Rozdział 1

5.3K 207 3
                                    

Minęły trzy lata odkąd przyleciałam do Nowego Jorku. Wtedy moje życie zupełnie się zmieniło. Zamiast uczyć się na uczelni musiałam czytać książki na temat dobrego macierzyństwa i jak postępować z dzieckiem. Dlatego skończyłam swoją naukę kiedy na świat przyszedł mój synek -Leo. Syn mój i mojego przyrodniego brata. Tak to kompletna paranoja ale stało się. Teraz Leo ma już trzy latka. Jest on małym niebieskookim brunetem. Urodę odziedziczył po ojcu, to trzeba przyznać.
Leo na szczęście nie mówi za dużo. Umie powiedzieć tylko mama, Teddy - imię jego ulubionego misia ,bajki, jeść, pić, siusiu, kupkę, spać i wujek. Czemu wujek? Ponieważ Luke przez cały okres mojej ciąży zajmował się mną a gdy urodziłam pomógł mi przy małym i tak w swoim czasie Leo zaczął mówić na niego wujek.

Czy jest coś pomiędzy mną a Lukiem? Nie! Zupełna dobra przyjaźń od kilku lat. Oczywiście nie zapomniałam o Maggie! Wiem, że wyszła za mąż za Harry'ego i razem z nim przeprowadziła się do Los Angeles. Będę musiała kiedyś ją odwiedzić. Oczywiście Maggie i Harry wiedzą, że urodziłam syna, ale ani moja mama ani tata nic o tym nie wiedzą a już na pewno nie Louis.
Może powinnam im o tym powiedzieć ale jakoś nie miałam odwagi, pewnie i tak w niedalekiej przyszłości na pewno dowiedzą się o Leo...


- Mamuś, mamuś! - usłyszałam mojego synka.


- Co się stało skarbie?


- Cy wujek Luke pzyjdzie do nas?


- Powinien przyjść skarbie.


- A pójdzemy na plac zabaw?


- Zobaczymy Leo. Narazie jesteś w piżamce u bez śniadania. Pójdź do swojego pokoju i poczekaj na mnie. Mama zaraz przyjdzie i ubierzemy się dobrze? - Leo pokiwał główką - to leć.


Poszłam do kuchni i wyjęłam z szafki kaszkę bananową. Ulubiona kaszka Leo. Zaczęłam ją przyrządzać aż w pewnej chwili poczułam ręce na swoich biodrach, podskoczyłam ze strachu i odwróciłam się w drugą stronę. Zobaczyłam Luka. No tak! Luke ma moje klucze od mieszkania...


- Luke nie strasz mnie!


- Przepraszam nie chciałem.


- Dlaczego tak wcześnie?


- Co wcześnie?

- Czemu tak wcześnie przyszedłeś?


- Wcześnie?! Błagam! Jest piętnaście po dziesiątej! - nagle usłyszeliśmy płacz.


- Leo! - krzyknęłam i pobiegłam szybko na górę - Leo siedział przy swoim łóżeczku i płakał - co się stało skarbie?


- Zrobiłem sobie sii. Strasnie boli! - pokazał mi swoją rączkę która była cała spuchnięta a mój synek coraz bardziej płakał.


- Jest cała spuchnięta - spojrzałam na Luka a on zrobił kwaśną minę - uderzyłeś się w coś Leo?


- T-t-tak – wyszlochał.


- Pojedźmy do szpitala. Może być złamana lub po prostu zwichnięta, ale lepiej sprawdzić.


- To chodźmy - Luke wziął na ręce Leo po czym szybko wyszedł z mieszkania. Ja wzięłam kilka ubrań Leo i buty po czym również wyszłam z mieszkania i szybko pobiegłam do samochodu mojego przyjaciela.


Po dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu. Wzięłam Leo na ręce ale Luke go ode mnie odebrał za co byłam mu bardzo wdzięczna ponieważ Leo był trochę cięższy niż dwa lata temu albo nawet i rok temu...


- Dzień dobry.


- Dzień dobry. Słucham?

- Mój synek najprawdopodobniej złamał sobie rękę

My little Tomlinson ✔ (ZAKOŃCZONE - DO KOREKTY)Where stories live. Discover now