33.

85 6 4
                                    

Monachium

Stanęli przed wrotami kościoła. Czekał tam na nią ojciec, który miał poprowadzić ją do ołtarza. Maria zniknęła już w środku, Piotr też. Wszyscy czekali tylko na pannę młodą.

- Gotowa? - spytał Maciej, wystawiając ramię.

Zilustrowała drzwi od góry do dołu. Odetchnęła głęboko i kiwnęła głową. Ujęła ramię ojca i pozwoliła mu się poprowadzić, bo sama nie dałaby rady. Nogi odmawiały posłuszeństwa, kolana dygotały, musiała się skupiać, żeby równo stawiać kroki. Gdy weszli przez wrota, wszystkie pary oczu skupiły się właśnie na niej. I żadnej z tych par nie znała. Praktycznie cały kościół zajmowali goście pana młodego. Szli powoli, główną nawą, i z każdym krokiem robiło jej się coraz goręcej. Gula w gardle rosła, coś ściskało ją w płucach, a serce próbowało wydostać się na zewnątrz. Unikała patrzenia na gości, skupiała się na tym, żeby się nie potknąć.

Wśród tego całego zamieszania zapomniała, kto na nią czekał przy ołtarzu i komu oczy błysnęły, gdy tylko ją ujrzał. Wilhelm czekał już z biskupem na Jagnę i nie mógł oderwać od niej wzroku. Wyglądała naprawdę pięknie. Łączyła w sobie powagę jego ciotki i swoją swojskość, którą przywiozła z domu. Nie potrzebowała takiej strojnej sukni, choć to zapewne był pomysł jego krewnej i Jagna nie miała nic do powiedzenia. Warkocze przypominały mu o wieczorze w karczmie. Nie mógł się doczekać, aż ceremonia się skończy i będzie mógł podziwiać jak tańczy.

Maciej podprowadził ją pod trzy stopnie, które prowadziły do ołtarza. Zakrył dłonią dłoń córki i ucałował krótko w skroń, po czym oddał jej rękę Wilhelmowi. Ten pomógł jej wejść po schodkach i stanąć naprzeciwko siebie. Od razu zilustrował ją dokładnie od stóp do głów. Wtedy też dostrzegł jak drży, unika jego spojrzenia i zaciska usta. Zaczął rysować palcami wskazującymi małe kółka na wnętrzach jej dłoni. Uniosła głowę i ich spojrzenia się skrzyżowały. Posłał jej ciepły uśmiech, który nieśmiało odwzajemniła.

- So lass uns anfängen - powiedział biskup.

I wtedy Jagna przekroczyła strumyk.

***

Gdy wyszli z kościoła, część gości, która dyskretnie opuściła samą końcówkę mszy, zaczęła obsypywać nowożeńców ziarnami zbóż, co miało zapewnić im dobrobyt i płodność. Ustawili się w pół okręgu, krzycząc i wiwatując na ich cześć. Gdy reszta wyszła ze świątyni, zaczęli zachęcać ich do pocałunku. Wilhelm udawał, że nie zamierza tego robić, ale w końcu przyciągnął żonę do siebie i, ku niezadowoleniu reszty, zasłonił ich czułości welonem. Nie zwracał uwagi na jęki rozczarowania, bo skupił się na miodowej słodyczy jej ust. Skradł sobie kilka długich i czułych pocałunków, żeby pokazać jej jak się stęsknił przez te dwa tygodnie.

Próbowała mu dorównać, ale nadal była rozdygotana i rozemocjonowana. Nie dotarło jeszcze do niej, że właśnie wyszła za mąż. Początkowy strach, wszystkie obawy i lęki rozpłynęły się jak we mgle. Teraz czuła równocześnie szczęście, wzruszenie i niedowierzanie. Czekała tylko na moment, aż otworzy oczy i to wszystko okaże się snem, a ona obudzi się w swojej izbie na zamku, gdzie czekać na nią będzie szereg obowiązków. Ta chwila jednak nie nadchodziła, a gdy rozchyliła powieki, zastała spojrzenie ciemnych oczu swojego męża. Nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek będzie mogła kogoś tak nazwać. I jej serce przepełniała niesamowita ulga, że jest to ktoś, kogo kocha.

Ucałował ją ostatni raz, po czym wszyscy skierowali się do karczmy, w której miało odbyć się wesele. Znajdowała się tuż za rogiem, a co najbardziej było w niej fascynujące, to pomysł usytuowania jej w piwnicy - tam znajdowała się największa sala, jaką oferowała gospoda i to zapewne dlatego rodzina von Bayern zdecydowała się właśnie na nią. Była obszerna i cała wybrukowana, co dawało ulgę w upalne dni. Na ścianach wisiały pochodnie, kilka drewnianych kolumn i stropów podtrzymywało sufit, co dodawało wnętrzu klimatu. Na jednym końcu znajdował się podłużny stół dla pary młodej i najbliższej rodziny. Reszta stolików została usytuowana tak, by zostawić miejsce do tańca.

Córka KoniuszegoWhere stories live. Discover now