

- Bije się o Ciebie całe Chicago.

- Co czekaj, czemu ?! Opowiedz mi o tym. - powiedziałam zaciekawiona

Usiadł na kanapie przyciągając mnie obok siebie.

- Twój ojciec, ma długi na pieniądze u ponad 14 mafii. Jako iż, że on już nie żyje. Dług przeszedł na Ciebie.
Ponad 6 milionów dolarów.

- U ciebie też ?!

- Tak, ale mi to zwisa. Darcy. Każdy chce Cię zabić. Od dziś masz nie wychodzić z domu. Jest niebezpiecznie. Mafie odkryły, że ja mam Ciebie...

Urwał mi się film, wybrzmiała syrena.
Obudziłam się w szpitalu...

- DARCY. BOŻE TY ZYJESZ.

Devan miał taki głos jakby przed chwilą płakał.

- Co się stało ? - zapytałam

- Twoja akcja serca- Się zatrzymała...

- C-co ?

- Nie wiem, mówię do ciebie a ty nagle bum. Na ziemi. Myślałem ,że zejdę ja... Nie umieraj skarbie. Nie dziś nie jutro i nie pojutrze. Najlepiej nigdy.

Zarumieniłam się, cała jak burak.

- Możesz coś dla mnie zrobić ? - powiedziałam

- Dla ciebie wszystko, słucham

- Chodź tu do mnie

Tak jak powiedziałam tak zrobił. Usiadł na szpitalnym łóżku.

Podniosłam się nie zwracając uwagi na to jak bardzo kręciło mi się w głowie i pocałowałam namiętnie Salgado. A on odwzajemnił pocałunek.

Minął kolejny dzień, zbliżała się godzina 23. O 3 mieliśmy "bitwę". Normalnie Devan by odrzucił tą propozycję. Ale jeśli by to zrobił, mafia Alpenrose by mnie zabiła. A on zna ich na tyle dobrze, że wie jak bardzo groźni są.

* Skip do godziny 3 *

Jechaliśmy na miejsce, za nami ludzie z mafii Salgado. Gdy tylko przyjechaliśmy ujrzałam moją matkę i siostrę. Były same.

- Różyczko, uważaj. Zostań w samochodzie.

Zostałam. I to był błąd.

Jak tylko Devan i jego ludzie wyszli w stronę Jasmine zostali otoczeni ludźmi z Alpenrose. Była ich podobna liczba. Zamknęłam oczy gdy tylko usłyszałam dźwięk strzału. Wszystko się działo tak szybko, że nie nadążałam nad ruchami. Bili się. Cięli. Dusili. Pare osób nawet straciło życie.

Nie tknięty został już tylko Devan i Jasmine... on vs ona

Znów usłyszałam strzał. Otworzyłam oczy i ujrzałam Devana na podłodze trzymającego się za klatkę piersiową.

DEVAN.

Moje serce stanęło w miejscu gdy zobaczyłam jak cierpi. Otworzyłam drzwi od auta i wybiegłam do niego.

Strzeliła w niego moja matka. Moja kurwa jebana matka...

Zalalam się łzami i uklękłam obok Devan'a.

- Uciekaj stąd - powiedział mężczyzna

- Nie zostawię cię.

Moja rodzina odjechała słysząc i widząc policyjna syrenę.

Szybko wzięłam pod swoje barki Devan'a i przeszliśmy do samochodu.

Wyłożył się na kanapie z tyłu a ja wciskając gaz do dechy pojechałam z nim do szpitala...
_____
Hejka misie ❤️🤭
Jak się podoba rozdział ? Zachęcam do napisania komentarza i zagłosowania na rozdział 🌹

Miłego dnia motylki 🦋

570 słów

Fear of DawnWhere stories live. Discover now