18.

95 5 16
                                    

Kraków

Cała trójka zajęła miejsca w jednej z karczm. Ludzi nie było tak dużo jak podczas turniejowych zmagań. Te już się zakończyły, dlatego część wróciła do domów. Kraków powoli wracał do dawnej codzienności, jednak nie było to jeszcze tak widoczne. Gości nadal było sporo, więc okoliczni rzemieślnicy i karczmarze ciągle zapełniali sakiewki. Grzymek w końcu mógł odsapnąć po szalonych dniach pracy w zamkowej kuchni, dlatego zaprosił Jagnę i Bognę do miasta, żeby "skorzystać z uroków takiego Krakowa". Maciej trochę drżał o córkę, ale powtarzał sobie, że jest już dorosła i w dodatku idzie z Grzymkiem, którego zna. Lepszy on, niż jakiś nieznany młodzian. Nie obraziłby się również, gdyby poszedł z nią Jan. Od tamtej rozmowy nie poruszyli tematu zamążpójścia. Koniuszy bił się z myślami, a Andrzej zaczął dopytywać, w końcu turniej dobiegał końca. Wypadałoby podjąć jakąś decyzję.

Kuchcik postawił na stole trzy kufle piwa. W karczmie panował gwar, ale dało się rozmawiać bez krzyków. Jeszcze. Niedługo zapewne ludzie się upiją, zaczną tańczyć, wrzeszczeć, przepychać i kłócić. Jagna miała nadzieję, że sytuacja z tamtym pijakiem się nie powtórzy.

- I jak wam się podobał turniej? - zagadnął kuchcik, upijając łyk piwa.

- Potyczki oglądałam tylko raz - przyznała Bogna, obejmując kufel dłońmi - Musiałam pomagać rodzicom przy straganie.

- Czyli tylko Jagna czerpała pełnymi garściami - skwitował.

- A to czemu? - uniosła brew.

- Byłaś tam codziennie, miałaś najlepsze miejsca na arenie - uniósł dłonie, ukazując oczywistość sytuacji.

Rudowłosa wywróciła oczami.

- Podobno kilku rycerzy spadło - Bogna zwróciła się w jej stronę - Wiesz, co się z nimi stało?

- Pewnie... - wypuściła powietrze przez usta i oparła się łokciami o stół - Medycy się nimi zajmowali, a potem dochodzili do siebie w swoich zakwaterowaniach. Nie wiem o nich zbyt wiele. My mieliśmy zajmować się końmi.

Wyłapała znaczące spojrzenie Grzymka, ale je zignorowała. Nie uśmiechało jej się opowiadać o Wilhelmie. Wolała, żeby jej znajomość z nim pozostała tajemnicą.

- Mogę się przysiąść? - usłyszała nad sobą znany głos.

Podniosła głowę i spojrzała na Jana. Liczyła, że sobie od niego odpocznie, ale najwidoczniej ciotka Regina dogadała się ze Stwórcą i razem próbowali ich zeswatać. Poczuła się zobowiązana, by przedstawić go reszcie, więc podniosła się z ławy.

- To Jan - zerknęła na niego - Mój...

- Nasi ojcowie się znają - dokończył za nią.

Posłała mu dziękujące spojrzenie. Jagna zajęła na powrót swoje miejsce, a Jan usiadł obok Grzymka, na przeciwko Bogny.

- Napijesz się czegoś? - spytał kuchcik.

- Zaraz coś zamówię - odparł.

- Grzymek - wyciągnął w jego stronę dłoń, którą ten uścisnął - Przyjaciel Jagny. A to Bogna. Moja przyjaciółka - przedstawił ją.

Niewiasta zarumieniła się na to określenie i spuściła wzrok. Rozmowa zaczęła toczyć się sama. Tym razem Jagna nie wypiła całego piwa duszkiem, a brała niewielkie łyki. W połowie kufla zauważyła, że dzięki temu nie uderza do głowy aż tak. A zależało jej na trzeźwości, by nie palnąć nic głupiego albo nie zbłaźnić się przy Janie. Albo nie dać się ponieść, tak jak z Wilhelmem. Serce zabiło jej mocniej, gdy wspomniała jego pieszczoty. Poczuła dreszcz na plecach. Musiała prędko odgonić te myśli i towarzyszące im emocje. Na szczęście ktoś z gości postanowił rozpocząć tańce, do których stopniowo dołączali kolejni. Jagna nie zamierzała być inna.

Córka KoniuszegoWhere stories live. Discover now