19.

80 5 8
                                    

Wieś pod Krakowem

Turniej dobiegł końca, więc Maciej zaczął z powrotem sprowadzać konie do zamku. Parę dni swobodnego pasania się na trawie dobrze im zrobiło i odznaczyło się na ich sylwetkach. Z samego rana grupa konnych, z koniuszym i jego córką na czele, została przewieziona do rodzinnej wsi Macieja, by wrócić wierzchem na Wawel.

- Ale się napompowałeś - sapnęła Jagna, usiłując podciągnąć popręg siodła - Że też ci ten brzuch nie pęknął.

Mogła odpuścić i jechać z luźniej podpiętym, ale wówczas musiała bardzo pilnować równowagi, żeby siodło nie zsuwało się na lewo lub prawo. Koniuszy podszedł do córki, widząc, że ma problem.

- Co, spasł się? - spytał opierając rękę na siedzisku siodła.

- Niemiłosiernie - znów spróbowała.

- Daj.

Odsunął latorośl i sam podciągnął popręg. Poprawił strzemię i poklepał konia po szyi.

- Przez tydzień będziesz żył o chlebie i wodzie - wskazał na niego palcem - Jaka z ciebie królewska reprezentacja? Wstyd - machnął ręką i odszedł.

Rudowłosa zachichotała. Włożyła lewą stopę w strzemię, lewą dłonią trzymała wodze i oparła ją na szyi, prawą chwyciła za przedni łęk, odbiła się od ziemi i wskoczyła na siodło. Koń potrząsnął grzywą i już chciał ruszyć, ale Jagna go przytrzymała.

- Nigdzie nie idziesz, mój drogi. Koniec samowolki. Pora wrócić do pracy.

Poprawiła odzienie i dosiad. Złapała wodze do jednej ręki, podparła się na zadzie i czekała na resztę. Kiedy wszyscy wgramolili się na siodła, Maciej dał znak i cała kawalkada opuściła podwórze. Jechali lasem, parami. Maciej i Jagna prowadzili zastęp.

- Był u mnie wczoraj Andrzej - zaczął mężczyzna - Musiał pilnie wyjechać w interesach. Jan pojechał z nim.

- Kiedy wróci? - spytała niepewnie.

- Nie wiem. Ale sprawa twojego małżeństwa z Janem jest na razie zawieszona.

Jagna aż uniosła na niego wzrok pełen nadziei.

- Nie, Jagno - zgasił jej zapał - Po prostu rozmowy są na ten moment przerwane.

- Rozmowy? To brzmi jak... Jak układ. Taki między królem, a królem.

Maciej zganił się w duchu za taki dobór słów. Odetchnął i spróbował inaczej.

- Mamy czas do namysłu - wyjaśnił - Ty masz. Z tego, co wiem, spędziłaś z nim trochę czasu i zdążyłaś go poznać.

Pokiwała tylko głową. Koniuszy zauważył smutek na twarzy córki. Westchnął.

- Pamiętam, co mówiłaś. Nie myśl, że cię zlekceważyłem. Wiedz, że dużo o tym myślałem i starałem się znaleźć rozwiązanie.

- Jakie? Po co?

- Andrzej jest przekonany, że zostaniesz jego synową.

- A... Nie bierzesz innych kandydatów pod uwagę?

- Nie zdążyłem się rozeznać. Można powiedzieć, że Andrzej spadł mi z nieba - zaśmiał się, choć nieszczerze - Wszystko przemawia na jego korzyść. Znam go długi czas, jest majętny, jego syn też jest w porządku.

- Ale ja... Ja go nie chcę. Mówiłam ci już...

- Wiem, co mi mówiłaś - przerwał jej - I twoje zdanie jest tutaj najważniejsze. Musisz jednak zrozumieć, że świat działa inaczej. I nie wszystko jest takie, jakie chcemy.

Córka KoniuszegoWhere stories live. Discover now