Rozdział 3

5.5K 360 78
                                    


She


Zrobiło się naprawdę niezręcznie. Tony zostawił mnie jakieś pół godziny temu, wychodząc "na chwilę" do swojego biura w "jakże ważnych sprawach". Siedziałam sama z podkulonymi kolanami, powoli pijąc drugą z kolei herbatę przygotowaną przez rzekomego Jarvisa. Co prawda Tony wytłumaczył mi na czym polega pomoc Jarvisa i czym on tak właściwie jest, jednak ja tego kompletnie nie rozumiem i w sumie chyba nawet nie chcę zrozumieć. Z technologią jestem daleko w tyle, przyznam. Jednak taki styl życia mi całkowicie odpowiada.

Nie przemyślałam jeszcze tego wszystkiego, wszystkiego co wydarzyło się dzisiejszego dnia. Uświadomiłam sobie właśnie, że poza moją rodziną, Tony jest jedyną osobą, która wie o mojej małej tajemnicy. Jak się z tym czuję? Jak się czuję z tym, że rzekomy bohater Ameryki, chce mi pomóc? Szczerze? Nijak. Totalnie nie pojmuję tej całej ekscytacji jego osobą. Nie znam go dobrze, aby go oceniać, jednak wrażenie jakie na mnie zrobił było... niekorzystne. Wydawał się być zagubiony w tym wszystkim, a swój lęk i strach próbuje skryć w nienagannej opinii imprezowicza, geniusza, miliardera. Mogę się mylić, jednak takie są moje spostrzeżenia co do jego osoby.

Nie chcąc siedzieć jak ta najgorsza w miejscu i czekać, aż Stark łaskawie się mną zajmie i chociażby.. zawiezie mnie do domu, wstałam z naprawdę miękkiej kanapy i podeszłam do sporych rozmiarów obrazu, przedstawiającego.. totalną abstrakcję. Nie miałam wątpliwości, że praca była wykonana przez Picassa. Następnie przeniosłam swój wzrok na długie schody, które prowadziły na kolejne piętra ogromnego domu Tony'ego. Rozejrzałam się dookoła i nie powiem, szczęka mi opadła. Jak ten człowiek musi być cholernie bogaty i pozwolić sobie na takie życie. Życie, którego ja nigdy nie zaznałam.

Opuszkami palców przejechałam po zgrabnej rzeźbie, która stała w długim korytarzu. Napawałam się widokiem tak pięknej sztuki, gdy usłyszałam głos, dobiegający za moich pleców.

-Pan Stark nie lubi jak dotyka się jego przedmiotów.- powiedziała zgrabna kobieta, która stała przede mną- była ubrana w pasujący do siebie komplet, który stanowił białą bluzkę i białą spódniczkę. Nogi odziała butami o średniej wielkości obcasie, a włosy były uczesane w nienaganny kucyk. To musiałabyć pewnie jego asystentka, chociaż głowy nie dam.

-Prze-przepraszam, nie wiedziałam.-zaczęłam, jąkając się, jednak szybko przywróciłam się do porządku. Kobieta skinęła głową, podając mi szczupłą dłoń.

-Jestem Pepper, Pepper Potts.-przedstawiła się, a ja uścisnęłam jej dłoń, uśmiechając się promiennie.

-Hope Jones.

-Chciałaby pani coś do picia bądź jedzenia? Zakładam, że pan Stark długo trzyma panią bez jakiejkolwiek pomocy.- zapytała, lekko się podśmiewając z niekompetencji Tony'ego. Zawtórowałam jej, bo bądź co bądź jest to prawda; nawet jego pracownicy mają o nim takie a nie inne zdanie.

-Prosze mi mówić po imieniu, taka stara to ja jeszcze nie jestem.- uprzedziłam.- Nie, nie dziękuję.- odpowiedziałam, bawiąc się palcami. Pepper po raz kolejny skinęła głową i oddaliła się w głębi mieszkania. Znów zostałam sama ze sobą. Mimo, że lubię ciszę i samotność, ta nie zadawalała mnie, ba nawet powoli denerwowała. Nie musiałam na szczęście długo jeszcze czekać na Niego, gdyż pojawił się w rogu, kierując się w stronę kuchni. Minął mnie bez żadnego słowa, co mnie zbiło z tropu. Stałam i patrzyłam się na niego jak na idiotę, gdy wrócił z piwem w ręku. Gdyby nie chrząknięcie z mojej strony, znów by mnie minął bez żadnego słowa.

-Coś się stało, Ho?- zapytał, unosząc brwi do góry, przez co na jego czole pojawiły się urocze zmarszczki.

Ho? Czy ja się nie przesłyszałam?

-Okej.- zaczęłam niepewnie.- Mogłbyś mnie zawieść do domu, proszę?- zapytałam, patrząc na niego błagalnym wzrokiem by choć trochę się nade mną ulitował.

-Nie.- powiedział krótko i znów chciał mnie wyminąć, jednak ja mu na to nie pozwoliłam, zastawiając mu drogę swoim drobnym ciałem. Co właściwie ja robię?

-Jak to: nie?- zapytałam coraz bardziej się denerwując. Spokojnie, on robi to specialnie, zachowaj spokój.. Nie potrafię. Nie z nim.

Upił łyk alkoholu i skinięciem głowy kazał iść za sobą. Niepewnie ruszyłam w stronę schodów, które wcześniej miałam pod obserwacją. Po krótkiej wędrówce po jakże cudownym domu Starka, dotarliśmy pod drzwi, które prowadziły do jakiegoś pokoju. Popatrzył się na mnie i westchnął z żalem, natomiast ja prychnęłam z irytacją. Otworzył drzwi, uprzednio wpuszczając mnie pierwszą do środka. Oh jaki gentelmen.

-Podoba ci się?- zapytał, a ja szybko rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Dominowała biel, co mi się podobało, jednak.. o co mu chodzi?!

Wywróciłam oczami, zerkając w jego stronę. Znowu napił się piwa i kontynuował:

-Podoba? To dobrze, bo tutaj spędzisz dzisiejszą noc kwiatuszku.- odparł bez żadnego trudu i uśmiechnął się szeroko. Mimo tego, jak cholernie jestem na niego zdenerwowana, to był jednej z najpiękniejszych uśmiechów jakie widziałam.

-Co?! Odwieź mnie natychmiast do domu!- Krzyknęłam. Pokręcił przecząco głową.- Ah tak? Dobra nie potrzebuje twoje samochodu, wróce sama!- warknęłam w jego stronę i rzuciłam się do wyjścia, gdy ten powstrzymał mnie, kładąc swoją dużą, silną dłoń na moim brzuchu. Przez moje ciało przeszły dziwne dreszcze, można by powiedzieć, że przyjemne.. On też to najwyraźniej poczuł, bo złapał mnie mocniej i przyciągnął bliżej siebie, odrzucając niepotrzebną butelkę na bok. Stykałam się rękoma z jego umięśnioną klatką piersiową, on obejmował mnie w talii. Czułam na sobie jego ciężki oddech. Patrzyłam mu w oczy,a on w moje. Straciłam poczucie czasu; nie mam pojęcia ile tam razem staliśmy. Nogi stały się jak z waty, ciężko było mi się na nich utrzymać, tylko cud sprawił, że nie runęłam na ziemię. Cud, który ma na imię Tony.

-Dlaczego..?- szepnęłam cicho, jednak zrozumiale dla niego. Westchnął, spuszczając niżej głowę. Uderzył we mnie zapach jego perfum.. Mogłabym się nim napawać i napawać, jednak muszę postawić na swoim i wrócić -mimo wszystko- do domu.

-Daj mi jedną noc.- powiedział, błagalnym tonem, a ja popatrzyłam na niego z zdziwieniem.- Pracuję nad czymś, co będzie lepsze niż -położył swoją dłoń na moim akumulatorze*, na co zareagowałam wzdrygnięciem się. Znowu te cholerne dreszcze! O co w tym wszystkim chodzi?- Niż to.- kontynuował.- Zrozum, chcę ci pomóc.- szepnął- To cię powoli wyniszcza.. błagam Hope.

Westchnęłam z zrezygnacją i ze smutkiem. Przyznam, że to co przed chwilą usłyszałam mną wstrząsnęło. Coś co mnie utrzymuje przy życiu, mnie zabija? O matko...

Pokiwałam pewnie głową, na co Tony się szeroko uśmiechnął, przygarniając mnie do mocnego uścisku. Zaczęłam się dusić i błagać, aby mnie już puścił, co niechętnie zrobił. Wymieniliśmy jeszcze spojrzenia i zniknął, znów zostawiając mnie samą.

-Tony!- krzyknęłam za nim, a ten szybko pojawił się w moim punkcie widzenia z pytającym spojrzeniem.- Ale ja jutro o piątek trzydzieści mam pracę!- krzyknęłam, zdesperowana, a brunet posłał mi dziki uśmiech. O co tym razem mu chodzi?

-Wiesz.. już tam nie pracujesz, nie musisz mi dziękować.- powiedział i słodko zatrzepotał rzęsami, by następnie zniknąć w otchłani wielkiego domu. Warknęłam cicho. Co za dupek.

***

Usiadłam na miękkiej powierzchni, drewnianego łóżka. Nie wiedziałam co robić.. Podeszłam do drzwi i przekręciłam powoli klucz, który się w nich znajdował. Westchnęłam, gdyż nie miałam innego wyjścia jak.. spać w bieliźnie. Wiem, wiem jakie to niestosowne, ale popatrzmy na to tak, nie mam w czym spać, zamknęłam drzwi na klucz. Teoretycznie jestem bezpieczna.

Kilka ruchów i leżałam już pod ciepłą pościelą.

-Jarvis, zgaś.- powiedziałam cicho, a po chwili światła w pokoju zgasły. Uśmiechnęłam się sama do siebie, rzucając ciche dziękuje.

Nie śpi. Cały czas słyszę na dole krzyki, rozmowy, przeplatane wiązkami przekleństw, hałasy i huki. On robi to, zarywając noce. Robi to dla mnie.



*nazwałam to akumulatorem, bo w sumie to w żadnym stopniu nie wygląda jak reaktor Tonyego, ale by the way kiedyś Będzie.

Hey Stark! • Tony Stark (Iron Man) *EDYCJA*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz