ROZDZIAŁ 49 [EPILOG. THOMAS]

149 11 58
                                    

Drogi Thomasie z przyszłości!

Minęło kilkanaście dni od tamtego popołudnia. Wszystko zaczęło się układać. Po wydarzeniu z ceremonii wtrącono wszystkich spiskowców do Azkabanu. My zaś wróciliśmy do naszych akademików. Szkoła również toczyła się dalej, a my niestety wciąż musieliśmy do niej dorównywać. Pełno kartkówek, egzaminów, czy treningów nie stanowiło tak naprawde wyzwania w porównaniu do egzaminu, który niedawno przeszliśmy.

Napewno staliśmy się bardziej doroślejsi i już wiemy, jakich błędów nie popełniać. Czas również pokazał, kogo mamy za swoich przyjaciół, a kogo nie. Co śmieszne w autobusie powrotnym nawet potrafiłem się dogadać z Kayą i Willem, których ograłem w karty. Nawet nie byli aż tacy źli, zaś Dylan dogadał się z Derekiem, z którym po powrocie doszliśmy do porozumienia. Jak się okazało rzucił diłowanie dla laski, którą niedawno poznał w jakimś barze. Wszystko powoli się układało, tym bardziej w naszych sprawach sercowych.
Ja i Dylan znów jesteśmy razem i co najważniejsze rozmawiamy, gdy pojawia się jakimś problem. Przez ten ostatni czas mieliśmy swoje wzloty i upadki, ale mimo to przetrwaliśmy je. Powoli odbudowujemy nasze zaufanie i uczymy się szacunku w związku, choć muszę przyznać, że czasem lubię zadrzeć mu nosa. Mimo to kocham go i naprawdę się cieszę, że udało mi się cofnąć czas.

Jeśli chodzi o Theo i Liama, to tutaj jest więcej zakrętów, bo oboje są naprawdę uparci i jak się pokłócą, to trzeba ich godzić z tydzień. Ich relacja wygląda tak jak zawsze - wyznają sobie miłość, a potem biją się wzajemnie, ale no widocznie takie mają fetysze BDSM. Niech się bawią, skoro są młodzi.

W dodatku podobno Jason i Brett się spiknęli ze sobą. O nich póki co ciężko mi się wypowiedzieć, bo są w stuknięte fazie zwanej zauroczeniem. Im nawet nie trzeba było eliksiru miłości do tego. Jak wspominam o amortencji, to zawszę dziękuję w duchu Arisowi, że wtedy podał mi te czekoladki. Inaczej nasza historia, by się nigdy nie wydarzyła.

Ale wracając jeszcze do mojego życia, to buduję również coś równie ważnego. Własną rodzinkę. Po tych okropnych wydarzeniach, zrozumiałem jak ważne jest mieć bliskich po swojej stronie. Nawet wybaczyłem mamie i próbuję z nią odbudować wieź. Ale co najważniejsze wprowadziłem coś w stylu kolacji rodzinkowej. To dzień, w którym spotykam się: ja; Scorbus; Liam; Theo; Dylan i mama. Rozmawiamy wtedy o wszystkim, co nas spotkało w ubiegły tydzień.

Taki dzień jest właśnie dziś.

– Co piszesz, skarbie? – zapytał Dylan, całując mnie w czółko.

– Właściwie to list na pamiątkę – powiedziałem, zamykając dziennik, w którym pisałem wyznanie.

– Do kogo?  – dopytał O' Brien.

– Do mnie z przyszłości – odparłem, a potem chwyciłem go za dłoń i pociągnąłem do łóżka. – Ale już skończyłem, więc możemy się  sobą zająć – dodałem, szczerząc białe ząbki.

Popchnąłem go na materac, a potem na nim usiadłem.

– Podoba mi się taka zmiana planu – oświadczył Dylan, wbijając się w moje usta. Całował z początku delikatnie, a potem bardziej namiętnie.

–  A ty mi się podobasz bez ubrań – rzuciłem, chcąc zdjąć jego koszulkę.

– Ależ nie ma problemu. – Chłopak zaśmiał się, a potem ściągnął nie tylko swoją górną część ubioru, ale też i moją. – Ale wziąłeś leki, prawda?  – zapytał z troską w pewnym momencie.

Bardzo się martwił o mój stan zdrowia, więc każdego dnia pytał, czy na pewno wszystko jest w porządku, i czy zażyłem tabletki.

– Tak, możesz mnie całować dalej – odpowiedziałem, na co chłopak odetchnął z ulga.

Potem zacząłem rozpinać jego spodnie, przy czym cały czas oczywiście go całowałem. Wtedy akurat przerwało nam pukanie.

– Chodźcie! – krzyknął Theo zza drzwi. – Później się pobawicie! – dopowiedział, a my byliśmy pewni, że napewno się chichrał, gdy to mówił.

Wywróciłem oczami i podałem koszulkę brunetowi, który widać było, że był zawiedziony takim biegiem wydarzeń.

– Dokończymy to w nocy – wyszeptałem mu na pocieszenie seksownym tonem w ucho, a potem zeszliśmy do kuchni, gdzie przy stole siedziało cała rodzinka.

– No ile można na was czekać? – Zaśmiał się Liam, który wtulony był w ramiona Reakena.

– Nie pospieszajcie zakochanych – odrzucił Scorbus, zapraszając nas do stołu.

– Chyba raczej napalonych – dodał Darren, który wraz z siostrą wyjątkowo dołączyli do dzisiejszej kolacji.

– Albo seksualnie niewyżytych – powiedziała Lila, dotykając się po brzuszku.

– Jakbyście mieli takiego Thomasa w swoim życiu, to też byście byli napaleni – bronił się Dylan, siadając przy stole tuż obok mnie i mojej mamy.

– Cieszę się, że jesteście razem. – Kobieta chwyciła mnie za dłoń, więc wysłałem jej promienny uśmiech w odpowiedzi.

– Ja też się cieszę – oznajmiłem entuzjastycznie, biorąc kęs naleśników do ust. – Ale głównie z tych naleśników.

– Ej! – rzucił Dylan, uderzając mnie w ramię.

– Oho, zaczyna się – skomentowała Lila, na co wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

Po kolacji stwierdziłem, że jeszcze jednej rzeczy nie dopisałem, więc ponownie otworzyłem dziennik.

Oczywiście jest wiele niewiadomych, bo Ki Hong zaraz po aresztowaniach wypisał się ze szkoły i zupełnie przepadł jak kamień  w wodzie. Nie wiadomo też, czy na pewno każdy ze złych czarodziejów, znalazł się w areszcie. Ale jedno, a raczej dwie rzeczy wiemy napewno. Po pierwsze: zawsze damy sobie radę, a po drugie: Dylan jest moim światem. 

Do zobaczenia, kiedyś,
Thomas.

– To na czym my to? – spytał brunet, a potem zaczął całować moją szyję.

Wtedy wstałem i od razu wskoczyłem na niego tak, że objąłem nogami jego biodra.

– Chyba na tym, że robisz przede mną striptiz – zaśmiałem się, ale chłopak uśmiechnął się chytrze i rzucił mnie na łóżko. Włączył muzykę i zaczął ściągać swoją koszulkę.

– I to mi się podoba – odparłem, przyciągając go do siebie.

A resztę opowie wam wasza wyobraźnia...
====
A więc z przykrością oświadczam, że to koniec tego fanfika. To był przepiękny rok i dziękuję każdemu, kto poświęcił swoją chwilkę na przeczytanie każdego rozdziału. Jesteście wspaniali i dzięki wam go skończyłam. Kocham was wszystkich, ale w szczególności dziękuję jednej osóbce (która napewno wie o kogo chodzi, bo przez cały rok motywowała mnie do pisania) bez niej pewnie nie miałabym takiej motywacji.

Od razu mówię, że to nie musi być koniec. Być może kiedyś pojawi się jeszcze rozdział typu one shot albo druga część, ale póki co go kończę, mając mnóstwo pomysłów na kolejne dzieła.

A więc bądźcie zdrów,
Do następnego :)

Magiczna więź • Eliksir Miłości [Dylmas/Zakończone]Where stories live. Discover now