46.

73 4 10
                                    

Monachium

Pogoda była paskudna. Zima nadchodziła niewątpliwie. Od rana zanosiło się na deszcz, ale Jagna miała nadzieję, że z szarych chmur ostatecznie nic nie spadnie. Helena zaprosiła ją na spotkanie w zamkowym ogrodzie. Niestety, gdy już miały siadać na drewnianej ławie, z nieba lunął deszcz i musiały przenieść się do środka. Rudowłosej było to nie w smak, bo dworzanie wciąż zdawali się pamiętać występek Karusi sprzed kilku dni. A co gorsza, obwiniali ją za to. Nikomu nie stała się krzywda, parę osób najadło się strachu, jednak traktowali ją, jakby klacz staranowała połowę służby. W dodatku ktoś znów wyciągnął na wierzch jej pijaństwo.

- Naprawdę musimy tu być? - jęknęła Jagna, gdy Helena zaprowadziła ją do swojej komnaty, którą dzieliła z Adelajdą i jeszcze jedną dwórką - Przecież, gdy mnie tu zobaczą, wyrzucą mnie.

- Jesteś moim gościem, nie mają prawa.

- Prawo ich nie obchodzi - wywróciła oczami, siadając przy niewielkim stole.

- Naprawdę aż tak cię to obchodzi? - Bawarka usiadła na przeciwko.

Jagna wzruszyła tylko ramionami.

- Mówiłaś, że nie chcesz się dostosowywać.

- Myślisz, że w tej rodzinie to łatwe? Ciotka Wilhelma zawsze pojawia się, gdy zrobię coś złego i tym razem nie było inaczej. Okrzyczała mnie i zagroziła, że sprzeda Karusię. Nigdy mnie nie pochwaliła. A Andreas? Nawet lód jest cieplejszy, niż on. W dodatku wszyscy uważają mnie tu za dziecko. I wiedźmę. I wieśniaczkę.

- Ja tak nie uważam.

Maciejówna popatrzyła na nią błagalnie.

- Miałam pomóc ci przełamać lęk do koni. I co? Teraz boisz się jeszcze bardziej.

Helena spuściła wzrok, utwierdzając Jagnę w swoich przekonaniach.

- Nie rozumiem, czemu wszyscy mi tak zazdroszczą tego małżeństwa - sapnęła, opierając się o krzesło.

- Chodzi o Wilhelma - uniosła głowę - Ma wpływowego ojca, odziedziczy spory majątek, jest przystojny i jest rycerzem. Każda z nas się w nim na początku podkochiwała.

- Ty też?

- Byłam młoda i głupia. Jak wszystkie wtedy. Nie udawaj, że i ty się nie zarumieniłaś na jego widok.

Jagna spuściła wzrok, a Helena zachichotała.

- Właściwie to... - zaczęła Maciejówna - Nie pamiętam, żebym się rumieniła przy pierwszym spotkaniu. Raczej ocierałam łzy.

- Dlaczego? Opowiadaj! - ożywiła się - Wszystko.

***

- Naprawdę?

- Tak. Też byłam w szoku.

- Nie sądziłam, że z niego taki romantyk - Helena pokręciła z uznaniem głową - Też chciałabym przeżyć taką przygodę - westchnęła rozmarzona.

- Na pewno masz kogoś na oku. Poza tym nie wierzę, że nikt się za tobą nie ugania.

Dwórka zaśmiała się nerwowo. Poznała to zachowanie. Grzymek miał podobnie, gdy Bogna wpadła mu w oko.

- No to mów - oparła ręce o stół - Kto to taki?

Bawarka chciała zaprotestować, ale widziała po zaciętej minie Jagny, że już nie zdoła się wywinąć. Westchnęła i również się pochyliła.

- Ale obiecujesz, że nikomu nie piśniesz słowa?

Maciejówna przyłożyła palec do ust, kiwając głową.

Córka KoniuszegoWhere stories live. Discover now