Rozdział 1

7.1K 435 211
                                    

He


Jeszcze raz spojrzałem na swoje odbicie w wielkim lustrze, wiszącym w moim wielkim gabinecie. Za jakiś niecały kwadrans ma się zjawić tutaj jedna z dziennikarek, która przeprowadzi ze mną rzekomy "Bardzo ważny wywiad", jak skomentowała to osoba, która umawiała się ze mną na te spotkanie. Na ogół nie przepadam za odrywaniem się od swoich "zabawek", czyli konstruowaniem nowym wynalazków czy kolejnego "ubranka", które utrzymuje pokój w tym kraju, jednak po dokładnej anazlizie wykonanej przez Jarvis'a, spodziewam się tutaj ładnej, posłusznej kobiety, która kto wie, może umili mi ten wieczór...

Ciemne, wąskie spodnie, ładne, eleganckie buty, ciemna, luźna koszula, której trzy pierwsze guziki są rozpięte, ukazując fragment mojej umięśnionej klatki piersiowej- to jest własnie mój ubiór na dzisiejsze spotkanie. Chociaż mógłbym pojawić się tam w rozpiętym materiale, przewiduję, że w takim wypadku ta rozmowa pójdzie w bardziej przyjemnym kierunku.. Ale się nie okłamujmy- ta kobieta tylko jak na mnie zobaczy, od razu będzie chciała władować mi się do łóżka. W końcu jestem Tony Stark, prawda? Inteligentny, bogaty, przystojny, idealny...

-I cholernie skromny.- wtrąciła Pepper, którą ujrzałem w rogu mojego gabinetu. Poprawiłem marynarkę, którą własnie narzuciłem na siebie, wyprostowałem się i odchrząknąłem:

-Panno Potts.. jak dużo powiedziałem na głos?- zapytałem lekko speszony swoim zachowaniem, co wywołało nawet delikatne rumieńce na moich policzkach, więc szybko odwróciłem głowę, by Pepper niczego nie zauważyła.

Kobieta się uśmiechnęła.

-Wystarczająco tyle, by wiedzieć kogo się spodziewać w nocy w pańskim domu, panie Stark.- odpowiedziała słodkim głosikiem, co wywołało u mnie lekkie podirytowanie. Przewróciłem oczami, idąc w kierunku masywnego biurka, by następnie usiąść na wielkim, skórzanym, obrotowym fotelu. Zerknąłem przelotnie w stronę drzwi i jak mnie moja intuicja nie zawiodła, Pepper dalej tam stała i przypatrywała się mi z irytacją i znudzeniem wymalowanym na twarzy.

Westchnąłem zrezygnowany.

-Co jeszcze?- zapytałem może trochę niegrzecznie, ale nie miałem ochoty na jakieś mozolne wykłady na temat moich spraw sercowych i łóżkowych.

-Informuję pana, że panna Jones czeka już w recepcji.- spytała, przeglądając plik kartek, które aktualnie trzymała w dłoni.- Mam ją przyprowadzić ?

-Tak, wprowadź ją tutaj.

Kobieta skinęła głową, po czym zniknęła w głębi gmachu budynku. Po kilku minutach na miejsce mojej ukochanej asystentki, pojawiła się inna, nieznana mi dziewczyna. Odetchnąłem z ulgą. Była brunetką, średniego wzrostu, a przede wszystkim okazała się nawet w moim typie. Uśmiechnąłem się do niej, a ona posłała mi lekki uśmiech, połączony ze zawstydzeniem. Skinięciem dłoni przywołałem ją do mojego biurka, a ona posłusznie usiadła na krześle, który miała do dyspozycji. Lekko się zaśmiałem, gdy wypuściła wszystkie kartki, które trzymała w dłoni. "Cholera" rzuciła cichutko, jakby się bała, że ktoś ją usłyszy i zgani za niestosowne słownictwo. Wydaje się taka.. słodka i drobna.

Podnosząc się z podłogi z plikiem kartek w dłoni, uderzyła czołem o ściankę masywanego biurka, przez co wybuchnąłem niekontrolowanym napadem śmiechu. Kobieta soczyście syknęła, siadając na drewanianym krześle, ja jednak ciągle się śmiałem.

-Co pana tak śmieszy?- warknęła w moją stronę, masując bolące miejsce na głowie. Wzruszyłem ramionami, jak na zawołanie przyjmując kamienną minę. Nie powiem, zbiła mnie z tropu. Może wcale nie jest taka, za jaką ją od początku uznałem?

-Dobrze, zacznijmy.- powiedziałem szorstko, siadając głębiej w fotelu.

Przełknęła ślinę.

-Czy jest coś lub ktoś, co bardziej pan lubi od konstruowania?- zapytała, dając nacisk na słowo "ktoś". Uniosłem prawą brew do góry. Tak pani pogrywa?

Nabrałem powietrza do płuc, po czym oprałem się na łokciu, przypatrując się w piękne oczy kobiety, która siedzi przede mną. Spotkałem jej wzrok. Odwróciła speszona głowę, biorąc za punkt obserwacji jednen z moich drogich obrazów. Zaśmiałem się pod nosem. Jak ona się słodko zawstydza.. Nie ukrywam, że chciałbym poznać ją bliżej..

-Proszę pana?- zwróciła mi uwagę, delikatnie zerkając w moją stronę. Posłałem jej pytające spojrzenie, a ta tylko westchnęła ze zrezygnowaniem.- Mógłby pan odpowiedzieć na pytanie?- kontynuowała, a ja zmarszczyłem brwi. Chwila.. jakie było to pytanie?

-Może lepiej ty powiedz mi coś o sobie, bo wydaje mi się, że o mnie wiesz już sporo.- zmieniłem temat, prostując się na krześle. Zamarła. Jej zdziwiony wzrok nieco mnie rozbawił, lecz postanowiłem zachować powagę, przynajmniej na chwilę...

-Ja nie mam nic ciekawego do powiedzienia.- wyjąkała, patrząc się w swoje nogi.

-Jak się nazywasz?- ciągnąłem temat, ignorując jej wcześniejszą uwagę na temat jej osoby.

-Hope.

-Czyją jest pani Nadzieją?- zapytałem, wpatrując się w jej błękitne, błyszczące oczy.

-Mogę być pana.- powiedziała odważnie, w jej oczach widać było pożądanie. Od razu zrobiła się cała czerwona ze wstydu. Szybko spuściła wzrok, zakrywając twarz włosami. Zaśmiałem się. Czy to nie było urocze? Już wspominałem, że każda prędziej czy później, pragnie wylądować w moim łóżku?

-Skąd panienka jest?- kontynuowałem, będąc ciągle rozbawionym.

-Miejscowa. - wydukała szybko, ciagle nie podnosząc wzorku. Ekran mojego telefonu się podświetlił, ukazując powiadomienie o kolejnym spotkaniu zaplanowanym na tę godzinę. Jęknąłem z irytacją, gdyż teraz najchętniej zamknąłbym się w tym pokoju z tą kobietą i poważnie porozmawiał. Jednak moje życie niestety nie jest takie kolorowe, jakie się wydaje.

-Czas minął panno Jones. - powiedziałem, wstając z miejsca. Zrobiła to samo. Odprowadziłem ją do drzwi gabinetu, wcześniej biorąc od niej plik kartek z pytaniami, na które odpowiem mailowo. Rzuciłem je niedbale na biurko, znowu skupiając się na Hope.

-Naprawdę dziękuję za to spotkanie.. było.. w porządku.- powiedziała, odwracając się w moja stronę, by wykonać ostatni gest w moim kierunku, gdy nagle, niespodziewanie, potknęła się o własne nogi, lecąc w kierunku marmurowej posadzki. Szybko objąłem ją w pasie, chroniąc przed niefortunnym upadkiem. Kiedy Hope zaczyna kontrolować swoje ruchy, staje pionowo, znowu robiąc się cała czerwona. Otworzyłem usta, by odpowiedzieć jej, gdy mój wzrok poleciał na jej luźną koszulę, która się opuściła i dała dekoltowi światło dzienne. Mimo pozorów, moją uwagę nie przykuł biust kobiety (który swoją drogą był naprawdę niezły), lecz coś, czego nigdy nie spodziewałbym się ujrzeć u kobiety.. chwila! U jakiegokolwiek innego człowieka!

Moim oczom ukazał się, delikatnie świecący reaktor łukowy.

Hey Stark! • Tony Stark (Iron Man) *EDYCJA*Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα