Rozdział 2

5.6K 372 26
                                    

Zamrugałem oczami, by upewnić się, że to, co widzę nie jest wymysłem mojej wyobraźni, czy dziwacznym snem. Impulsywnie położyłem dłoń na własnej klatce piersiowej, w miejscu, gdzie delikatnie prześwitywał mój reaktor łukowy. Kobieta niemal natychmiat się poprawiła, układając wszystko odpowienio na swoje miejsce i przekręciła się w stronę wyjście na swoich wysokich obcasach.

Westchnęła nerwowo i jedną nogą była juz poza moim biurem, jednak nie mogłem tego tak zostawić. Chwyciłem jej rękę, zmuszając do odwrócenia się w moją stronę. Hope próbowała się wyrwać z uścisku, jednak nie pozwoliłem jej na to. Wygladała na przerażoną.

-Prosze mnie zostawić.- rozkazała cicho. Drżała pod moim dotykiem, czułem to. Chciałem ją puścić i dać tej kobiecie spokój, czego pewnie bardzo chciała, ale chciałem koniecznie dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi, nie mogę tak tego zostawić, być może ona potrzebuje mojej pomocy, muszę działać, pomyślałem.

Nie chcąc jej w jakikolwiek sposób odrazić, puściłem jej rękę, nadal nawiązując kontakt wzrokowy.

-Czy jest jakaś szansa, żebyś mi powiedziala o co..

-Prosze mnie zostawić.- przerwała mi. Bawiła się dłońmi, była zdenerwowana.

-Chciałbym pomóc.- odparłem spokojnie.- Wiem na ten temat wszystko.- zciszyłem głos.- Pozwól sobie pomóc Hope..

-Panno Jones.- znowu przerwała, poprawiając mnie. Nie rozumiem jej negatywnego nastawienia. Różni się od innych. Nie interesuje ją, że właśnie sam Tony Stark proponuje jej pomoc, nie interesuje ją to, co osiągnąłem, nie interesują ją moje pieniądze, moja sława, to, że zostałem okrzyknięty "bohaterem". Jest niedostępna, nieufna. Nie mam pojęcia jak ją przekonać do siebie i swoich zamiarów. Jestem ciekawy, bardzo ciekawy..

-Prosze mi dać sobie pomóc..
Hope uśmiechnęła się nieśmiało.

***

-A więc.- zacząłem, wygodnie siadając w miękkim fotelu. Znajdowaliśmy się w moich skromnych progach, mówiąc o moim domu w Malibu. Kobieta siedziała na fotelu obok, pijąc herbatę przygotowaną przez Jarvis'a. Na moje szczęście zgodziła się porozmawiać ze mną na temat jej reaktora łukowego.

-Więc.- powtórzyła po mnie, patrząc się w swoje nogi.- Co chciałby pan wiedzieć?- zapytała cicho.

-Mów mi Tony.- poprawiłem ją, uśmiechając się w jej stronę. Także się delikatnie uśmiechnęła, dzięki czemu w duchu odetchnąłem z ulgą; jakikolwiek kontakt został zawiązany. Jest punkt.

-Dobrze, Tony..- poprawiła się i ponowiła swoje pytanie.- Co chciałbyś wiedzieć?

-Najlepiej wszystko.- odpowiedziałem, biorąc łyk czarnej herbaty, mojej ulubionej.

Hope się nerwowo zaśmiała, bawiąc się tym razem kosmykiem włosów. Postanowiłem jej pomóc i skrócić jej męczarnie.

-Kiedy i dlaczego?

Poprawiła się na miejscu -Tego nie pamiętam. Byłam mała.. Co wiem, wiem z historii dziadków, którzy pomogli mi po wypadku.- powiedziała.- Podobno miałam bardzo słabe serce, były małe szanse na przeżycie. Od razu po porodzie zostałam podpięta do różnych ustrojstw.- przerwała na chwilę, po czym kontynuowała.- Mój tata dobrze zarabiał i wraz z mamą kochali mnie nad życie. Była taka szansa, by wszczepić mi w okolicach serca taki akumulator, który pomagałby sprawnie funkcjonować i w zasadzie gdyby nie tamta decyzja moich rodziców, nie byłabym tu teraz..- opowiedziała, a ja zauważyłem w jej oczach łzy.

-Czy.. Twoi rodzice nie żyją?- zapytałem, wpatrując się w jej szklane oczy.

Pokiwała głową.

- Mieli wypadek jak byłam mała.- pociągnęła nosem, a jej oczy zalewały się większa ilością łez, które zaraz wyjdą na światło dzienne.

Zrobiło mi się jej szkoda. Musiała tyle przejść.. operacje, śmierć najbliższych. Jest silna. Nie poddała się to i teraz także tego nie zrobi. Wierzę w nią.

-A.. Mogę to zobaczyć?- zapytałem niepewnie, bojąc się, że pytanie, które zadałem jest niestosowne, bo mimo wszystko takie było. Hope popatrzyła na mnie zdziwiona, a następnie na jej policzki wstąpił rumieniec. Wygladała przeuroczo, przyznam. Niepewnie pokiwała głową i rozpięła górne guziki swojej białej, zwiewnej koszuli, odsłaniając kawałek czarnego stanika i reaktor łukowy. To, co zobaczyłem krajało moje serce. Podszedłem bliżej i opuszkami palca przejechałem po jego nawierzchni. Była nieprzyjemna w dotyku, bardzo nieprzyjemna.

-A jak dostarczasz temu -wskazałem na reaktor- energii?

Westchnęła ciężko.

-Codziennie go ładuje.- odpowiedziała, ciągle się rumieniąc. Nie powiem, bardzo mnie tym dekoncentrowała.

Miałem ochotę bić brawo dla naszej medycyny. Przecież to ewidentnie ją niszczy. Ten model.. Był gorszy niż ten, który zrobiłem sam z niczego będąc w niewoli*. Muszę jej pomóc, nie ma innego wyjścia jak skonstruowanie nowego wynalazku, nowego reaktora łukowego.

*nawiazanie do pierwszej części Iron Mana, gdzie porwali Tony'ego.

Hey Stark! • Tony Stark (Iron Man) *EDYCJA*Where stories live. Discover now