44.

63 4 17
                                    

Monachium

Czuła jak buzują w niej emocje. Powinna się uspokoić, zanim z nim porozmawia, ale nie mogła już wytrzymać. Nastąpił jej na odcisk i powinien o tym wiedzieć najszybciej jak się dało. Wpadła do książęcej stajni jak burza. Konie ciekawsko na nią patrzyły, ale tym razem nie zwracała na nie uwagi. Odnalazła pierwszego lepszego stajennego, który aż skulił się pod jej spojrzeniem.

- Gdzie koniuszy? - zapytała ostro.

- Czyżby ktoś mnie szukał?

Borys pojawił się znikąd, jakby tylko czekał na ten moment. Odprawił stajennego, który z chęcią uciekł, i popatrzył na Jagnę z jawną wyższością.

- Mogę ci w czymś pomóc?

- Jesteś okropny! - wyrzuciła.

Wyglądali jak dziecko, które naiwnie kłóciło się z dorosłym. I tym dzieckiem była Jagna.

- Nawet nie zdążyliśmy się dobrze poznać, a ty już mnie oceniasz. Nieładnie - zacmokał z dezaprobatą.

- I kto to mówi? - założyła ręce na piersi - Rozpuściłeś plotkę, że przeze mnie koń padł.

- Jaką plotkę? - uniósł brew - Twój ziołowy okład nic nie dał i koń nie był zdatny do pracy.

- Należało go regularnie wymieniać i doszedłby do siebie. Mój ojciec...

- Twojego ojca tu nie ma - przerwał jej - A ty nie masz prawa głosu. Zabawa w koniuszego się skończyła. Pora dorosnąć i zająć się tym, do czego zostałaś stworzona - urwał na chwilę - Rodzenia dzieci.

Ręka jej drgnęła, ale ostatecznie powstrzymała się przed uderzeniem Borysa. Nie była tak okrutna jak Maria. Zamiast tego zacisnęła palce na ramionach, tak mocno, że na pewno znajdzie tam czerwone ślady.

- Poza tym - drążył dalej - Czy to przypadkiem nie ty miałaś zmieniać te okłady, hm?

Zesztywniała. Oczywiście, że obiecała. Ale po tym jak na nią naskoczył, wolała się tu nie pojawiać.

- Wygoniłeś mnie - zauważyła.

- I cieszy mnie, że się posłuchałaś. Choć szkoda tamtego konia. Piękny to był okaz.

- Wystarczyło pozwolić mi działać.

- Żebyś rozgościła się tu na dobre? Nie, na to nie mógłbym pozwolić - pokręcił głową - To nie miejsce dla niewiasty.

- Dla takich gburów tym bardziej - odpyskowała.

- Wygadana jesteś - uniósł brwi - Chyba muszę zamienić słówko z twoim mężem, żeby doprowadził cię do porządku.

- Proszę bardzo - rozłożyła ręce - Zobaczymy, kto wygra.

Borys zmrużył oczy i uśmiechnął się lekko.

- Przyjmuję wyzwanie.

Jagna uniosła głowę i odwróciła się na pięcie, nawet się z nim nie żegnając. Serce biło jej jak oszalałe i musiała je gdzieś uspokoić.

***

- Musieli go zabić - zakończyła opowieść - A po zamku już rozniosła się wieść, że to z mojej winy.

Machna zrobiła smutną minę, podobnie jak Greta, która również słuchała rewelacji z zamku.

- Nie przejmuj się nimi - poradziła blondwłosa - Pogadają i przestaną. Znajdą sobie nowy powód do plotek.

Córka KoniuszegoWhere stories live. Discover now