Rozdział 3 [Dylan]

2.1K 24 105
                                    


Obudziłem się w środku nocy, przytulony do kogoś. Byłem wystraszony, więc szybko zacząłem wertowałem pamięć. No racja. Przecież poszedłem do Thomasa po pomoc z nauką, a potem skończyłem z nim w jednym łóżku. Druga cześć tego zdania dziwnie zabrzmiała, ale po prostu spałem tuż obok niego. Widocznie byłem tak zmęczony, że nie ogarnąłem, gdy sam usnąłem. Niedobrze. Musiałem się stamtąd wynieść zanim blondyn, się opamięta
i pobije mnie do nieprzytomności za spanie z nim. W każdym razie jakoś udało mi się wyrwać z uścisku chłopaka i udać do mojego pokoju. Sprawdziłem telefon. Była za piętnaście szósta, więc postanowiłem się pójść wykąpać. Zabrałem swoje ubrania, ręcznik i poszedłem do łazienki. Była ona ogromna. Miała jedną wielką wannę, która mieściła paręnaście dzieciaków oraz parę pryszniców, pewnie z dziesięć umywalek i tyle samo luster.

Otwarłem jedną z kabin prysznicowych i wszedłem do niej. Nałożyłem na siebie żel, a potem zacząłem go zmywać. Gorąca woda rozczuliła moje najczulsze miejsca. Relaksowałem się w niej, myśląc o wczorajszym dniu, który był w cholerę zagmatwany. Ciekawe, czy eliksir wciąż będzie działał na blondyna, gdy obudzi się rano?

Piętnaście minut później byłem w swoim pokoju, ponownie wertując kartki podręcznika. Dzięki Thomasowi naprawdę zrozumiałem, o co chodziło w tej wojnie magicznej prowadzonej bardzo dawno temu. Byłem pewien, że dobrze pójdzie mi egzamin, jednak nie to mnie martwiło. Miałem lęk przed niepewnością dzisiejszego dnia, dlatego jedyne o czym marzyłem, to by ponownie położyć się do łóżka i zasnąć. No może nie w objęciach Sangstera, ale jednak odpłynąć w krainę Morfeusza.

Za pięć siódma zapukałem do pokoju Willa, który ewidentnie wciąż jeszcze spał, bo nawet nie raczył mi otworzyć drzwi, więc olałem go i poszedłem do Kayi, która siedziała na sofie w wielkim salonie. Dokładnie tam, gdzie wczorajszego dnia wielki buc, jakim był Thomas powiedział, że jestem słodki.

— Hej, Dee — przywitała się ze mną całusem w policzek.

— Hej!

— Gdzie masz naszego przyjaciela? — zapytała, widząc, że ze mną nikogo nie było. Być może, dlatego teatralnie zaczęła udawać przerażenie. — Tylko mi nie mów, że zapomniałeś, że takiego mamy.

— Niestety moja amnezja się nasila ostatnimi czasy... — zaśmiałem się, na co oboje wybuchliśmy śmiechem. Po chwili spoważniałem. — Chciałem go obudzić i pukałem, ale nie otwierał, więc stwierdziłem, że nie będę go budzić na siłę, bo jeszcze za to dostanę.

— Słusznie — skomentowała, po czym udaliśmy do wielkiej jadalni i usiedliśmy tam, gdzie zawsze. Na śniadanie były przepyszne tosty z bekonem, a także z pieczarkami, a do tego ciepła herbatką z sokiem malinowym. Dosłownie poczułem się jakbym wciąż był u siebie w domu.

Moje jedzenie przerwał, wchodzący do jadalni Aris z kumplami, który wyglądał jakby próbował zdusić kaca. Jakim cudem sprzedali mu alkohol? A racja. Pewnie miał znajomości w barze. Może też się dziś wybiorę? W każdym razie zmartwiłem się, bo to właśnie oni dali Thomasowi zatrute eliksirem czekoladki. W dodatku Kaya powiedziała mi, że nagranie jak Thomas się do mnie przytul, trafiło do internetu, a to mogło znaczyć tylko kłopoty.

— Jesteś teraz hitem numer jeden — Brunetka wyrzuciła, biorąc kęs tosta.

— Mam nadzieję, że nie pomyśli, że to ja.. — Napiłem się cieplutkiej herbatki, która omal nie oparzyła mojego gardła. Kurwa. Czemu ja nigdy nie czekałem, aż ona będzie wystraczająco letnia, by ją pić. — Na szczęście chyba grzecznie śpi, bo tego dupka nigdzie nie widać.

— Dobra, śpieszmy się, bo egzaminy mamy za dwadzieścia minut.

— Masz rację — odparłem, dojadając śniadanie. — Na głodnego przecież się nie da, nie? — zakpiłem, na co dziewczyna uśmiechnęła się.

Magiczna więź • Eliksir Miłości [Dylmas/Zakończone]Where stories live. Discover now